-
Luca Guadagnino, nie idąc drogą tradycyjnego filmu sportowego, zrobił coś dużo lepszego. Wziął sobie z tenisa to, co go naprawdę interesuje, po czym wraz ze swoim scenarzystom w fantastyczny sposób dopasował do opowiadanej historii. Tak dla sportu, jak i dla kina, to bardzo piękny gest. Z wielką klasą i pietyzmem ukazał ich symbiozę.
-
8.528 kwietnia
- Skomentuj
-
Ma się wrażenie, jakby 130 milionów budżetu poszło tutaj totalnie w błoto, bo poza głośną obsadą nie zainwestowano w żaden element, który mógłby sprawić, że choć na chwilę najdzie nas ochota, żeby o Minus One czy jakimkolwiek innym dobrym filmie o potworach, który może się znaleźć w naszej wyobraźni podczas tego seansu zapomnieć.
-
Bo choć ten film mógł być bardziej emocjonalny, dopracowany scenariuszowo czy zwyczajnie nieco lepszy, nie sposób odmówić mu tego, że na poziomie ukazania rozterek i problemów osoby transpłciowej wybrzmiewa tak jak powinien.
-
Civil War jasno pokazuje, że Alex Garland wciąż szuka, a wzorem największych, nie chce się okopać w jednym gatunku, a wypłynąć na szersze wody. Działa to zarówno dosłownie, bo po prostu nie oferuje nam kolejnego pokręconego sci-fi, jak w i w tym sensie, że w samym najnowszym filmie w znakomity sposób łączy kilka motywów, których próżno szukać w typowym kinie wojennym.
-
Koszałka podszedł do tematu z klasą, dając dużą przestrzeń aktorom i jak tylko mógł, w pozytywnym sensie, odzierając swój film ze wszystkich potencjalnych kontrowersji i oczyszczając zakurzone karty historii. Iskry geniuszu tu jednak brakuje, głównie dlatego, że nie wykorzystuje do końca tego, co napisało życie.
-
Mimo 165 minut seansu film wydaje się nieco za krótki, a uwaga ta tyczy się głównie finałowego aktu. Historia, gdy ma już kulminację na horyzoncie, rozwiązuje się trochę zbyt szybko i może się wydawać, że kilka minut więcej i charakterystyczne dla tego seansu, jak i wcześniejszych filmów Villeneuve'a spowolnienie dobrze by jej zrobiło. Więcej mankamentów trudno znaleźć, co nasuwa jednoznaczny wniosek, że Diuna: Część druga to rewelacyjny seans.
-
Choć długimi momentami jest to sympatyczne kino, które ogląda się bez zgrzytania zębami, trudno pozbyć się wrażenia, że mogłoby go nie być.
-
Jest bezwartościową serią obrazków i stereotypów, które nie niosą za sobą nic. Nie ma tu pół pomysłu na historię, a jedynie podczepienie się pod popularny trend.
-
Poczucia cringe'u, żenady i przewidywalności przewijają się przez cały film, znakomicie się uzupełniając i tworząc pełny obraz nędzy i rozpaczy.
-
Kino młodzieżowe stworzyć jest również o tyle trudno, że trzeba balansować w nim między bardzo cienkimi granicami. Niedaleko pada bowiem błyskotliwość od boomerstwa, jak i spłycanie tematu od jego ważności. To, co dzieje się na ekranie, wykłada się na obydwu tych płaszczyznach w finale, który symbolicznie ilustruje, jak bardzo Piep*zyć Mickiewicza nie dowozi.
-
Biedne istoty to projekt oparty bardziej na kontrastach niż niedopowiedzeniach. Lanthimos nie szuka tu żadnej wartości dydaktycznej, jednak siłą jego dzieła jest wielka ochota, jaką ma się na wejście w dialog z filmem.
