-
Właśnie ta niepewność sprawia, że "Impostor" to więcej niż tylko solidne, horrorowe rzemiosło. Nie jest to jednak klasa zeszłorocznego "Hereditary" czy klasycznego "Omena".
-
Jest arthouse'ową petardą grozy - niezależną od hollywoodzkich mód, za to zobowiązaną wobec twierdzeń Lacana.
-
Kompozycje muzyczne nie zostawiają już złudzeń - nawet jeśli reżyser miał artystyczne zapędy, nałożono mu na to płachtę zachowawczego, nudnego horroru. Jeśli więc żyjemy w dobie renesansu gatunku, to warto zostawić akurat to dziecko na dnie wspomnianego wcześniej zapadliska. Niech sobie siedzi i nie straszy widza, bo zdecydowanie mu to nie wychodzi.
-
Niestety poza sprawnością w operowaniu gatunkowymi kalkami Cronin nie ma widzom nic do zaoferowania. Jego opowieść jest przezroczysta, a zbudowany klimat pozbawiony emocjonalnej intensywności, przez co utrudnia widzom zaangażowanie się.
-
Na tle sztampowych i niewiarygodnych amerykańskich horrorów wypada naprawdę dobrze. Nie jest to może kino klasy Czarownicy czy Babadook, ale dla miłośników gatunku rzecz na pewno godna uwagi.
-
To film aspirujący, zarówno do bycia zwykłym, popcornowym straszakiem, jak i posthorrorem z silną warstwą metaforyczną. Problem w tym, że takie połączenie zwyczajnie jest niemożliwe.
-
Nawet na nudny wieczór nie poleciłbym tego "horroru", zwyczajnie szkoda czasu. The Hole in the Ground nie da ci tego, co powinien dać Ci przyzwoity horror.
-
Problemem nie jest jego slow-burnowa forma - tej mógłbym poniekąd przyklasnąć - a zupełnie przeciwstawne upodobanie do jump scare'ów. Strachy na lachy - tak można by określić metody, za pomocą których buduje Cronin grozę. Popcornowe efekciarstwo spłyca wymowę "The Hole in the Ground", powoduje, że całość nabiera jałowego charakteru. Oryginalniejszym, ciekawiej zarysowanym horrorem irlandzkim okazali się już nawet "Wyleczeni" - a wcale nie była to produkcja pozbawiona wad.
-
Posługuje się znanymi schematami, próbując nas przestraszyć. Jednak wbrew jego woli widz nie da się zaskoczyć fabularnymi sztuczkami, pomimo miłej dla oka oprawy wizualnej.
-
5.714 września 2019
-
-
Niezły horror - w każdym razie lepszy od jego polskiego tytułu.
-
Bardzo obiecująca podbudówka filmu, jednak reżyser decyduje się pokopać głębiej, i w trzecim rozdziale cała fabuła ucieka w klimaty metaforyczne, stając się coraz bardziej energiczna i zagmatwana. Ale nawet mimo tego chaosu oraz typowej dla gatunku umowności, Impostor to niezwykle atmosferyczna przejażdżka dla fanów gatunku!
-
Debiutujący w pełnometrażowym kinie Lee Cronin udowadnia, że jest utalentowanym twórcą i w przyszłości może dostarczyć fanom gatunku wiele radości, jednak nazywanie "Impostora" najlepszym horrorem 2019 roku wydaje mi się zdecydowanie przedwczesne. Brakuje twórcy jeszcze rzemiosła Jordana Peele'a, umiejętności zniuansowania treści Roberta Eggersa czy choćby zrozumienia konwencji godnego Ariego Astera.
-
Dobrze, że od czasu do czasu powstaje taki nieco odtwórczy film. A przynajmniej ja się cieszę, bo przypomina mi to, dlaczego film grozy czasem zapada mi w pamięć już po tym, gdy strach przestaje wyostrzać zmysły.
-
Spora część widowni może poczuć się zawiedzona pretekstowym finałem i brakiem odpowiedzi na co istotniejsze pytania, film Cronina docenią jednak szczególnie ci lubujący się w wolniejszym tempie opowieści, gdzie interpretacja wielu wydarzeń spoczywa na barkach odbiorcy.
-
7.521 lutego 2019
-
-
Mogę więc orzec, że fabularnie jest bez rewelacji. Inna sprawa wykonanie. Tu zarówno na poziomie aktorstwa, jak i całej otoczki realizacyjnej tworzącej klimat filmu jest o wiele lepiej.
-
5.913 maja 2019
-
-
Solidne, niskobudżetowe rzemiosło, którym reżyser upomina się o szansę na pokazanie wszystkich swoich umiejętności w filmie z nieco większym budżetem.
-
Jeszcze 10-15 lat temu Impostor mógłby być interesującym zjawiskiem, dzisiaj natomiast jawi się jako zachowawcze i przewidywalne widowisko, które może stanowić wartościowy wpis w portfolio obsady i reżysera, ale nie jest w stanie zadowolić żadnej ze swoich grup docelowych.
-
Nawet aura spowijająca miasteczko jest słabo wykorzystana. Podobnie jak film na którym można jedynie wypróbować kinowe fotele czy nadają się do wygodnego ułożenia.
-
Dobrze odrobiona praca domowa, którą reżyser potem pokaże większym studiom filmowym gdy będzie prosić o większy budżet. Do Ariego Astera Croninowi sporo brakuje, ale bawiłem się nieźle.
-
Widowisko dla wielbicieli nawiedzonych dzieci i niewyjaśnionych dziur w ziemi i raczej tylko dla nich, bo nie jest to nic, za czym przeciętny widz grozy, by zatęsknił.