W świecie opanowanym przez pornografię młody chłopak zmaga się ze swoimi problemami.
- Aktorzy: Theo Stevenson, Liam Whiting, Byron Lyons, Rosie Day, Thomas Turgoose i 15 więcej
- Reżyser: Rafał Kapeliński
- Scenarzysta: Greer Ellison
- Premiera kinowa: 12 maja 2017
- Premiera światowa: 11 lutego 2017
- Dodany: 20 kwietnia 2017
-
Wyróżnia się na tle większości produkcji niezależnych nie tylko kontrowersyjnym tematem i jego subtelnym podaniem, ale także znakomitą pracą całej ekipy.
-
Eleganckie czarno-białe zdjęcia, ciekawie odnoszące się do świata bohaterów, gdzie nic nie jest zerojedynkowe, i nieszablonowa, organowa muzyka autorstwa Nathaniela W. Kleina. Wszystko to składa się na przemyślany, niejednoznaczny obraz utraty niewinności.
-
Kapeliński prowadzi widzów do finału jak po sznurku. Drogą prostą i mało zaskakującą. Nadrabia jednak atmosferą.
-
Niestety nie jest bez uchybień. Jednak dla samej wartości merytorycznej i wspomnianego wyżej dyskursu myślowego, warto po niego sięgnąć.
-
Epitafia do wiosny życia, jakich w polskim, jak zresztą i w europejskim kinie można ze świecą szukać.
-
Porusza problem bardzo trudny, bo dotyczący jednego z najgorszych wynaturzeń - pedofilii. Reżyser jednak nie uracza nas mnóstwem naturalistycznych i zarazem kontrowersyjnych obrazów, które miałyby wywołać nasze oburzenie, ale poprzez wyciszenie, subtelną muzykę Nathana W. Kleina, zbudowanie niezwykłego, hipnotyzującego klimatu i czarno-białe zdjęcia, wprowadza nas w stan swoistej melancholii.
-
Mimo potencjalnie ciekawej tematyki, Butterfly Kisses nie jest filmem wybitnym, głównie ze względu na marne dialogi. Fabuła również jest raczej nudna i dłużąca się, a przedstawienia zagadnień słabo przemawiające do wyobraźni.
-
Film dobrze się ogląda. Całość szokuje i rodzi refleksje.
-
Pewną reżyserską rękę widać u niego w niemal każdym aspekcie filmu - o świetnym warsztacie świadczy sposób prowadzenia młodych aktorów, a także umiejętność wykreowania niejednoznacznej, sennej atmosfery nieco nierealnego tripu, wywołanego znakomicie dobraną muzyką, czarno-białymi zdjęciami i burzą hormonów targającą bohaterami.
-
Jednych zachwyci ambitnym scenariuszem i świetnym aktorstwem, innych znudzi swoją formą i treścią pełną pornografii. Jest to produkcja zrealizowana dla ambitnego widza i z myślą o jury na festiwalach filmowych.
-
Stanowi ciekawy seans o borykaniu się z własnymi demonami, jednak walka ta została zbyt słabo zarysowana, aby widz w pełni w nią uwierzył. Odbiorca po seansie zada sobie parę pytań, zwłaszcza dotyczących oceny głównego bohatera, jednak nie będzie do nich często wracał - może niektóre sceny były aż nadto łagodne, przez co nie wpłynęły tak na odczucia oglądającego.
-
Duże brawa zasługują w obrazie zdjęcia Nicka Cooke'a, które są niezwykle przemyślane, niemalże sterylne - świetnie po nich widać, że ich autor doskonale odnajduje się w achromatycznej stylistyce. Duża ilość zbliżeń również zdecydowanie działa na korzyść filmu.
-
Nie ma tu tez, ani odkryć. Są pytania: niepokojące, ale stawiane z czułością i zrozumieniem dla każdego bohatera. To w końcu symfonia o mrokach dojrzewania, które przeszedł każdy.
-
Pierwszy pełnometrażowy film Rafała Kapelińskiego - nawet jeśli nie do końca spełniony - zasługuje na szacunek, a pod kilkoma względami stanowi także obietnicę przyszłych sukcesów reżysera.
-
Jest artystycznym kinem, które uwodzi, mimo że porusza się w grząskich, zahaczających o wulgarność, tematach - pornografii, przede wszystkim dziecięcej.
-
Specyficzny klimat historii znakomicie podbija muzyka: organowe brzmienie dodaje do atmosfery filmu nutę monumentalności, a beat Die Antwoord wprowadza widza w narkotyczny niemalże trans.
-
Piękny jak marzenie senne i okrutny, jak nocny koszmar. Zasłużona nagroda na Berlinale. Wyzwanie rzucone w stronę widza.
-
Pozostawia mieszane uczucia. Mimo krótkiego trwania, parę razy miałem ochotę wyjść z seansu. Historia zdawała się banalna, a forma momentami nieznośna. Zakończenie zmienia jednak wszystko.
-
Debiutujący w pełnym metrażu Rafał Kapeliński udowadnia, że o pedofilii można mówić bez rozdzierania szat i budzenia kontrowersji.
-
Ma fantazję i ikrę, ale na coś o wiele mniej poważnego i krótszego. Ta poważna historia tutaj jest jak wycinek, anegdota, jakiś prototyp filmu. Film nie kończy się dziurami w sercu widza, a uczuciem wielu dziur w historii.
-
Daleki od klasycznych opowieści spod znaku "coming of age" stanowi potwierdzenie talentu reżysera i dowód na to, że nawet w zdartym do cna gatunku wciąż można pokazać coś nowego.