Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Lubię kino i udaję, że się znam na filmach :')

  • Dołączył: 25 września 2018
  • To świetnie napisany, zagrany oraz nakręcony film, który wciąga widza od pierwszej minuty i nie puszcza go aż do końca. Potrzebujemy więcej takich projektów na takim poziomie.

  • To kolejny, świetny film Quentina Tarantino, w którym na każdym kroku odczuwa się miłość twórcy do kina lat 60. Całość zachwyca scenariuszem, reżyserią, klimatem, aktorstwem, warstwą techniczną... po prostu niemalże wszystkim. Niektórzy będą mieli jednak trochę problem z mocno wolnym tempem. Ja nie miałem.

  • Pewnie wielu nie podejdzie to tempo oraz struktura historii, ale ja to bez problemu kupiłem i dałem się wciągnąć w klimat Hollywood tamtych lat. Wszystko dzięki wspaniałej reżyserii i scenariuszowi oraz niezwykle dopracowanej warstwie technicznej. Mi nic więcej nie potrzeba.

  • Widać, że twórcom zależało mocno na oddaniu jak najlepiej świata Pokemonów. Co prawda fabularnie to typowy standardowy film detektywistyczny pełen schematów i oczywistych na kilometr zwrotów akcji, ale całość nadrabia Ryanem Reynoldsem, nie najgorszymi głównymi bohaterami oraz niezłym humorem. To jest jedna z niewielu udanych adaptacji gry wideo.

  • Jeżeli nie przeszkadza Wam jechanie na mięsie wymawianym i wyrywanym w praktycznie takich ilościach jak u Vegi, tylko że razy dziesięć, to lećcie spokojnie na "Hellboya". Cieszcie się komputerowo wygenerowaną krwią, którą żywcem wymponowano z pierwszej ekranizacji "Mortal Kombat", i scenami walk, które w najlepszym wypadku wyglądają jak cutscenki z tych gorszych gier na PS4. Reszta niech lepiej nie. Po prostu nie. Nie. Nie, nie, N I E.

  • Bardzo sprawnie zrealizowany błockbusterek - żarty grają tak jak trzeba, Brie Larson jest fantastyczna, akcja błyszczy aż miło (choć uspokoiłbym nieco montaż), po prostu strasznie przyjemnie się to ogląda. Takie 6/10, tylko że o oczko wyżej, czyli 7/10, ale takie z ogromnym serduchem.

    Niby przewidywalny, niby parę zgrzytów, niby zapomnę o nim za parę dni, ale ciul - świetnie się na nim bawiłem ♥️♥️♥️. Co moje, to moje.

  • Pierwsza połowa to totalny burdel w kwestii połączenia ze sobą klimatu i stylów - raz włącza się powolny snuj podobny do ciszy przed burzą z "Johna Wicka", a raz obrzydliwa, ohydna, głośna, sprośna i głupawa komedia, która na siłę stara się być kuul, zabawna i na granicy dobrego smaku. Dopiero po godzinie uświadamia sobie, co stracił i staje się przeciętną, fatalnie zmontowaną, ale i intrygującą rozwałką, którą powinien być od SAMEGO POCZĄTKU. Oglądać od drugiej połowy, będzie fajniej.

  • Ojjj, film z pewnością podzieli widzów. Jak lubisz świadomy kicz i beztroską zabawę formą jak figurkami w piaskownicy, to James Wan przygotował dla Was podróż do krainy falujących włosów, tęczy, fenomenalnych scen akcji i ośmiornic grających na perkusji. Jak nie, to będziesz rzygał tą tęczą.

  • W drugiej połowie mocno się wije bez celu i nie wie, kiedy ma się skończyć, ale za to, że pierwsza połowa mnie bez opamiętania oczarowała ("SHALLOOOOOOOW"!), a całość kończy się naprawdę mocnym i odważnym akcentem, należą się brawa - no bo, damn, jak na debiut reżyserski mamy dzieło prawie że znakomite. Keep going, Bradley.

  • Po seansie "Creed II" muszę iść do dentysty, bo mam boleśnie pokrwawione dziąsła od tego ciągłego zaciskania zębów po każdym mocno wymierzonym na ekranie ciosie (czytaj: po każdym ciosie) - płakałem razem z Adonisem, gdy zaniósł córeczkę na siłownię i gdy w końcu doszło do ostatecznej walki wielkich tatuśkowych ambicji z brutalną i przyziemną rzeczywistością. Bo trzeba walczyć o swoje, ale wiedzieć, kiedy się pohamować. Potężna dawka emocji.

  • Film, w którym każdy znajdzie coś dla siebie - negatywnie nastawieni do Kościoła znajdą tu swoją znienawidzoną "mafię katolicką", pozytywnie nastawieni będą tu mieli dowód, że księża to też ludzie, a neutralnie nastawieni do tej całej medialnej i społecznej szopki otrzymają porządnie wykonany film - zgrabna intryga, fenomenalne aktorstwo i częste walenie widza obuchem siekiery po łbie. Typowy Smarzowski. Nie najlepiej, ale i nie najgorzej.