Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Maniak filmowy, który boi się, że za mało obejrzy zanim umrze. / Tutaj: nie recenzje, a opinie. Czasem bez sensu i logiki, zazwyczaj pod wpływem impulsu i na gorąco, zawsze w oparciu o emocje, nigdy pod publikę.

  • Dołączył: 28 marca 2019
  • Fantastyczny film o Larze, która chce być sobą. Genialnie ukazana walka o własną tożsamość. Larze łatwo być wytrwałą podczas treningu baletu, nawet jeśli ceną jest ból fizyczny. Trudniej o cierpliwość, gdy teoretycznie wystarczy tylko czekać, ale nagrodą ma być jej jedyne prawdziwe oblicze. Trenerzy baletu wpajają jej nawyk balansu. Może jednak czasem warto mocno się zachwiać, aby potem złapać równowagę już na zawsze? Świetny debiut reżyserski Dhonta. Genialny debiut aktorski Victora Polstera.

  • W ukazane sytuacje można wierzyć lub nie. Ja akurat wierzę, ale to nieistotne. Film znakomicie broni się jako studium utraty czujności, ślepej wiary idolowi (czy własnemu żywicielowi), rozkładu rodziny, a przede wszystkim budowania procesu wykorzystywania ofiary i długofalowych skutków tych zachowań. Mnogość warstw i odcieni w całej historii poraża. Najbardziej w odkrwaniu zjawiska pedofilii szokuje jednak to, że w odniesieniu do kata częściej mówi się o miłości i przywiązaniu, niż o nienawiści

  • Film sam w sobie nie jest łatwy, jeszcze trudniejsze jest jego ocenienie. Wbrew pozorom najwięcej problemu nie sprawia to, co widzimy, czyli ludzkie ciało w najróżniejszej fizycznej formie i postaci. Problem z bardzo cienką granicą pomiędzy odebraniem filmu jako wydmuszkę, a czymś co poszerzy twoje spojrzenie na siebie i świat. Kupuję mimo wszystko tę formę i odbieram jako wrażliwe spojrzenie do naszego wnętrza, po uprzednim przebiciu się przez pomięte opakowanie.

  • Gdyby analizować jedynie formę, to jest to film średni, kulejący moim zdaniem głównie na poziomie montażu, czy raczej dziwnego, ciosanego dzielenia poszczególnych scen - to jednak podobno celowe, van Groeningen długo nad tym siedział. Ja takiej budowy filmu nie kupuję. Ale kupuję za to niesamowitą, porażającą historię i genialną rolę Chalameta. Film pozostaje w głowie, a o to chyba chodzi.

  • Nie ma się do czego przyczepić poza tym, że to film edukacyjny dla nastolatków. Ja jestem więc na to za stary. Ale dla nich to świetna propozycja.

  • Dawno nie oglądałem filmu, który tak by mnie zabrał podczas projekcji. Ponad 2 godziny, podczas których świat nie istniał, a ja co chwilę dziękowałem sobie, że kiedyś tam, któregoś dnia pokochałem kino. Tak, wiem, przemoc. Tak, wiem, może i puste filozoficzne wywody. Nieważne. To film, który pochłania, jest energetyczną i wizualną bombą.

  • Na początku prawdziwa magia, Thom Yorke, świetne obrazy, wszystko gra. Nie przeszkadzają nawet brudne, pastelowe kolory, które stoją w całkowitej opozycji do palety użytej w oryginale. Jednak po mniej więcej 90 minutach złapałem się na tym, że z tym co jest na ekranie nic już mnie nie łączy, film stał mi się obojętny i chciałem, żeby się skończył. Odniesienia polityczne okazują sie puste jak bęben. To co ma straszyć, śmieszy. Guadanino, zazwyczaj mistrz ekranowej hipnozy, przedobrzył.

  • Nie jest źle, ale użyte po raz wtóry te same środki wyrazu zaczynają nużyć. Mam też pewne zastrzeżenia co do scenariusza. I nie mówię tu bynajmniej o samym słowie, bo dialogi są w większości świetne, ale o zarysowaniu tej historii, ramie, którą Koterski oprawił całość. Można chyba było spiąć to lepiej, odrobinę "dofabularyzować". A tak, mam wrażenie, że film jest porwany na kawałki. PS. Świetny Adaś u terapeuty.

  • Gangsterka na pustkowiach. Dobry film, który mógł być bardzo dobry. Ukazanie tradycji, wierzeń i rytuałów rdzennych Kolumbijczyków - genialne. Obraz ich zepsucia poprzez rozwój kapitalizmu - świetny. Jednak jeżeli twórcy postanowili narzucić na to wszystko gangsterski płaszcz, należy "Sny..." ocenić także poprzez kryterium poprowadzenia samej fabuły. A momentami jest tu dość schematycznie. Film jako całość jednak wart obejrzenia, także że względu na świetnie narysowane postaci Ursuli i Rapayeta.

  • Forma filmu dość klasyczna, jednak sama treść i historia wystarczają, aby film mocno uderzył. Wiele ciekawych słów o tym, jak system priorytetów budowany jest przez osobę, która ma w życiu wielką pasję. No właśnie, pasję? Czy raczej już nałóg i obsesję...

  • Jeden z najlepszych obrazów sezonu. Genialne aktorstwo (szczególnie Colman i Stone), fantastycznie rozpisane dialogi. Uczta nad uczty.

  • Ocena subiektywna, bo Clint to idol mój chyba największy. Oczywiście, że "Przemytnik" ma wiele wad jako filmowe dzieło (głównie uproszczeń i oczywistości), ale znakomicie sprawdza się jako ciepła, budująca i zabawna historia do obejrzenia w każdych okolicznościach.

  • Fantastyczne kino, które - jak to u Kore-edy- najmocniej uderza na sam koniec, jako całość.

  • Genialny wizualnie, przebogaty w możliwości interpretacji.