Maksymilian Marszałek
Krytyk-
Jest kwintesencją adaptacji komiksu w każdym calu od szalonego, skomplikowanego i mało popularnego konceptu jakim jest Spider-Verse przez unikalną animację po bohaterów, którzy potrafią szczerze rozbawić i wzruszyć, a widz po zakończeniu seansu za nimi tęskni.
-
Doceniam to, że Black zinterpretował "Predatora" na swój autorski sposób i nie mogę powiedzieć, że nie włożył w ten projekt serca. Szkoda tylko, że po drodze zapomniał za co ludzie uwielbiają to uniwersum.
-
"Juliusz" pokazał że można jeszcze tworzyć komedie pełne pomysłów i miłości do gatunku na których cała sala się śmieje.
-
Druga odsłona "Sicario" obrała inny kierunek niż jedynka, nie starając się rozwinąć warstwy psychologicznej bohaterów serwuje nam półmisek pełen przemocy oblany krwią i nafaszerowany testosteronem.
-
Za "Wieczór gier" odpowiedzialni są bardzo inteligentni ludzie, którzy zebrali wszystkie wady swoich poprzednich produkcji i stworzyli film od nich wolny. Ze świecą szukać w tej dekadzie innej amerykańskiej komedii, która dostarcza tyle czystej radości.
-
Nie ma w nim nic wyróżniającego z pośród wielu innych tegorocznych produkcji. Jednak jeśli ktoś tęskni za światem "Jumanji" i ma ochotę na kolejną rundę, serdecznie zapraszam. Radzę jednak omijać kina, gdyż dystrybutor Tylkohity postanowił nam w kraju pokazywać ten film wyłącznie z dubbingiem, co skutecznie odbiera urok aktorom i dodaje infantylności.
-
Jestem przekonany, że niemal wszyscy będą mogli znaleźć w którymś z bohaterów swoje lustrzane odbicie.
-
O ile pierwsze dwa akty dobrze się ogląda to trzeci jest zrobiony na całkowicie sztampową modłę i znów widzimy wielki festiwal efektów specjalnych z wisienką na torcie w postaci rażącej niekonsekwencji.
-
Zupełnie inne spojrzenie na Beksińskich, spodoba się szczególnie tym dla których obraz Jana P. Matuszyńskiego zbyt demonizuje rodzinę. Dla wszystkich innych będzie bardzo dobrym filmem dokumentalnym i punktem wyjścia do zastanowienia się jak to z nimi tak naprawdę było.
-
Bezapelacyjnie największą zaletą filmu jest odtwórca głównej roli. Gyllenhaal całą twarzą i mową ciała oddaje to w jakim stanie psychicznym aktualnie znajduję się Jeff.
-
Film niestety nie jest niczym więcej niż wakacyjnym kinem do obejrzenia i zapomnienia. Paradoksalnie jego największą wadą jest to, że stara się być czymś więcej i zamiast czystej rozrywki dostajemy niepotrzebne wątki i mądrości, o które nikt nie prosił. Dzięki wspaniałym postaciom można byłoby nawet wybaczyć scenariuszowe dziury, ale jest ich chyba nieco zbyt wiele.
-
Film w którym muzyka i warstwa wizualna prezentują się świetnie, aktorstwo również dotrzymuję kroku. Największą zaletą są jednak sceny walk, w których widać ból i cierpienie uczestników jak również chęć przeżycia.
-
Jeśli kogoś bawi stos suchych i wulgarnych żartów, głupkowate zbiegi okoliczności i staczający się Bruce Willis, to zapraszam. Ale jednocześnie uprzedzam, że ta produkcja nawet do pięt nie dorasta "Dirty Grandpa".
-
Mimo, że film traktuje mit arturiański jako luźną inspiracje, dalece odbiegając od bazowego tekstu, sprawdza się całkiem dobrze jako kino rozrywkowe. Warto zaznaczyć, że jest tu bardzo dużo Ritchiego w Ritchiem i jeśli ktoś nie przepada za innymi dziełami Brytyjczyka ten film tego nie zmieni.
-
Największym mankamentem filmu jest zakończenie, w którym dochodzi do paru kuriozalnych sytuacji i napięcie skrupulatnie budowane przez cały film zostaje zmarnowane przez zwrot akcji rodem z "Now You See Me 2". Daje to wrażenie jakby Jessica Chastain grała w te szachy sama ze sobą i chociaż jest w tym świetna, to pozostawia niedosyt.
-
Mimo tak skromnego metrażu nie czuć natłoku treści i przez cały seans oczy widza są przykute do ekranu, a po filmie pozostaje przyjemne uczucie odświeżenia.