-
Najgorsza część. Obecność Krytów na ekranie jest na tyle ograniczona że widz zaczyna się zastanawiać czy to w ogóle kolejny film z tej serii, co gorsza ilość humoru też została zminimalizowana i jeszcze te wypełniacze w postaci bezcelowego włóczenia się bohaterów po stacji - nudy na pudy.
-
"Cobra" jest wadliwym ale oglądalnym (i jakże klimatycznym) akcyjniakiem skrojonym pod gusta niezbyt wymagającej publiczności, której nie przeszkadza brak głębi ,kiepskie dialogi i fatalny poziom aktorstwa a także spora ilość chwytliwych one linerów typowych dla postaci odgrywanych przez Sylwka czyli macho. Guilty pleasure.
-
Nie trudno zyskać sympatię widza gdy się owczarkowi alzackiemu każe wykonywać zabawne sztuczki (brawa dla tresera Jerry'go). Tarcia pomiędzy bohaterem Belushiego a psiakiem dostarczają odpowiedniej dawki humoru i pomagają jakoś przeboleć schematy kina sensacyjnego i familijnego.
-
Często porównywany z "Krzykiem" (z tego względu że wyszedł spod pióra tego samego scenarzysty) ale to jednak bardziej konwencjonalny slasher, zrobiony bez przymrużenia oka a już na pewno nie tak błyskotliwie bo dziur logicznych to tu jednak nie brakuje. Na pewno za to broni się klimatem , muzyka Johna Debneya też umiejętnie buduje nastrój. Postać fishermana i wplecione w fabułę wątki miejskiej legendy też wypadają na plus.
-
Sequel niestety powtarza niedorzeczne rozwiązania z oryginału (pojawiające się i znikające zwłoki chociażby), nieudolnie próbuje też wymusić krzyk na widzach (da się z łatwością przewidzieć każdy ruch mający na celu wywołać reakcję strachu) i nie wiedzieć czemu twórcy starają się trzymać tożsamość zabójcy w tajemnicy do samego końca pomimo tego że z góry wiadomo przecież kto morduje.
-
Zasadniczo film o zemście ale też o tym jak cienka bywa granica dzieląca człowieka od potwora, bohatera od antybohatera i jak łatwo popaść w obłęd gdy traci się wszystko co się kocha. Dobre, mocne B-klasowe cudo osadzone we wczesnym klimacie postapo, może miejscami dość toporne realizatorsko ale i tak niezłe jak na debiut niedoszłego lekarza - numery kaskaderskie robią robotę.
-
Jeden z moich najukochańszych filmów lat 80. Mogę go oglądać rokrocznie bez poczucia znużenia. Piękny, wzruszający i zabawny a nawet okraszony nutą melancholii film o przyjaźni, dorastaniu i konfrontacji z młodzieńczymi lękami oraz tym co nieuchronne.
-
Kino jak to mówią "stare ale jare", absorbujące (ach te szermierki słowne pomiędzy Cruisem a Nicholsonem) i budujące (bo nie ma to jak zwycięstwo prawdy nad złem i prawa nad bezprawiem...)
-
Produkt lat 80 wiele zawdzięczający powstałym przed laty "Gremlinom" (tak więc wcale nie grzeszący oryginalnością), ale nader rozrywkowy nie udający niczego czym nie jest. Włochate żarłoczne stwory w kształcie kuli to pomysł niczym rodem z kina klasy b ale wypalił. Jest trochę straszno, kiczowato i śmiesznie czyli tak jak powinno.
-
6.512 sierpnia
- Skomentuj
-
-
Rewatch (i to nie ostatnie) bo to istny majstersztyk Tech noir, świetnie pomyślany i jak na tamte lata i przy tak ograniczonym budżecie fantastycznie zrealizowany. No i wypada pochwalić Camerona że zdecydował się wybrać do roli T-101 Arniego a nie Henriksena bo to strzał w dziesiątkę, trudno sobie wyobrazić lepszego cyborga w skórzanej kurtce i ciemnych okularach wypowiadającego kwestię "I'll be back." W pełni zasłużony status dzieła kultowego.
-
Horror jest w filmie Creggera dawkowany oszczędnie ale jak już wjeżdża to włos się jeży, subtelnie wpleciony czarny humor pierwsza klasa , no i świetnie opowiedziana ,wciągająca fabuła w której przeplatają się różne perspektywy a w finale wszystko się zgrabnie łączy. Jeden z lepszych filmów w tym roku, bez wątpienia.
-
8.510 sierpnia
- Skomentuj
-
-
"Armia..." to film inny od swych poprzedników, na pewno mniej horrorowy (co ma swoje plusy bo nie epatuje brutalnością i mogą go oglądać młodsi widzowie) a bardziej komediowy, co jest fajne bo slapstickowy humor w zestawieniu z klimatem średniowiecznym dało ciekawy efekt. Czy to lepszy film od pozostałych to już kwestia osobistych preferencji.
