Grifter
Użytkownik-
Konglomerat rożnych, zdawało się niepasujących do siebie gatunków idealnie złączonych w całość. Coś, co zaczyna się jako zwykły film przygodowy z mechami i urocza komedyjka zamienia się z czasem w ściskającą za gardło psychodramę.
Samotność, odrzucenie, depresja Shinjego udziela się i nam. Skoro świat cię odrzucił dlaczego masz się dla niego poświęcać? Jedno z japońskich arcydzieł lat 90.
-
(3 sezony).
Takie kryminały lubię - intryga wciąga od pierwszych chwil, a aktorsko jest wyśmienicie (zaskakuje nijaki Ogrodnik), szczególny popis dają jednak Seweryn i Simlat, absolutnie bezkonkurencyjny nr 1 tego serialu. Plus świetnie napisane dialogi ("- Lokale Ci się nie pomyliły Bełkot? - Bu... Bu...Bułeczko..."). Najbardziej ujął mnie sezon trzeci i sceny retrospekcji rozjaśniające wszystkie dawne tajemnice z klamrą na koniec. Dobry koniec. Choć nie obraziłbym się, gdybym dostał więcej. -
Kryminał raczej z tych przeciętnych (pod koniec nawet mordercę można odgadnąć, tym bardziej, że ten sugerowany jest zbyt oczywisty, a przez to niewiarygodny), widać też, że powstał na podstawie książki, więc wątki się mnożą niczym łby Hydry, ale niekoniecznie dobrze to wpływa na tempo serialu.
Jak zwykle jednak te intrygi ogląda się dla aktorów, a ci spisują się bez zarzutów. Halla obejrzę w czymkolwiek nie zagra i tutaj mnie nie zawiódł.
-
Początek wiele obiecywał (chociaż wydaje się kopią Porachunków z De Niro i Pfeiffer), nawet śmieszy. Komedia pomyłek z trupami na ekranie. Niestety scenarzyści szybko nie wiedzą co z tym zrobić i po 4 odcinku zamienia się to w totalny absurd i krańcową głupotę.
A gatunkowy misz masz pogłębia się - więcej trupów, palenie ludzi na skwarkę, a za chwilę wszyscy ujarani zielskiem. Darujcie sobie tym bardziej, że serial... nie ma zakończenia. Otwarte na drugi sezon. Ten jednak zaliczył... mały zgon.
-
Przykro mi Eric, ale Happy był lepszy!
Cumberbatch mógłby grać ogórka leżącego na stole, a i tak patrzyłbym na niego z podziwem. To on, jego rozpacz i alkoholowy zjazd ciągnie tą przeciętną, wyświechtaną już opowiastkę. I ten ostatni odcinek - tak mdły, cukierkowy, nieznośny, rodem z najbardziej sentymentalnych Hollywoodzkich wyciskaczy łez - fatalny. Dla Benedicta jednak warto sprawdzić - to aktorska ekstraklasa.
-
Okazuje się, że 'Another Life' w kategorii "najbardziej żałosny i żenujący serial sci-fi" ma godnego konkurenta.
-
Piękna wędrówka przez literaturę Poego. Z każdego odcinka, z każdej sceny aż przelewają się kartki z poszczególnych jego opowiadań. Dla niezaznajomionych - być może przeciętny serial, dla fanów - jedn wielki fan-service - poszczególnych scen, nawiązań, cytatów. Niczego już lepszego nie doświadczycie fani Poego - jestem tego pewien. Dostaliście piękne podsumowanie jego twórczości. Cieszcie się nim!
-
Opus magnum Jakubika. Rozpaczliwa walka w poszukiwaniu wspomnień i walka z uzależnieniem, które zawsze jest krok przed tobą i krok za tobą. W uścisku, w pętli alkoholizmu, którą sam założyłeś na swą szyję. Kryminalna afera niespecjalnie odkrywcza, ale i tak owa intryga (mafia reprywatyzacyjna) znakomicie oddaje polskie zezwierzęcenie dzisiejszych elit. Idealne do wódki - pijąc ją w trakcie seansu nie będziesz chciał wrócić do nałogu. Jeśli takie lustro cie nie przekona, to już nie wiem co...
-
Inny niż 'The New Generation' - bardziej niż na odkrywanie światów nastawiony bliżej naszym lękom, animozjom, nienawiści, którą bawi się ludzkość. Jak pogodzić wszechświat, skoro tylko wokół jednej planety ścierają się różne polityczne frakcje, atakują wrogowie z zewnątrz, a dodatkowo mąci religijna ciemnota? Ponury to obraz społeczeństwa. Plus smutny i jednocześnie piękny finał serialu, gdzie trzeba się rozstać z bohaterami, których polubiłeś. Dbajcie o swoje przyjaźnie!
-
Po 20 latach od premiery wciąż robi ogromne wrażenie. Tu jest absolutnie wszystko dopięte na ostatni guzik - strona techniczna, emocje, wzruszenia, świetnie napisane postaci... można tak wymieniać dalej, wszak wszystko tu chodzi jak w zegarku. I to nawet nie szwajcarskim, a atomowym, właściwie odliczającym każdą mikrosekundę. Niezaprzeczalne arcydzieło.
-
Ad Astra.
Cudowna wędrówka po przepięknym i jednocześnie zabójczym kosmosie. Do zobaczenia za kilka wieków na pokładzie Enterprise. Engage! -
Pierwszy i drugi (szczególnie drugi) sezon trzeba zmęczyć dla ładnego, nostalgicznego trzeciego, który ostatecznie zamyka najlepszą generację ST-ka. Engage!
-
Prawdopodobnie najbardziej przerażający horror, jaki w życiu widziałem. Nie wiedziałem co mam w trakcie seansu robić. Czy trząść się, czekając w napięciu co wydarzy się dalej? Czy płakać widząc ludzi, którzy umierają na naszych oczach? Czy może wyć z bezsilności, że państwo rosyjskie niczego się nie nauczyło i dalej ma w poważaniu ludzie życie? Tyle emocji dostarczyło mi kilka zaledwie seriali przez całe moje 40-letnie życie. Gdy reaktor wybuchł miałem trzy lata...
-
Po kolejnym dokumencie o amerykańskim zwyrodnialcu jakoś już nic nie czuję. Wszystkie na jedno kopyto. A może nie każdy świr jest na tyle charyzmatyczny, że nadaje się na dokument?
-
Nie wychodzi poza standardowy schemat kina społecznie-zaangażowanego, choć konstrukcja serialu nawiązuje do 'Traffic' Soderbergha, gdzie obserwujemy ten sam problem z perspektywy zarówno mikro i makro. A z tym jest różnie. Aduba nie wychodzi poza schemat i gra jednowymiarowo, Kitsch dogłębnie porusza i udawania, że jest niedocenionym aktorem, z kolei Broderick całkiem nieźle poszedł w groteskę (nie zawsze udanie, ale to wina scenarzystów). Gra na różnych nutach, ale problem warty odnotowania!