-
A jest to skrupulatny biznesplan, który oczekuje, że uda się stworzyć w Polsce wielkie uniwersum, oparte o ograniczony wyłącznie wyobraźnią świat bajek. Nie zawiera on jednak być może najważniejszego elementu. Dobrego i intrygującego pierwszego filmu, który pociągnąłby za sobą zaplanowaną już przecież resztę.
-
44 stycznia
- 9
- Skomentuj
-
W tym wszystkim niby świetne jest, że obchodzący za chwilę 86. urodziny reżyser dalej pozostaje niepokorny i bez względu na wszystko robi swoje. Czasem po prostu nie wychodzi.
-
4.528 listopada 2023
- 2
- Skomentuj
-
Finalnie jednak Pierwszy gol to porażka, którą możemy zapisać właściwie wyłącznie na konto reżysera. Nie wiem, czy wynika to z momentu twórczej niemocy, czy z samozachwytu, czy po trosze z obydwu tych problemów, po tym seansie jednak pozostaje czekać na powrót do formy.
-
Wiem i widzę, że dla fanów Marvela, którym jeszcze tu na czymś zależy, Marvels nie będzie seansem zjadliwym. Nie ma w nim nic, co dawałoby nadzieję na przyszłość. Kuleje praktycznie we wszystkich elementach, na które czekają ludzie, którzy chcą rozwoju.
-
Paradoks tego filmu jest właśnie taki, że łatwiej jest wykazać mu oczywiste wady, niż jednoznaczne zalety, a jednak seans należy do pozytywnych doświadczeń. To trochę podobnie, jak z tą celowością powstania oraz teorią, która mówi, że pół filmu jest na ekranie, natomiast reszta rodzi się w głowie widza. W mojej akurat tutaj urodził się film dobry.
-
Wszystko jest podane w przystępnej, a przy tym bardzo rozrywkowej formie. Maślona pokazał nam już brawurowym Atakiem Paniki, jak świetnie radzi sobie z zazębianiem pozornie niepowiązanych fabularnych mechanizmów, tutaj, natomiast idzie o krok dalej.
-
Ilość materiału w Horror Story byłaby idealna na krótki metraż, na ponad 100 minut jest jednak zbyt mała. Zbyt mała do zachwytu, wystarczająca, żeby ulepić warty zobaczenia seans.
-
Państwo Welchmanowie wzięli sobie na warsztat wdzięczny dla swojej twórczości, jednak trudny do ogrania tekst. Wraz ze swoją utalentowaną ekipą namalowali nam jednak film, o jakim mogliśmy tylko zamarzyć. Ich Chłopi działają bez najmniejszych zarzutów na właściwie każdym polu, fantastycznie odświeżając klasyka polskiej literatury nowym pokoleniom.
-
9.520 września 2023
- 3
- Skomentuj
-
Maciej Bochniak po raz kolejny potwierdza, że mimo braków, z jego kinem lepiej zgubić, niż z niektórymi znaleźć.
-
Nie chcę tutaj ferować wyroków i rankingować, na którym miejscu w twórczości Christophera Nolana znajduje się Oppenheimer, jednak zauważam jedną, myślę iż bardzo ważną prawidłowość. Ten film może być dla jego twórczości jednym z najważniejszych. Wszystko przez to, że to według mnie seans, który może przekonać dotychczasowych, powtarzających podobne tezy przeciwników, jednocześnie nie odstraszając starych i wiernych fanów.
-
Piękny, niegłupi, zabawny i pozostawiający widza w świetnym humorze.
-
Jest to film, który przekazuje wyłącznie dobre i potrzebne w dzisiejszych czasach wartości. Daleko mu jednak do największych osiągnięć studia Pixar.
-
Na moment seansu zabawia całkiem nieźle, potem jednak zostaje już tylko pustka.
