-
W "To może boleć" Christos Nikou pochyla się nad romantycznym wymiarem dobierania się w pary, kreując wizję świata niemal antyromantycznego.
-
Utrzymany w Fincherowskim stylu thriller kryminalny, który idealnie wypełnia definicję angielskiego terminu "slow burn".
-
To film ważny, bo stanowiący głos w dyskusji o seksualności młodych kobiet, ze szczególnym uwzględnieniem momentu inicjacji.
-
Wkłada kij w mrowisko, podejmując dyskusję na temat patriarchatu, feminizmu i wszystkiego, co pośrodku. I właśnie to "pośrodku" zdaje się najbardziej interesować duet...
-
Wydaje się, że Christopher Nolan wreszcie nakręcił swojego "Oscar contendera" - polityczno-wojenna tematyka rzadko bywa pomijana przez Akademię, a i kreacje aktorskie nie powinny przejść bez nominacji. Czy jednak Oppenheimer ma to "coś", by przekroczyć Rubikon i wreszcie przynieść cenionemu filmowcowi upragnioną statuetkę? Trudno dziś wyrokować, ale ze względu na "ciężar" tego dzieła spodziewam się, że Oppenheimer może być jednym z faworytów oscarowego wyścigu.
-
Choć nie miałem wygórowanych oczekiwań, po seansie Pana Samochodzika i templariuszy czuję się mocno zawiedziony, bo naprawdę miałem nadzieję mile się zaskoczyć. Tymczasem film Nykowskiego do coraz dłuższego szeregu remake'ów, które stanowią potwierdzenie tezy, iż pewnych dzieł nie powinno się ruszać...
-
Sam Mendes ulega pokusie, by mówić zbyt wiele i zbyt dosłownie, by jego film traktować w kategoriach głębokiego przeżycia.
-
To być może zbyt banalna analogia do świata muzyki, ale w "Tár" rzeczywiście nie ma ani jednej fałszywej nuty.
-
Wciąga w opowiadaną przez siebie historię przede wszystkim oszałamiającą atmosferą.
-
Warto jednak sięgnąć po Trolla, choćby tylko po to, by przekonać się, że potężne hollywoodzkie studia nie mają monopolu na widowiskowe "monster movie" - można je robić także w Europie. I tak, mówię przede wszystkim do was, polscy filmowcy...
-
Wszystko w "Planie lekcji" jest wtórne i odtwórcze, zrobione po linii najmniejszego oporu, a w dodatku przez w większości średnio utalentowanych wykonawców.
-
"Wielorybowi" znacznie bliżej do teatru niż kina, także za sprawą emocjonalnej głębi tej historii.
-
To film należący do najbardziej przerażającej kategorii - horrorów do bólu realistycznych.
-
Bardzo przyzwoity francuski kryminał policyjny.
-
Jennifer Lawrence w roli Lynsey jest znakomita - to jedna z tych surowych, naturalistycznych kreacji, które zazwyczaj zwracają uwagę kapituł przyznających najważniejsze nagrody.
-
Klasyczny melodramat, który przy odrobinie lepszym wykonaniu i większych umiejętnościach pierwszoplanowego aktora mógłby stać się naprawdę chwytającą za serce.
-
Prawie jak "System", tylko po aktualizacji.
-
Przy wszystkich warsztatowych niedostatkach "Dziki wiatr" to interesująca filmowa przygoda, pozwalająca na poznanie nieco innej kultury tworzenia filmów.
-
Jeden z najbardziej błyskotliwych horrorów roku.
-
Bardzo solidne kino kryminalnego niepokoju, które zapewne najmocniej przemówi do rodziców.
-
Okazuje się, że jeśli jest się entuzjastą takim jak Bartosz M. Kowalski, można z powodzeniem postraszyć polskich widzów, a przy tym zrobić to na takim poziomie, że i za oceanem nie byłoby...
-
Widowiskowo zrealizowany film Edwarda Bergera tak naprawdę nie wnosi do interpretacji prozy Remarque'a niczego nowego - ale nie musi.
-
Jessica Chastain przypomina, dlaczego jest jedną z najlepszych w branży.
-
Baby Broker to - pomimo swej hollywoodzkości - film niesłychanie mądry i czuły, a to właśnie te dwie cechy są immanentnymi elementami twórczości Hirokazu Kore-edy.
-
Jest jedną z ciekawszych i naprawdę porządnie zrealizowanych horrorowych propozycji tej jesieni.
-
Skądinąd celnie już samym tytułem punktuje do bólu polską przypadłość wmawiania innym, co jest dla nich lepsze, ale trochę razi tu momentami rozbrajający brak konsekwencji Anki i Grześka.
-
Liczyłem, że Przegonić demony będzie jedną z tych niepozornych perełek gatunku, zrealizowanych na znikomym budżecie, ale pomysłowych i wiernych istocie konwencji kina grozy. Niestety, film Bena Steinera dołącza do legionu horrorowych półprodukcji, których lepiej unikać podczas halloweenowych seansów grozy.
-
Przed nadchodzącym wielkimi krokami Halloween warto wiedzieć, że "Bunkier strachu" należy omijać szerokim łukiem.
-
Dość pobieżnie opowiada o okresie przygotowawczym do igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, nieco po macoszemu traktując relacje z samych meczów. Nie znajdziemy tu też żadnych "brudów" ani złych emocji - całość to raczej laurka dla kraju, trenera i drużyny, która pod wodzą Krzyżewskiego zdobyła pięć złotych medali najważniejszych imprez: trzy olimpijskie i dwa mistrzostw świata. Ale to chyba wystarczająco dużo, by zasłużyć na dokument od Netflixa, prawda?
-
Dramat z krwi i kości, stawiający ważne, choć niełatwe pytania i raz jeszcze udowadniający, że "prawdziwi bohaterowie nie noszą peleryn".
-
Niestety, autentycznie interesujących i jakościowych produkcji aktorskich dla całej rodziny, zwłaszcza tych poruszających tematykę zbliżającego się Halloween, jest dziś jak na lekarstwo. Właśnie dlatego ten całkiem przeciętny, ale momentami dość uroczy film Netflixa stanowi jedną z niewielu wartościowych propozycji, by wziąć należyty filmowy rozbieg przed coroczną akcją "cukierek albo psikus". Nawet jeśli, tak jak główny bohater Klątwy Bridge Hollow, niekoniecznie przepadacie za tym świętem.
-
Stanowi jeszcze jeden dowód na to, że 70-letni Liam Neeson wciąż ma w sobie wystarczająco dużo charyzmy, by "pociągnąć" rozgrywające się w szybkim tempie kino akcji.
-
Bez wątpienia trafi kiedyś na któryś z licznych przeglądów kina tak złego, że aż dobrego.
-
Zlepek tanich, często efektownych sztuczek, które jednak są zbyt nachalne, by traktować je poważnie.