Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Miłośnik kina i gier wideo.
Po obejrzeniu 100 seriali, skończeniu 1 000 gier i obejrzeniu 10 000 filmów hibernuje się na kolejne 100 000 lat.

  • Ostatnia aktywność: Wczoraj
  • Dołączył: 15 maja 2023
  • (koniecznie wersja UNCUT)
    David Cronenberg dziś już ledwie przędzie, ale jego syn Brandon zrobi karierę na miarę mistrza body-horroru. Jego film wygląda jak te z początków kariery ojca - dość proste, krwawe i ohydne.
    Plus filozoficzne, freudowskie zacięcie - twe ciało jest tylko narzędziem, naczyniem dla umysłu, który nieustannie toczy walkę z różnymi personami.

    Świetne starcie dwóch umysłów okupujących jedno ciało. Plus dosadna przemoc. Skąpcie się w tym potoku krwi. Może to oczyszczenie?

  • Dziesiąta woda po kisielu. Choć podoba mi się, że po raz kolejny (np. Dystrykt 9, Men Against Fire - odcinek Black Mirror) odwraca perspektywę, że to ludzie są tymi złymi, a nie ich "tworzywa".

    Cała reszta to do bólu generyczny, hollywoodzki wytwór, choć nie powiem, że obejrzałem z zaciekawieniem, tym bardziej, że strona techniczna mnie zaskoczyła. Zważywszy na "skromny" budżet, w wysokości 80 milionów dolarów, zachodzę w głowę - jak oni to zrobili? To wygląda znakomicie!!

  • Piersi i wagina Jennifer Lawrence (najwyraźniej stwierdziła, że po słynnym wycieku zdjęć i tak każdy widział wszystko).
    Cała reszta, to do bólu mdły schemat o dorastaniu (koleś), czy zmianie i przewartościowaniu swego życia (laska). Było setki razy.

  • Prawdopodobnie najbardziej kameralny obraz wojenny jaki obejrzycie, gdzie większość filmu dzieje się w jednym budynku, ledwo wychodząc na sąsiednią ulicę.

    I ci żołnierze - my ich w ogóle nie poznajemy, z kolei oni nie wiedzą, co w ogóle tam robią i jak mają się zachować na polu walki. Więc, gdy już pojawią się urwane ciała, krew i ból, to słyszymy tylko ich wycie, widzimy ich niemoc i dezorientację. Nie ma tu nic z bohaterstwa. Jest tylko naturalizm konfliktu. I otaczający wszystkich strach...

  • Ciekawa dyskusja teologiczna. Momentami całkiem niegłupia, stawiająca intrygujące pytania. Oczywiście ateista się nie nawróci, a wierzący swej wiary nie zakwestionuje, co nie znaczy, że nie warto wdać się w ową niepokojącą dyskusję.

    Niektóre pomysły lepsze, inne gorsze, są też i te przewrotne, choć nie do końca spełnione (unikam spoilerów). Sprawdza się też jako niezła rozrywka, więc nie można narzekać.
    Idealne przed, lub po niedzielnej mszy.

  • Jak tak dalej pójdzie, to McAvoy do końca życia będzie grać dupków i czubków, którym lepiej zejść z drogi.
    Tak, wychodzi mu to znakomicie...

  • Amerykański wojak i jego afgański tłumacz, nieco gorsze echo "Ocalonego" z Wahlbergiem.
    Na plus zaliczyć należy próbę rozliczenia amerykańskiego systemu, który opuścił Afganistan, zostawiając tamtych ludzi na niełasce talibów.

    Sprawdza się zarówno jako kino sensacyjne, kino rozliczeń jak i opowieść o człowieczeństwie i moralności. Ritchie tym razem nie szarżuje swoimi manieryzmami i to też jest wartość dodana.

  • Od Derricksona wymagam jednak trochę więcej. Fajny główny bohater i jego siostrzyczka i to największy atut obrazu. Ale widziałem lepsze i bardziej szokujące filmy grozy z dzieciakami.

