W pewnej estońskiej wiosce grasują wilkołaki, duchy i zaraza. Głównym zmartwieniem mieszkańców jest przetrwanie długiej, mrocznej zimy.
- Aktorzy: Rea Lest, Jörgen Liik, Arvo Kukumägi, Katariina Unt, Taavi Eelmaa i 12 więcej
- Reżyser: Rainer Sarnet
- Scenarzysta: Rainer Sarnet
- Premiera kinowa: 2 listopada 2018
- Premiera światowa: 3 lutego 2017
- Ostatnia aktywność: 28 grudnia 2023
- Dodany: 25 listopada 2017
-
Mimo nieszablonowych elementów, Listopad to klasyczna, smutna baśń, o wielu wątkach, prezentujących wiele rozczarowań. Jak na baśń przystało, jest pięknie przedstawiona.
-
Polecam "Listopad" wszystkim stęsknionym magii baśni, a znudzonym dziecięcymi opowieściami o pozytywnych bohaterach i o sztampowych zakończeniach. Rekomenduję go również tym z Was, którzy pragną odkryć inne, może bardziej mroczne, choć niemniej fascynujące oblicze folkloru.
-
Bajka Rainera Sarneta nie nadaje się do opowiadania dziecku na dobranoc, zapewne lepiej funkcjonowałaby jako mroczna historia wygłaszana przy ognisku, wśród szumu ciemnych kniei i posępnego pohukiwania sów. Film estońskiego reżysera będzie najprawdopodobniej jedną z najoryginalniejszych propozycji w rodzimych kinach w tym roku.
-
Bardzo dziwny estoński folklorystyczny miszmasz.
-
Granica pomiędzy artyzmem, a artystowskim jest tutaj bardzo cienka, ale nie została przekroczona. Dzięki czemu dostajemy dzieło osobliwe, wybitnie autorskie i magiczne.
-
Rainer Sarnet znalazł kamień filozoficzny pokazywania folkloru na ekranie.
-
O ironio: jeśli szukać jakiejś słabości "Listopada", to chyba będzie nią to, że ów beton udziela się samemu filmowi. Rozsnuta przez reżysera wizja uwodzi - ale baśń jakoś nie porywa.
-
Odurzająco mroczny i flirtujący z pogaństwem "Listopad" jest blackmetalowym z ducha filmem.
-
Jest bardzo ubogi, co owocuje tym, że nie tylko mamy problem w odnalezieniu się w rzeczywistości filmowej, ale kiedy początkowy element zaskoczenia połączonego z humorem, np. charakterem i poczynaniami Krattów - nieożywiona materia z duszą, gaśnie, zaczynamy niecierpliwie wyczekiwać końca.
-
"Listopad", jak sam miesiąc jest w stanie zmęczyć tempem, klimatem czy uczuciem dłużyzny, jednak filmowo nagradza cierpliwych swoją nieoczywistością, aurą i uczuciem "nie z tego świata".
-
Dostaliśmy obraz europejski z ducha - ciężki, ciemny, nihilistyczny. Ale ostatecznie powierzchowny. Zbyt wycyzelowany.
-
Szkoda, że w polskim kinie nie ma tak udanych prób pokazania ludowych legend.
-
Nawet jeżeli na dłuższą metę film Sarneta w pewnym stopniu rozczarowuje, to jego nużący klimat i pozbawione barw kadry, idealnie wkomponowują się w deszczowy, ponury i smutny listopad.
-
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w Listopadzie zabrakło samej historii - konkretnej i angażującej. Główny wątek jest właściwie wyważony, niespełnioną miłość bohaterów śledzi się z zainteresowaniem, ale tych wątków jest miejscami przesyt, przeskakujemy więc właściwie od jednego baśniowego motywu do drugiego. Ale to nadal niesamowity kolaż estońskiego folkloru, niejako w pigułce zestawiający północne wierzenia, pogańskie akcenty.
-
Może was pewnie po tym wszystkim zdziwić, że określiłbym "Listopad" mianem horroru. Przynajmniej w pewnym sensie. Jak bardzo by ta rzeczywistość ekranowa nie była śmieszna w swojej logice, to jednak życie w niej wydaje się być sennym koszmarem.
-
Na pewno spodoba się komuś, komu nieobce są mroczne klimaty, przyprawione egzotycznymi, a zarazem tak bardzo nam bliskimi elementami zabobonu.
-
Jest filmem pozbawionym sztampy, przemyślanym wizualnie, wciągającym w gęstą, ekranową rzeczywistość, która jednocześnie fascynuje i odpycha.
-
Dramat pod kątem estetyki można umiejscowić gdzieś pomiędzy misterną konstrukcją utkaną z wnikliwych obserwacji obrazu Bruegla, jak "Krzyż i młyn" Lecha Majewskiego, a wyobrażeniem powstałym na podstawie baśni i mitów, jak "Pentameron" Matteo Garrone. W tym kontekście "Listopad" to niepodważalne arcydzieło, które w sposób poetycki obnaża ludzkie namiętności, przywary i szaleństwo.
-
Za dużo tu "krattów" i mistrzowskich kompozycji wizualnych, a za mało emocji, co sprawia, że estońska opowieść mniej więcej w połowie filmu zaczyna nużyć. Mimo to taka podróż w baśniowy i surrealistyczny świat może być dla polskiego widza dobrą ucieczką przed listopadową zawieruchą.