Karolina Dzieniszewska
Krytyk-
Elena Trapé trzyma się quasi-dokumentalnej poetyki, pozbawionej niewiarygodnych zwrotów akcji i nieautentycznych emocji. W jej bohaterach uczucia podskórnie buzują, a Berlin nie przypomina pocztówki czy miasta, w którym bezpiecznie można się zagubić - operator Julián Elizalde portretuje urbanistyczną przestrzeń w brudny, surowy sposób, zarazem oddając jej wielowarstwowość.
-
Surowy i tajemniczy "High Life" okazuje się zatem filmem dziwnym, nieprzystępnym i niezrozumiałym. Nastrój i rytm to za mało, żeby ukryć scenariuszowe klisze, drętwe dialogi i niedomagającą dramaturgię. Natomiast rozegrana na trzech planach czasowych opowieść, mająca wyjaśnić jak Monte ze swoją niedawno urodzoną córką zostali sami w statku kosmicznym, wyraźnie plącze się i niepotrzebnie komplikuje.
-
"Siedem lat jednej nocy" dalekie jest od sentymentalnego filmu o żałobie. Reżyser wykorzystuje poetyckie, oniryczne sekwencje, żeby ukazać narastający w Hyeon-soo Choi obłęd wywołany brakiem kary. Jednak ten film to przede wszystkim thriller, w którym na końcu będzie na pewno krwawo, bezlitośnie i zaskakująco.
-
Jest więc kolejnym muzycznym produkcyjniakiem dla młodzieży, wzbogaconym o regionalne szczegóły z polsko-czeskiego pogranicza i animowane wstawki, ilustrujące refleksje głównego bohatera wygłaszane zza kadru. Niestety, ten ostatni element jeszcze bardziej podkreśla infantylizm "Muzykantów".
-
Jest to taki film, przy którym czasem można pomyśleć: "też tak mam" i poczuć się odrobinę lepiej, nawet jeśli aura za oknem jest skrajnie odmienna. Jednocześnie to dzieło pozbawione stricte polskiego defetyzmu - owszem, nieszczęścia chodzą parami, ale finalnie udaje się zachować względną pogodę ducha i utrzymać balans.
-
Pozostanie małym-wielkim dziełem o odrobinę westernowej strukturze, z jedną z najważniejszych ról Brando, mającego w sobie coś z nihilisty, a coś z romantycznego outsidera.
-
Aktualność Psów wynika zapewne z tego, że są nie tylko zanurzone w ówczesnym czasie, ale opowiadają o fiaskach kolejnych wartości, takich jak przyjaźnie czy miłość. Ubecy próbują trzymać się razem, bo psy to przecież zwierzęta stadne, co nie może skończyć się dobrze w sezonie odstrzałów oraz porządków.
-
Z dzisiejszej perspektywy film Machulskiego to wciąż niewyczerpana skarbnica kultowych już cytatów, które weszły do języka potocznego. Niewymuszony, inteligentnie wpleciony w fabularną tkankę humor to kolejny obok soundtracku Kuby Sienkiewicza atut.
-
Raczej niestosowne byłoby traktowanie kultowego już filmu Gondry'ego i Kaufmana jako onirycznego science fiction z potencjałem na kino akcji mówiące o sile pamięci. Jednocześnie Zakochany bez pamięci obywa się bez widowiskowych wyznań i manifestacyjnych gestów, którymi lubią posługiwać się twórców historii miłosnych. Jest raczej dziełem wyciszonym, mocno skoncentrowanym wokół bohaterów oraz ich relacji, odrobinę melancholijnym i nostalgicznym zarazem.
-
Jeden z pierwszych i najważniejszych filmów francuskiej Nowej Fali.
-
Widać w filmie swobodę twórczą oraz odpowiedni budżet, który pozwolił "ożywić" superświnkę bez poczucia zażenowania i zazdrości o efekty z filmów o superbohaterach.
-
Audiard udowadnia, że aby zrealizować świetne kino gatunkowe na swoich zasadach, nie trzeba uciekać sie do postmodernistycznych gier.
-
Być może nie pasuje do festiwalowych realiów, ale na pewno sprawdzi się na repertuarowych seansach jako poruszająca historia o blaskach i cieniach sławy oraz miłości.
-
Intrygujące przedstawienie prerii i wyśmienite aktorstwo nikną wobec chwilowej nudy i przewrotnie powywracanych schematów.
-
To mogła być wiwisekcja związkowych problemów podsycanych przez pożądanie i niewypowiedziane urazy, ale zamiast tego jest nudny i wtórny romantyzm, nikomu już niepotrzebny i nikogo niewzruszający.
-
Historia o osamotnieniu w związku i rodzicielstwie, która przeradza się w chropowaty i do bólu szczery portret kobiety podporządkowanej zasadom małej społeczności.
-
Jest powrotem do przeszłości i pierwszej części - bawi, wzrusza, no i przede wszystkim opowiada o okołoświątecznej miłości.
-
Szalona komedia romantyczna osadzona w realiach wojny po to, by można było wykorzystać więcej różnorodnych żartów i gagów, całkiem zabawna, ale raczej bez drugiego dna.
-
Niezwykle cieszy to, że kreatywna warstwa wizualna idzie w parze z niebanalnym podejściem do filmowej biografii. Dzieło nie jest zupełnie pozbawione wad, bo można zarzucić mu kilka scenariuszowych uproszczeń spowodowanych głownie ograniczeniami medium. Jednocześnie są one jego największymi atutami, które czynią z Twojego Vincenta artystyczny neo-noir, o którym nie śniło się malarzom.