Sebastian Pytel
Krytyk-
Ale i tak najważniejszy z tej kanonady zalet jest niewymuszony luz, który jak za pstryknięciem palców pojawia się w pierwszym akcie i zostanie aż do końca. Dzięki niemu wiemy, że agenci połączeni kryptonimem U.N.C.L.E., choć fikcyjni, oddychają.
-
W "Manglehornie" Green zaparł się samego siebie.
-
Całe szczęście, że twórca "Coś za mną chodzi" ma zadatki na równie nieprzeciętnego realizatora - świetne wyczucie kadru, odrzucanie podręcznikowych schematów budowania napięcia i komplementarność świata przedstawionego płynnie zazębiają się w jego filmie z drugim dnem opowieści o nastolatkach, których czas wciąż na nowo pozbawia złudzeń.
-
Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy oczekujecie od "Hiszpanki" wizualnej wykładni powstania wielkopolskiego. Reżyser, Łukasz Barczyk, walce i militariom poświęca przysłowiowe pięć minut. Zdecydowanie bardziej interesuje go taktyka, a szerzej: siła umysłu w ogóle. Kto więc szuka kolejnego "Miasta 44", znajdzie się na przeciwnym biegunie.
-
Wejście w świat Badjao budzi zachwyt podobny do tego, jaki John Smith odczuwał w kontakcie z plemieniem Indian w "Podróży do Nowej Ziemi" Terrence'a Malicka.
-
Amerykańskiemu twórcy udało się w ten sposób pójść śladem swojej bohaterki i połączyć chwytliwy temat z poważnym przesłaniem.
-
Szereg socjologicznych i psychologicznych konotacji wynosi "Zaginioną dziewczynę" poza ramy konwencji i komercji, czyniąc film fascynującym.
-
W słabym jakościowo sezonie blockbusterów propozycja Scotta Waugha niespodziewanie plasuje się w czołówce. I choć "Need for Speed" nie zmieni powszechnej opinii o poziomie ekranizowanych gier, to przynajmniej stanowi przykład całkiem przyjemnej rozrywki w starym stylu.
-
"Pod Mocnym Aniołem" to nie "Drogówka", w której sztubackie żarty oferowały chwilę wytchnienia od przytłaczającego pesymizmu, pozwalały na moment zapomnieć, jak jest źle.
-
To właśnie takie nieoczywistości nadają "Będziesz legendą, człowieku" charakter, sytuując go daleko poza przewidywalnymi rejonami kroniki sportowej - nawet jeżeli nie wszystkie wątki zostały dostatecznie pogłębione, a animowane eksperymenty formalne uzasadnione.
-
Konfrontacja z "Odgłosami robaków - zapiskami mumii" jest jak spotkanie ze "Śmiercią" Ignacego Dąbrowskiego. Owa mieszanka fikcji, prawdy i naśladownictwa boli, uwiera, fascynuje i odrzuca.
-
Jest kolejnym spełnionym dziełem Farhadiego. We wnętrzu filmu znów dostrzegamy człowieka w jego pełni. Farhadi, jak Bergman czy Fellini, umie spleść fabułę z dokumentem, nakreślić ciąg zdarzeń z rycin rzeczywistości, nie odzierając jej z ludzkiej powłoki.
-
Konsekwentny w obranej stylistyce, o zrównoważonym rytmie i nie irytujący przechylaniem emocjonalno-efekciarskiej sztancy.
-
Długie ujęcia, nikły rozwój akcji i jednowymiarowość postaci zaburzają pewne przyzwyczajenia dotyczące filmów wnikających w autentyczne dramaty. Trzeba podjąć wysiłek, wejść w specyficzną formę, by treść wybrzmiała mocniej niż jakakolwiek reporterska diagnoza. Wtedy dostrzeżemy, że śmierć Romów rozgrywa się w dalekiej krainie wykluczenia, z której nie dociera do nas nawet wiatr.
-
W skomplikowanej konstrukcji, subtelnie zaznaczającej nielinearność i zmianę perspektyw narracji, Anderson zaklął jeszcze wiele innych tropów i interpretacji, które daje się odczytywać szkatułkowo. Jego "Mistrz" zachowuje przy tym swój tajemniczy i nieprzystępny charakter, w półdystansie potęgując ciekawość związaną z próbami jego rozgryzienia.
-
Na szczęście niedostatki kuriozalnego scenariusza, przykrywa gruba warstwa klimatu.
-
Niemal w całości złożony jest ze scen, które trzy czwarte hollywoodzkich reżyserów utopiłoby w montażu.
-
Ufundowany na wspaniałym aktorstwie, precyzyjnym scenariuszu i poruszającej do głębi muzyce Abela Korzeniowskiego przypomina starą prawdę, że sztuka prawdziwie porusza nas wtedy, gdy pozwala nam przejrzeć samych siebie.
-
Przypomina najlepsze odcinki Kompanii braci, gdzie obok heroizmu stoi strach, odwaga idzie w parze ze śmiercią, a wzniosłe idee pęcznieją od krwi poległych. To również spełnione kino historyczne - niezwykle emocjonalne, wspólnotowe, zrealizowane z wielkim sercem i pełnym zaangażowaniem.
-
Powrót do przeszłości ma swoje plusy, ale częściej robi za kotwicę na pełnym morzu. Przez to dla kogoś, kogo uwaga będzie ślizgać się jedynie po fakturze obrazu i wyjściowym skrypcie, Blair Witch będzie niczym więcej niż powtórką z rozrywki.
-
Bez wątpienia zrobiony z wiarą we własne przekonania i z przeświadczeniem o ich słuszności. Tyle tylko, że dobre chęci to za mało, by powstał dobry film.
-
Klęski biblijnych rozmiarów dopełnia okrutny montaż.