  • Skończyły się czasy straszenia dzieci duchami, potworami spod łóżka i jedynkami w szkole, dziś ma je przerażać Sztuczna Inteligencja. Ich rodziców chyba też. Ja pozostałem obojętny.

  • Pierwszą część obejrzałem trzy razy. Film miał na siebie świetny pomysł (a'la Cube), trzymał w napięciu do końca, był wizualnie cudnie ohydny i odpychający, a przy okazji stanowił ciekawy komentarz społeczny.

    Tutaj nie ma już niczego. O Dziurze i zasadach wiemy już wszystko, a mesjanistyczny wątek i ślepy judeo-chrześcijański Jezus wywołuje uśmiech politowania. Napięcia w tym nie ma wcale.

    Pierwsza część to okolice pierwszych pięter Dziury, kontynuacja zahacza o pięterka najniższe.

  • Grzesznicy

    2025
    Kino 1 mies. temu
    Świat 1 mies. temu

    Nie jestem fanem Ryana Cooglera, ale doceniam to, co pożenił w swym kinie. Tarantino zrobił dawno temu rzecz podobną (i lepszą), ale to właśnie Ryan włączył do wyświechtanego kina musical, piękne utwory, folk i blues (muzyka jest prześwietna!) - tego jeszcze w kinie gatunkowym, jakim jest horror, chyba nie było?

    Nie jest to wybitny film, ale na tyle unikalny, ze nie można odmówić mu aplauzu. A są tu jeszcze kolejne warstwy, do których warto dotrzeć.

  • Świetne zawiązanie akcji. Niestety szybko tonie w oparach absurdu i nieprawdopodobnych zdarzeń. A w połowie filmu rozjeżdża się już intryga totalnie. Mam wrażenie, że Night wyciągnął stary, nigdy nie zrealizowany skrypt z szuflady i dopisał całość pod promocję swej córki.

    Można to potraktować jak dziwną formę ekranizacji Hitmana, ale takie sceny jak ta, z limuzyną, niestety niweczą wszystko.

    Myślałem, ze Kobieta pluskająca się w wodzie to jego najgorszy film, ale chyba czas na weryfikację.

  • Nie ma to jak Mikołaj, który lubi się zachlać do zwymiotowania berbeluchą. Wirkola po raz kolejny mnie nie zawodzi - tworzy bezczelne połączenie Die Hard 2 z Home Alone.

    Harbour wymiata, nawet śmieje się sam ze swej nadwagi, więc nie przeskoczy przez stół jak planował, jeno się po nim przeturla.

    W sam raz do karpia na Wigilię. I w każdą noc dziką!

  • Perkins dobrze wznieca napięcie, kadrowanie jest znakomite, muzyka niepokojąca. I cóż z tego, skoro jaki będzie finał domyśliłem się w pierwszych 20 minutach filmu.

    Tym samym owy horror nie miał już dla mnie nic zaskakującego do zaoferowania. A to dla horroru i finalnego twistu jest zwyczajnie dewastujące i niegodne. Heil Satan!

  • Jest kokaina i jest miś. I czego więcej chcieć?
    Głupota, ale głupota samoświadoma.
    Wszyscy na planie bawili się zapewne znakomicie.
    Pewniakiem na kokainie.
    Ja też się znakomicie bawiłem. Bez kokainy.

  • Najbardziej hipnotyzujący seans roku!

    Garland podryfował w rejony kina zajęte przez Cronenberga z jego body-horrorami (przerażający, mind-fuckowy finał!), czy Larsa Von Triera (freudowska psychoanaliza i biblijna symbolika a'la "Antychryst"). Wybrnął z tego mistrzowsko, choć jest to kino, które większość odrzuci jako bełkotliwe, niezrozumiałe, nieprzystępne. Bo takie ono miejscami jest - nie przeczę. Ale jest też mocne, hipnotyzujące, drenujące duszę i umysł. Znakomite w tych aspektach.

