Opowieść o romansie pomiędzy samotnikiem, a kruchą, ale pełną energii kobietą - Maud Lewis - uważaną za jedną z najważniejszych kanadyjskich malarek.
- Aktorzy: Sally Hawkins, Ethan Hawke, Kari Matchett, Gabrielle Rose, Zachary Bennett i 10 więcej
- Reżyser: Aisling Walsh
- Scenarzysta: Sherry White
- Premiera kinowa: 29 września 2017
- Premiera DVD: 19 kwietnia 2018
- Premiera światowa: 2 września 2016
- Ostatnia aktywność: 14 lutego
- Dodany: 9 sierpnia 2017
-
Walsh stworzyła dzieło wzorcowe. Dobrała znakomitych aktorów, zrekonstruowała chatkę państwa Lewisów, zadbała o plenery, ukazała cienie i blaski historii malarki.
-
Film bardzo wolny i oszczędny w środkach wyrazu. Broni się jednak samą treścią. Nie staje się zbyt nużący, a odpowiednio dawkowana muzyka w poruszających momentach podbija emocje.
-
Warto zobaczyć przede wszystkim dla postaci Maud Lewis i grającej ją Sally Hawkins.
-
Kino na wskroś kameralne. Nie ma tu wielkich zwrotów akcji ani powalających efektów specjalnych. Jest za to intymna opowieść o dojrzewaniu do miłości i podążaniu za marzeniami.
-
Skromny, niepozorny, momentami wręcz nieatrakcyjny - ale domagający się docenienia. Potrafi oczarować nie tylko bohaterką, ale również uczuciem, które przelała na ekran reżyserka, ewidentnie zafascynowana portretowaną kobietą.
-
Aisling Walsh udało się stworzyć film, który znakomicie potrafi zaangażować widza w opowiadaną przez siebie historię - czujemy emocjonalny związek z postaciami, nie są nam obojętne.
-
Wszystko jest tu zrealizowane ze smakiem, a niezwykłe zderzenie osobowości głównych postaci sprawia, że przez dwugodzinny seans nie spoglądamy na zegarek.
-
Ten kameralny dramat biograficzny to jeden z najlepszych filmów, jakie w tym roku będziemy mogli oglądać w polskich kinach.
-
Grająca główną rolę w filmie Sally Hawkins - charakterystyczna, brytyjska aktorka znana choćby z takich filmów jak "Happy Go Lucky" Mike'a Leigh czy nagrodzonego w tym roku z Złotymi Lwami w Wenecji "Kształtu wody" Guilermo del Toro - po raz kolejny udowadnia, że jej siła emocjonalnego oddziaływania na wielkim ekranie jest ogromna. Hawkins nie szarżuje jednak wcielając się w postać żyjącej w rzeczywistości kanadyjskiej malarki Maude Lewis.
-
Twórcy filmu "Maudie" odwalili kawał dobrej roboty. W niesamowicie lekki, przystępny, ciekawy i zaskakująco wciągający sposób byli w stanie opowiedzieć nam niezwykłą opowieść o nietuzinkowej parze.
-
Maudie dosłownie realizuje: Więc chodź, pomaluj mój świat! To niepastelowa, nie tak kolorowa, jak jej obrazy nieprosta historia miłosna bez wykrzykników, a z wielkim wyczuciem i uczuciem.
-
Przeurocza, bardzo ciepła, wzruszająca opowieść o zaskakującej pasji i kreatywności oraz wielkiej, niespodziewanej miłości i przywiązaniu do drugiej osoby.
-
"Maudie" nie jest klasyczną biografią skupioną na trzymaniu się faktów, lecz bardzo poruszająca historia miłosna dwójki outsiderów. Zaskakuje bardzo delikatną realizacją oraz bardzo pogłębionymi portretami postaci, które z czasem nie potrafią bez siebie żyć.
-
Piękny, wzruszający, zabawny i cholernie zapadający w pamięć.
-
Jest jak piękny obraz, który odkryliśmy w zasadzie przypadkiem i który z dumą wieszamy na ścianie, po to, by cieszyć oczy jego widokiem. To zachwycające kino biograficzne, które po raz wtóry przekonuje, że najlepsze historie pisze życie.
-
Pierwszy wysokobudżetowy film irlandzkiej reżyserki Aisling Walsh nie unika wątku ciężkiego zachowania Everetta, ale równocześnie w jakiś sposób tę jego agresję normalizuje, bo niezmiennie widzi w ich historii miłosnej szansę na odkupienie win. Prawdziwym wydarzeniom w życiu tej artystki outsiderki towarzyszyła niestety dużo mroczniejsza oprawa.
-
Warto zobaczyć, warto się wzruszyć, warto zarazić się optymizmem emanującym z życiorysu Maud Lewis oraz uśmiechu, odgrywającej ją aktorki.
-
Przejmujący, wzruszający i pięknie opowiedziany dramat biograficzny, który jest swego rodzaju melodramatem, filmem o miłości niezwykle skomplikowanej, prawie niewidocznej, a mimo to równie autentycznej, jak wspaniałe "naiwne" malarstwo tytułowej bohaterki.
-
Nie wiem, czy za rolę Maud otrzyma Oscara i nie jest to najważniejsze, w każdym razie jest to z pewnością rola wybitna, całkowicie - także fizycznie - utożsamiająca aktorkę z postacią. Tylko dla niej samej warto "Maudie" obejrzeć.
-
Wielkość filmu Aisling Walsch i zaskakujących, niezwykle fizycznych kreacji dwojga aktorów polega na tym, że, mimo rażących różnic, koślawy krok małżeńskiego tańca stopniowo osiąga tu specyficzną równowagę. Przeciwieństwa przyciągają się, a gdy się zderzą, nic już ich nie rozdzieli.
-
W moim mniemaniu jest to przykład jedynie poprawnego kina, które nie sprawia bólu podczas oglądania, ale też nie zostaje w pamięci po zakończonym seansie. Polecam każdemu, kto chce obejrzeć całkiem przyjemny, lecz niezobowiązujący obraz.
-
Produkcja dobra i godna uwagi, która napełni nas pozytywną energią.
-
Poza fantastycznymi zdjęciami Guya Godfree, który kontrastuje szarą rzeczywistość z barwnymi obrazami autorki i intrygującą Hawkins, Maudie jest rozczarowaniem. Smutną i nudną podróżą do Nowej Szkocji, w której optymizm nie jest zaraźliwy.
-
W role Maud i Everetta wcielili się kolejno Sally Hawkins i Ethan Hawke. Ona, niemalże jak zawsze, jest swojska i sympatyczna, on gburowaty i mrukliwy jak Tom Hardy. I całkiem ładnie wyglądają na tle tych wietrznych, morskich krajobrazów surowego, kanadyjskiego wybrzeża.
-
Przede wszystkim jednak "Maudie" jest mistrzowskim występem Sally Hawkings. Godne podziwu jest, jak aktorka panuje nad każdym calem swojej postaci.
-
Dzięki doskonałym kreacjom aktorskim film ogląda się z dużą przyjemnością. Nie ma w nim fałszu.
-
Z empatyczną drobiazgowością odtwarza mikrokosmos jednej pary. Pokazuje ewolucję uczuć, ich piękno, wielobarwność, ale i prostotę.