Esensja
Źródło-
Song proponuje raczej trzeźwiejsze, ale nie pozbawione uroku spojrzenie na gatunkowe schematy, mówiąc wprost: to, że love story nie rozgrywa się w niesamowitych okolicznościach, nie znaczy, że jest w czymkolwiek gorsze.
-
Wszystko to sprawia, że początek drugiego sezonu wypada bardzo obiecująco, bo z jednej strony z dużym zainteresowaniem obserwujemy rozwój dobrze nam już znanych postaci, a z drugiej strony ożywczo na fabuły wpływają nowe wątki. Można mieć nadzieję, że w kolejnych odcinkach będzie jeszcze ciekawiej.
-
Niespodziewane zagrożenia często wymagają podjęcia nietypowych działań. Przekonamy się, że właśnie w taki sposób w kryzysowych sytuacjach postępują brat Dzień i Salvor Hardin.
-
Przeskoki czasowe w tym odcinku nie tylko nie naruszają spójności fabuły, lecz z jednej strony pozwalają nam zyskać szerszy obraz podstaw rozwoju Imperium Galaktycznego, a z drugiej potęgują nasze zainteresowanie tajemniczym obiektem na Terminusie.
-
Proces Hariego Seldona zakończył się co do zasady zgodnie z jego oczekiwania, dlatego teraz możemy obserwować, jak przebiega podróż jego zwolenników na Terminusa. Co istotne, w jej trakcie dochodzi do naprawdę zaskakujących zdarzeń. Sporo dzieje się też na Trantorze, gdzie trwa dochodzenie w sprawie ataku na Gwiezdny Most.
-
Zagorzali fani twórczości Isaaca Asimova raczej nie mogą być zachwyceni serialem Apple TV+, gdyż jego twórcy naprawdę daleko odeszli od literackiego pierwowzoru - co widać już w pierwszym odcinku. W efekcie fabuła może okazać się zaskakująca również dla osób dobrze znających powieść.
-
Finał pierwszego sezonu można uznać za całkiem satysfakcjonujący, ale zarazem jest on jednak niepotrzebnie przekombinowany, bo mimo wszystko trudno uwierzyć w przemianę, jaką rzekomo przeszedł seryjny morderca.
-
Spektakularne odkrycie ciał kolejnych ofiar z jednej strony oznacza dla Collins i Redcliffe konieczność szybkiej weryfikacji dotychczasowych ustaleń, z drugiej zmusza panią burmistrz do podjęcia decyzji o przedwczesnym zakończeniu Festiwalu Zimy. W dodatku mieszkańcy Deadloch cały czas bacznie obserwują działania policji, a sytuacja w mieście robi się coraz bardziej napięta. A scenarzyści przygotowali w tym odcinku jeszcze kilka niespodzianek!
-
Nie żebyśmy nie widzieli takich problemów w dziesiątkach innych filmów o dorastaniu... Jednak w dzisiejszych czasach stworzenie czysto oryginalnej fabuły wydaje się niemożliwe.
-
Już w poprzednim odcinku było jasne, że na celowników śledczych teraz znajdzie się Skye O'Dwyer. Oczywiste jest także, że dla Dulcie Collins oskarżenie bliskiej przyjaciółki byłoby ciężkim przeżyciem, szczególnie że odbiłoby się to również na małżeństwie policjantki. Co ciekawe, pani sierżant nie jest jedyną osobą w Deadloch, która właśnie przeżywa kryzys uczuciowy pod wpływem niedawnych wydarzeń w mieście.
-
Jeżeli ktoś oczekiwał komedii w stylu "Bohatera ostatniej akcji", polegającej na zderzeniu wymyślonej postaci z realnym światem, to się zawiedzie. Owszem, Barbie i Ken są zdumieni, że w sklepie trzeba płacić, ale wątek ten znika, zanim się na dobre pojawi.
-
Ma dobre tempo, choć odrobinę zmęczyło mnie częste tłumaczenie fabuły przez różne postaci.
-
Nie ma nic złego w odchodzeniu w adaptacjach filmowych od oryginału, ale w przypadku nowego "Pana Samochodzika i templariuszy" pomysły scenarzysty sprawiły, że główny bohater bardziej kojarzy się z różnymi ikonami popkultury niż z panem Tomaszem z powieści Zbigniewa Nienackiego. Co gorsza, nie przekłada się to wcale na atrakcyjniejszą fabułę.