  • John Wick wannaBEE.

    Statham niestety jest już za stary i nie przekonuje. Fatalny, rwany montaż nie jest w stanie zakamuflować marności scen akcji. Może gdyby jeszcze jak Keanu, te sceny akcji trenował tygodniami, coś by z tego wyszło. Zabrakło chęci, wciągającego scenariusza, dobrej reżyserii, porządnej choreografii. Wszystkiego tu zabrakło.

    Kino klasy B jest dobre, kiedy jest... dobre. Nawet na VHS w latach 90 to byłby przeciętniak. Dziś nie wiem, po co to w ogóle wylądowało w kinach?

  • Myślałem, że przeniesienie akcji do zaludnionego Nowego Jorku całkowicie zaburzy klimat kameralnej apokalipsy poprzednich części, na szczęście się pomyliłem.

    To wciąż opowieść bardzo intymna, nie skupiająca się na zagładzie, ale na postaciach. Próbujących przeżyć, relacjach między nimi. Ciche Miejsce nie stało się kolejnym bombastycznym i parodystycznym zarazem efekciarstwem, co warto docenić. A Lupita wyczarowała postać z krwi i kości, której się kibicuje. Kotki też to lubią.

  • Jeśli spodziewałeś się wiarygodnego kina wojennego wywieś białą flagę. Jeśli oczekujesz szalonego, wojennego spaghetti-westernu z elementami kina gore, trafiłeś dobrze. Bohater, przed którym mógłby się pokłonić sam niezniszczalny John McClane.

  • Dobra małpka (możemy posłuchać jak sepleni przez syntezator mowy) i wielkie złe małpiszony zagryzające ludzi, czyli jeden z najbardziej upośledzonych filmów przygodowych lat 90.

    Polecam cudowny finał - ostrzał z pistoletów maszynowych i stworzenie broni... laserowej, która kroiła złe małpy na części. I te biedne małpki spadające w lawę. I ci biedni aktorzy, którzy zgodzili się w tym knocie zagrać. I ten biedny reżyser, który po tym filmie był skończony w mainstreamie Holly...

  • Kontynuacja równie potrzebna co prostytutce pas cnoty.

    Można utyskiwać, że kino rozrywkowe zmieniło się na przestrzeni ćwierci wieku i gnębi nas dziś niedoskonałym CGI. Można narzekać, że dziadek Scott dawno już zramolał. Że scenariusze są dziś tylko cieniem tego co kiedyś. Że rzadko da się powtórzyć sukces oryginału. Można narzekać dalej. A nawet trzeba.

    Tylko dobrych aktorów żal. Grają cholernie porządnie i dlatego zasłużyli na lepszy film.

  • Mickey 17

    2025
    DVD za 5 dni

    Świetna hybryda gatunkowa. Jest sci-fi, jest dramat, jest komedia, jest satyra.

    Bong okazał się Nostradamusem, bo choć film kręcił w zeszłym roku, na długo przed wyborami, to przewidział co się wydarzy. Mamy więc zamach na Trampka (ściska łapkę i jest walnięty) i przewidzenie roszczeń w sprawie Grenlandii. Wyprawa trafia na lodową planetę, którą władza chce zasiedlić i pozbyć się innych form życia, bo "im się planeta należy", a resztę można eksterminować.

    USA w formie! Bong też!

  • Na początku myślisz sobie, że to będzie hollywoodzki "Lokator", po czym szybko okazuje się, ze to typowy hollywoodzki paździerz.

    Klausner początkowo całkiem ciekawie miesza tropy, tylko co z tego, skoro i tak sprowadza ostatecznie wszystko do trzeciorzędnego thrillera wraz z kiepskim finałem.

  • Witajcie w nowej wojnie. Jesteś tysiące kilometrów dalej i strzelasz do ludzi. Jak w grze wideo. Tylko trupy prawdziwe. Ci dobrzy i ci źli duszą się krwią tak samo.
    Byłoby bardziej przerażające z lepszym scenariuszem. Ale i tak doceniam te zimne wyrachowanie.

