Przemysław Kowalski
Krytyk-
Leaving Neverland to obraz, z którym każdy musi zmierzyć się sam, by wyciągnąć własne wnioski. Kontrowersji jest tu co nie miara, a sam film oddziałuje na widza w sposób trudny do opisania.
-
Nie ustrzega się błędów w postaci nierównego tempa, a także całkiem sporej ilości banałów. Na niedociągnięcia można jednak przymknąć oko, bowiem w zamian dostajemy kapitalną muzykę, niezwykle autentyczny duet aktorski oraz prawdziwe emocje.
-
Z całą pewnością niecierpliwie będę wyczekiwał kolejnego dzieła reżysera, a sama Ex Machina trafia na górną połówkę moich ulubionych filmów.
-
Niepodważalne atuty w postaci aktorstwa oraz wciągającej akcji stanowią o sile koreańskiej produkcji, będąc zarazem wystarczającymi argumentami, by z dziełem Skin-yeon Wona się zaznajomić.
-
Kapitalnie wykreowany nastrój ciągłego niepokoju i swego rodzaju osaczenia wręcz wylewa się z ekranu, chwytając widza za gardło! Jeśli dodamy do tego świetne aktorstwo oraz - jak się okazało - całkiem zmyślny scenariusz, otrzymujemy dzieło, któremu z pewnością warto poświęcić czas.
-
Jest napięcie, jest klimat i generalnie niemal wszystko jest tutaj na swoim miejscu.
-
Nie zapisze się wielkimi zgłoskami w światowej kinematografii, nikt raczej nie uzna go za wybitny, jednak jest to całkiem zjadliwa produkcja na jeden raz. Strona wizualna zachwyca, Natalie Portman po raz kolejny udowadnia, że aktorką jest wielką, a wszystko to okraszone zostało odrobiną nudy i kilkoma świetnymi scenami.
-
Wychodząc z kina, byłem bardziej niż zadowolony, pośmiałem się, wciągnąłem w akcję, bohaterowie byli sympatyczni.
-
Obraz pełen sprzeczności i ogromu emocji, pokazujący, że nawet niesportowemu sportowcowi możemy zawdzięczać dwie godziny kinematograficznej uciechy i żadna minuta nie wyda się czasem straconym.
-
Piękny ukłon w stronę klasycznych azjatyckich straszaków.
-
Nowy Pennywise wywołuje ciarki na plecach, młodzi bohaterowie spisują się świetnie, historia wciąga tak, że nie sposób oderwać wzroku od ekranu.
-
Działa na widza na kilku płaszczyznach jednocześnie i chyba to należy uznać za największy sukces tak reżysera, jak i samej produkcji. Osobiście muszę przyznać, że nastawiałem się na poprawny, może nieco ckliwy obraz, który obejrzę, być może sprawi mi trochę frajdy, a kto wie - być może nawet wzruszy. Dostałem o wiele więcej!
-
Dzięki połączeniu kina niszowego z tym przyswajalnym dla przeciętnego "niedzielnego kinomana", a także poruszeniu tematów, nad którymi warto zatrzymać się i zastanowić, udało się stworzyć obraz, który na długo zapada w pamięć.
-
Przypadł mi do gustu i spędziłem na kinowej sali 2 przyjemne godziny, nie było dłużyzny, wciągnęło, jedna bardzo dobra rola, było miło.
-
Nie jest to dzieło wielce wybitne czy ambitne, nie jest również takim, które zasługuje na szczyt boxoffice, jednak jako czysta rozrywka sprawdza się znakomicie. Nie pozwala na chwilę nudy, dobrze zagrane i przedstawiające historię powszechnie mało znaną.
-
Był klimat, było napięcie i świetna gra aktorska, nawet kobiety, która... tylko leży. Było wszystko, czego ten tytuł potrzebował, by było o nim głośno latami i generalnie jako całość Jane Doe - mówiąc kolokwialnie - i tak daje radę. Pozostaje jednak uczucie niedosytu.
-
Jakby nie patrzeć, Kosogłos nadal jest blockbusterem, który przyciągnie do kin multum widzów, jednak obraz sam w sobie naprawdę się broni. Aktorsko wypada bardzo dobrze, ponieważ na medal spisali się Sutherland, wcielający się w postać Gale'a Hawthorne'a Liam Hemsworth, a także - co chyba oczywiste - Jennifer Lawrence.
-
Fabularnie jest naprawdę dość kiepsko, z kolei ciasny klimat okraszony fantastycznymi zdjęciami i jeszcze lepszą muzyką, robi o niebo lepsze wrażenie. Czy jest to debiut udany? Wbrew temu, co być może można wywnioskować z powyższej opinii, uważam że summa summarum - tak, jest całkiem nieźle, zwłaszcza biorąc pod uwagę, na co porwał się młody reżyser.