-
5.513 czerwca 2023
- 1
- Skomentuj
-
Trylogia się zamyka, a James Gunn na stołku reżyserskim może się już w Marvelu nie pojawić, zakończyć trzeba więc z odpowiednią pompą. Tak też się dzieje, Strażnicy Galaktyki vol.3 to największy skalą film uniwersum od czasu Endgame. A najlepszy od jeszcze dłuższego czasu.
-
Powstał z tego kolejny znakomity, choć w kilku elementach kulejący dużo wyraźniej film. Nie polecałbym go fanom rzeczy zabawnych, zapowiadając dobrą komedię. Wszystkich innych można jednak zaprosić na trzygodzinne, wyjątkowe kinowe doznanie. Bo Ari Aster nie chce wbijać się w sztywne ramy gatunkowe.
-
Film jest najkrócej mówiąc sesją RPG, z drużyną, questami i sensowną fabułą, przeniesiona na pełen metraż kinowego seansu. Seansu, który niesie za sobą dobrą rozrywkę.
-
To film zgrabnie łączący kameralność pierwszej części z wątkami rodzinnymi z serii sygnowanej łysą glacą Vina Diesela.
-
Wszystko, co widzimy na ekranie, ma dociągnąć do jednego, mocno przewidywalnego i dość tanio podsumowanego końca.
-
Wygląda, jakby bardziej od scenarzystów napisali go sportowi marketingowcy.
-
Nie widać tu ani rozdmuchanego budżetu, ani przygody, ani dawnej magii, ani mogącego zapaść w pamięć humoru.
-
Wierzcie lub nie, jednak w tych pojedynczych sztampowych scenach jakiś śmiech udaje się znaleźć.
-
3.517 stycznia 2023
- 1
- Skomentuj
-
Whitney nie jest tutaj postacią, a dalej stojącą dla widzów za szybą ikoną popkultury. Mimo że miała jakieś tam problemy, to wygląda, jakby wszystkie pokonała głosem. Karty historii mówią jednak, że było troszeczkę inaczej. Że problemy nie były tylko jakieś, że doprowadziły do ostateczności i głos z nimi nie wygrał. A to główny argument, który stawia film na najbardziej wstydliwej półce. Tych, które są absolutnie bezcelowe.
-
Trudno mi jest nie lubić tego filmu. Nie uosabia on żadnego z największych problemów, jakie mają współczesne blockbustery. Nie jest ani produktem taśmowym, bo widać, że rządził tu bardziej James Cameron, niż jakikolwiek producent czy studio, ani nie jest brzydki i zrobiony po łebkach, bo wizualnie potrafi stanowić wzór czasem nawet na poziomie tego, który mieliśmy okazję obserwować przy okazji pierwszej części.
-
Mamy bowiem prawdopodobnie do czynienia z jednym z ważniejszych i bardziej spektakularnych powrotów wielkiego mistrza ostatnich lat.
-
9.529 listopada 2022
- 1
- Skomentuj
-
Reżyser wyszedł jednak z tarczą, oferując historię z zachowaniem idealnego balansu. Już od pierwszych kadrów, jest tu oczywiście hołd dla Chadwicka Bosemana. Ważniejsze jest jednak wszystko, co dzieje się poza tym. Pożegnanie nie zasłania historii, która jest najbardziej spójną i najciekawszą w całej IV fazie.
-
Cały ten film jednak też można postawić po stronie przyjemności. W dodatku, jak wspomniałem wcześniej, a co nie jest we współczesnej popkulturze oczywiste, tradycja chodzenia na Listy do M. jest absolutnie nieszkodliwa. Boli tylko czasem to marnowanie zdolnych aktorów do tak kiepskich scenariuszy.
-
Zawiera całkiem zgrabny komentarz społeczny, który wplata między tatrzańskie miejscówki z gracją.
-
Wygląda jak podrzucone przez konkurencję kukułcze jajo, które miałoby wsadzić Warnerowi kij w szprychy.
-
To bez dwóch zdań najciekawiej obsadzony film roku. Sama obsada nie zapewni jednak ogromnej jakości.