Podróż do Szwecji po odbiór nagrody Nobla staje się dla pisarza i jego żony pretekstem do spojrzenia wstecz na ich wspólne życie.
- Aktorzy: Glenn Close, Jonathan Pryce, Christian Slater, Max Irons, Harry Lloyd i 15 więcej
- Reżyser: Björn Runge
- Scenarzysta: Jane Anderson
- Premiera kinowa: 7 września 2018
- Premiera światowa: 12 września 2017
- Dodany: 30 lipca 2018
-
Szczęśliwie, "Żona" nie wpada w pułapkę nazbyt intelektualnego, przemądrzałego kina. Oferuje ciekawą, niebanalną historię.
-
Solidne kino ze znakomitą kreacją Close, która może jej zapewnić siódmą nominację do Oscara, jednak powątpiewam, żeby aktorka wygrała. Film jest warty obejrzenia głównie dla niej.
-
Rewelacyjna Glenn Close w kameralnym dramacie o widmie noblowskiego skandalu, który dla wielu kobiet może mieć gorzki posmak układu, jaki funkcjonuje w ich domach.
-
Znakomite dialogi i aktorstwo, umiar w stosowaniu środków wyrazu, formalna przejrzystość i niebanalna tematyka.
-
Błyskotliwy dramat obyczajowy i coś więcej niż kolejna historia o niedocenianej kobiecie.
-
Choć w "Żonie" do kinowego geniuszu z pewnością daleko, to pytanie, jakie stawiają twórcy, pozostaje pasjonujące.
-
Inteligentny dramat z fenomenalną rolą Glenn Close.
-
Słowem "złudzenie" w najlepszy możliwy sposób opiszemy wartość relacji poszczególnych bohaterów. Owym złudzeniem karmieni są widzowie, filmowy świat z uwzględnieniem każdej przebywającej w nim postaci, a na samym końcu karmiona złudzeniem szczęścia pozostaje Joan.
-
Byłby płaskim dyskursem na temat podporządkowania kobiet mężczyznom, gdyby nie wspaniałe wielowymiarowe role Glenn Close i Jonathana Pryce'a. Ich postaci są z krwi i kości - ani przez chwilę nie szeleszczą papierem. A poza tym wszechobecny, subtelny humor i prawda psychologiczno-obyczajowa sprawiają, że oglądając go snujemy gorzkie refleksje natychmiast rozładowane dystansem.
-
Runge w pomysłowo rozpisanej fabule, potrafiącej trzymać w napięciu i zmuszać do niecierpliwego wyczekiwania na kolejne zwroty akcji, skomentował nie tylko częste zjawisko kabotyństwa wielkich twórców i nieadekwatności medialnego obrazu względem oryginału. Przede wszystkim opowiedział o zdominowanej przez męskie spojrzenie kulturze, która się zmienia, ale niestety niewystarczająco szybko.
-
Żonę świetnie się ogląda ze względu na scenariusz i kreacje aktorskie. Postaci są pełnowymiarowe. Dopracowane. Takie, z którymi możemy się łatwo utożsamić.
-
Trudno jednak nie przyklasnąć reżyserowi, bo mimo przewidywalności historii, dałem się temu opowiadaniu pochłonąć. Problem w tym, że po paru dniach nie pamiętam już tekstu epilogu, a co dopiero nazwiska autora.
-
Bardzo gorzki, sprawnie opowiedziany oraz tak cudownie zagrany, że wznosi to całość na wyższy poziom.
-
Siłę ognia "Żony" stanowią aktorzy. Glenn Close i Jonathan Pryce tworzą mocne portety, ale też wyśmienicie współgrają.
-
Wspaniałe aktorstwo i świetnie uszyte dramaturgicznie sceny.
-
Ten rasowy, bardzo sprawnie zrealizowany i fenomenalnie zagrany dramat psychologiczny ogląda się świetnie.
-
Niestety momentami zbyt przypomina teatr telewizji, przez co chwilami Żonę ogląda się ze znużeniem. Całość jednak wypada dobrze i jest to porządny, dający do myślenia film.
-
Będąc sprawiedliwym trzeba przyznać, że dzieło szwedzkiego reżysera ma niewiele słabszych momentów. Jest równe, gładko się ogląda, nie wpędza w nudę. Jednocześnie nie zaciekawia na tyle, aby widz naprawdę wpadł w nurt historii.
-
To jednak do Joan należy ta historia. I ewidentnie to po jej stronie ma się znaleźć sympatia widza. "Żona" jest w tym podejściu konsekwentna, bo niemal każdy kadr jest tu rozświetlony, dosłownie i w przenośni, przez obecność Glenn Close.
-
Największym atutem "Żony" okazują się kreacje aktorskie.
-
Bardzo mięsiste, wiarygodne i świetne zagrane kino, które nie niesie naddatku dramatycznego, a o taki bardzo łatwo w opowiedzianej przez Bjorn Runge historii.
-
Dobrze zrealizowana, wciągająca historia o roli kobiety i relacji w małżeństwie, lecz także o sukcesie oraz ambicjach z literaturą w tle. Film ogląda się z dużą przyjemnością i zaciekawieniem, lecz jednocześnie pozostawia po sobie wrażenie oraz wiele refleksji.
-
Od początku do końca stanowi feministyczną wariację na temat jednego z najpopularniejszych filmowych motywów - wiernej żony stojącej u boku męża-geniusza. Choć dla wielu będzie przez to ofiarą hollywoodzkich trendów, które nakazują obecnie opowiadać z kobiecej perspektywy, daje to filmowi siłę, by skłaniać do refleksji.
-
Film jest siłą rzeczy oparty na dialogu i ma umiarkowane tempo, a mimo to historia wciąga, bohaterowie fascynują, a wszystko razem składa się na bardzo udany seans.
-
Dobry materiał, który został zaprzepaszczony w rękach średniego reżysera. Mógł z tego powstać film przełomowy, który zburzyłby bariery społeczne i byłby przełomem w współczesnym pojmowaniu feminizmu. Niestety, nie wyszło.
-
Jest dziełem pozornym, wbrew oczekiwaniem urasta do dużo wyższej rangi niż się spodziewano. Staje się rozognionym głosem w sprawie patriarchalnego systemu rozporządzania rolami w społeczeństwie.
-
Runge po mistrzowsku porusza się w czasie i przestrzeni, pozwalając wybrzmieć drobnym, ale niezmiernie istotnym wątkom. W efekcie otrzymujemy nietuzinkowy dramat, w którym trudno wskazać najsłabsze ogniwo.