-
Horror, którego źródłem jest psychiczny ból to szansa na nietuzinkowy, wdzierający się głęboko pod skórę film grozy i braciszkowie takowy nakręcili. Oj, zapewnili panowie bliźniacy nerwowe wierzganie w kinowym foteliku i zafundowali mi niezbyt ciekawie przespaną noc. A Sally Hawkins - rewelacyjna jak zawsze. Możliwe że to tegoroczne wydarzenie na miarę "Hereditary".
-
8.54 sierpnia
- 1
- #11 w nowych
- Skomentuj
-
-
Zimne pozbawione emocji to kino ale jak pięknie nakręcone. No i jedno trzeba Nolanowi przyznać, potrafi zamotać najprostszą fabułę jak mało kto i wydobyć maksimum napięcia z tak wydawałoby się nieistotnych scen jak płynięcie łódką czy stanie na molo i patrzenie w niebo. Film ten jest w mojej osobistej Nolanowskiej Top piątce.
-
Bawi jak trzeba...ale tylko miejscami, humor bywa też tu niekiedy straszliwie żenujący niestety ale to już taka specyfika slapsticku (trzeba to lubić). A co do Neesona, fajnie się chłop odnalazł w tej przecudnie głupawej roli.
-
6.51 sierpnia
- 1
- Skomentuj
-
-
Odnoszę wrażenie że nostalgiczne elementy posłużyły jako przynęta do zwabienia fanów pierwszego filmu ale to co reżyserka i scenarzystka serwuje poza obrębem nostalgii (a już zwłaszcza gdy przychodzi czas na rozstrzygnięcie) to już po prostu akt czystego okrucieństwa wobec widzów, istny hak w bebechy. Twórczyni chciała widzów zaszokować , no to szokuje coraz to głupszymi rozwiązaniami. Koszmar, dosłownie.
-
Ten film jest zdecydowanie za bardzo przedobrzony i to w każdym możliwym aspekcie. Chwilami miałem nawet poczucie że tytułowy nadczłowiek ginie w natłoku fajerwerków i całej masie wątków pobocznych oraz drugo i trzecioplanowych postaci wyjętych jakby z zupełnie innej bajki. Tak czy owak bawiłem się jednak nie najgorzej bo Gunn ma tę zaletę że umie robić filmy rozrywkowe z odpowiednią werwą, lekkością i humorem.
-
Nawet wprowadzenie do Dino serii potworów mutantów takich jak D-Rex czy długoogoniastych Titanosaurusów nie jest w stanie przesłonić faktu że całość jest boleśnie wtórna i przez to momentami dość nudna. Na tym filmie najlepiej bawić się będą więc raczej głównie niezaznajomieni z serią świeżacy albo zwyczajni Dino maniacy.
-
No nie wiem ale chyba wolałem jedynkę, była bardziej zwarta i bliższa gatunkowi horrorów lalczanych niż to co tutaj wyczyniono. Dwójka to już bardziej terminatorowe rewiry i z horrorem jako takim niewiele ma już wspólnego. Jest też ewidentnie za długa i zbyt chaotyczna, jak również pozbawiona napięcia. Nadmiar techno bełkotu też nie pomaga.
-
Wampiry i muzyka. Trzeba nie lada odwagi i nie małych umiejętności by to ze sobą zgrać. Cooglerowi się to w dużej mierze udało. A żeby było ciekawiej całość została zrealizowana w konwencji westernu, miodzio. Oceniłbym wyżej gdyby obraz Cooglera był nieco zwięźlejszy.
-
Niestety chyba najsłabsze MI jeśli chodzi o duet McQuarrie - Cruise. Poprzednie ich filmy wciskały w fotel od początku do końca, ten zaś potwornie męczył. Akcji też jest jakby trochę przymało jak na tak długi metraż i ten cykl (na pochwałę zasługują najwyżej dwie brawurowo zrealizowane sceny). Resztę filmu wypełniają głównie niepotrzebne (ale zrozumiałe z uwagi na finał) reminiscencje i co gorsza ckliwe i napuszone teksty. Nie jest to zły film, bynajmniej ale McQuarrie robił po prostu lepsze.
-
626 czerwca
- 1
- Skomentuj
-
-
Boyle nakręcił film brzydki i piękny zarazem, kiczowaty ale i na swój sposób refleksyjny oraz poruszający, na przemian straszny i śmieszny, momentami dostarczający prawdziwej kinofilskiej frajdy a niekiedy frustrujący nieprzemyślanymi rozwiązaniami ale pomimo większych czy mniejszych potknięć na długo pozostający w pamięci po seansie a kreacje aktorskie są zaś na tyle dobre że mogłyby śmiało powalczyć o jakieś nagrody (Comer & Fiennes szczególnie).
-
8.525 czerwca
- Skomentuj
-