  • Najsłabszy Alien! Pewnie dlatego, że całkowicie wytarty z indywidualnego reżyserskiego sznytu.

    Alvarez ściąga sceny, a to od Scotta, a to od Camerona, a tu rżnie z gry 'Alien: Isolation'. Absolutnym zaskoczeniem okazuje się nawiązanie do wyklętej części czwartej Jeuneta, co chyba, jako jeden z nielicznych, doceniam.

    Strona techniczna bez zarzutu, gorzej, że fatalnie nakreślono postacie. Banda kretynów, których losy są widzowi obojętne. A przecież poprzednicy stali postaciami z krwi i kości...

  • "Złodzieje rowerów" bez rowerów.
    Prześwietny Fonte i jego ambiwalentnie moralna postać!

  • Brakuje tu głównej osi fabularnej, więc nawet mimo świetnego Denzela, szybko odczujemy zmęczenie w tej drodze donikąd, tym bardziej, że właściwa fabuła klaruje się dopiero w ostatnich 30 minutach seansu.

  • Autotematyczny Boris Karloff żegna się z widzami i starym kinem. Nadchodzi nowe. Bogdanovich świetnie przewiduje zmianę w kinie, która zajdzie już niedługo.
    "To tego się bałem?" zapytuje na końcu postać Karloffa? On nic już nie musi, jest legendą, tego nic i nikt mu już nie odbierze. Kino się zmienia, ale jego legenda się w nim zapisała po wsze czasy.
    Jestem zachwycony!

  • Bohater everyman w nieoczywistym kinie "zemsty".
    A co najważniejsze, kinie zemsty wiarygodnym.

  • Steampunk nastolatków. Wykreowany świat całkiem fajny i pomysłowy. Cała reszta bez wyjątku do poprawki!

  • Sensacyjne kino w starym, dobrym stylu bez bezmyślnych fajerwerków. No i stary jak świat morał, że "chciwość nie popłaca".

  • Przeciętny wyrób marvelowy bez własnej tożsamości gatunkowej i ciekawej genezy. Kotek fajny.

  • Całkowicie zbędny, do bólu schematyczny slasherek. Ten uroczy psychopata zasługiwał na więcej.
    Niezła muzyka Carpentera.

  • Gatunkowe pomieszanie z poplątaniem.
    Przeczytajcie lepiej Doriana Graya.

  • Alitka jest przesłodka!
    Nie licząc braku dosadnej brutalności obecnej w komiksie, to dość wierna ekranizacja pierwszego tomu mangi, więc fani Ality powinni być zadowoleni.

  • Podróż po naiwnych uprzedzeniach, stereotypach i polowaniu na czarownice. Było w lepszym wydaniu, a tu dodatkowo bez jakiegokolwiek napięcia.
    Nawet amatorskie filmy na YouTubie, które oglądałem na ten temat, miały w sobie więcej życia i pomysłu na siebie.

  • Hosoda znowu o rodzinie, ujmująco o dorastaniu. Idealny na seans rodziców z ich dorastającym potomstwem, czyli na dobrą sprawę jak zawsze w kinie tego reżysera.

  • Cóż za rodzice - do Przechowalni numer 12 z nimi!
    Kolekcjonujmy piękne wspomnienia!

  • Lars pokazuje fucka krytykom z Cannes, feministkom, ruchowi me-too i ma wszystko i wszystkich w dupie.
    Zbudowałem sztukę jaką chciałem - pierdolcie się! Brawo Lars!

  • To chyba jakiś rodzaj współczesnej awangardy filmowej, której kompletnie nie rozumiem.

  • Pomysłowy.
    W labiryncie internetowych portali pseudo-społecznościowych. Plus trochę krytyki tego zjawiska. W sam raz na intensywne półtorej godziny seansu.