-
Fani i krytycy często mieszają "Artefakt przeznaczenia" z błotem, zapominając, że nie da się w wieku trzydziestu czy czterdziestu lat przeżyć ponownie szybszego bicia serca z dzieciństwa. Cóż, czasem trzeba zadowolić się po prostu dobrym filmem przygodowym.
-
Dałabym 100% punktacji, ale obniżyłam ze względu na nieco zbyt bezwstydne wyciskanie łez życiorysem Rocketa.
-
Zadowoli więc chyba jedynie młodszą widownię, nie tak oczytaną i chłonącą jak gąbka każdą bardziej widowiskową opowieść SF, a także być może fanów Colina Farrella, choć do grania to on miał tu akurat naprawdę bardzo niewiele.
-
Dla Ukraińców stoczona 29 stycznia 1918 roku z bolszewikami bitwa pod Krutami ma takie znaczenie, jak dla Greków Termopile czy dla Polaków Westerplatte. Nie ma się więc co dziwić, że setną rocznicę tych wydarzeń rząd ukraiński postanowił uczcić filmem kinowym. W takich okolicznościach powstał dramat wojenny Ołeksija Szaparewa "Kruty 1918", któremu wprawdzie daleko jest do bycia dziełem wybitnym, ale na pewno jest wzruszającym.
-
Chociaż w pamięci pozostają zapierające dech widoki, to nie są one w stanie zrekompensować do końca dość powolnego tempa, w jakim toczą się wydarzenia. Co gorsza, sposób poprowadzenia niektórych wątków nie może budzić entuzjazmu.
-
Oczywiste jest, że "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" niekoniecznie spełni oczekiwania zagorzałych wielbicieli twórczości J.R.R. Tolkiena oraz fanów filmów Petera Jacksona. Początek serialu daje jednak podstawy, by dać jego twórcom kredyt zaufania, szczególnie że stronie wizualnej tej produkcji nie można niczego zarzucić.
-
W tym odcinku szybko możemy się przekonać, że Dong-ha wprawdzie uratował życie, ale zarazem stracił nad nim kontrolę. Z rosnącym zainteresowaniem obserwujemy zaś poczynania Kwang-chula, który najwyraźniej ma własne plany nie tylko odnośnie głównego bohatera, ale również w stosunku do swoich szefów.
-
Można stwierdzić, że główny bohater miał szczęście w nieszczęściu, bo ucieczkę z pralni brudnych pieniędzy przypłacił jedynie lekkimi obrażeniami i potrzebne było raptem kilka szwów. Nie oznacza to jednak, że nie czekają go dalsze kłopoty.
-
Nic dziwnego więc, że w napięciu czekamy, by dowiedzieć się, czy i tym razem Park wyjdzie cało z naprawdę poważnych opałów.
-
Trzeba przyznać, że zawiązanie akcji wygląda obiecująco, bo zapowiada się, że na widzów czeka tutaj jeszcze sporo emocji związanych z perypetiami Dong-ha i jego rodziny. Całkiem nieźle jest też pod względem gry aktorskiej, nawet jeśli momentami Jung Woo jako Dong-ha bywa nieco zbyt ekspresyjny.
-
"Siódma kula" - ostatnia część trylogii historyczno-rewolucyjnej Alego Chamrajewa - okazała się jednocześnie filmem najbliższym stylistyce easternu. Mamy w niej wszystkie podstawowe elementy składające się na klasyczną opowieść z Dzikiego Wschodu: stróża prawa tropiącego pośród stepu i gór przywódcę okrutnej bandy, piękną femme fatale i połączone ze strzelaninami konne pościgi.
-
W lutym 2014 roku na ukraińskim Krymie pojawiły się tak zwane "zielone ludziki", czyli pozbawieni dystynkcji żołnierze rosyjscy, którzy otrzymali rozkaz zbrojnego opanowania półwyspu. Z kolei okręty rosyjskiej Floty Czarnomorskiej przystąpiły do blokady swoich ukraińskich odpowiedników. Najdłużej stawiała opór załoga trałowca "U311 Czerkasy". Kilka lat później poświęcony jej film nakręcił - wykształcony między innymi w łódzkiej "Filmówce" - Tymur Jaszczenko.
-
Oczywiście, film mógłby być znacznie lepszy, gdyby twórcy porządnie przysiedli przy projekcie, zamiast uznać, że nakręcą chałturkę, ale nawet w kształcie, w jakim ostatecznie wszedł do dystrybucji, nie ma co przesadnie rozdzierać szat nad straconą szansą.