Bankier, utraciwszy żonę w wypadku samochodowym, szuka sposobu na zmianę swojego życia.
- Aktorzy: Jake Gyllenhaal, Naomi Watts, Chris Cooper, Judah Lewis, Malachy Cleary i 15 więcej
- Reżyser: Jean-Marc Vallée
- Scenarzysta: Bryan Sipe
- Premiera kinowa: 2 września 2016
- Premiera DVD: 18 stycznia 2017
- Premiera światowa: 10 września 2015
- Ostatnia aktywność: 24 lutego
- Dodany: 20 lipca 2016
-
Zagubiłem się w tej historii chyba bardziej niż główny bohater.
-
Niezwykle nastrojowy i poetycki film, który zupełnie na świeżo ogląda się prawie jak thriller.
-
Na tyle wyjątkowy i na tyle spotkał się z moją przychylnością, że te dwa typowe zagrania, nie burzą mojej pozytywnej oceny.
-
Jest najsłabszym filmem Jeana-Marca Vallee spośród tych, które dotychczas miałem szansę zobaczyć, ale to wciąż naprawdę dobry i wzruszający film, w dodatku utrzymany we francuskim klimacie, z którego wreszcie wywodzi się sam reżyser.
-
Prezentuje nam historię, która daleka jest od prostych schematów dramatu z happy endem.
-
Wyważone, zahaczające o szaleństwo wołanie o wolność i prawdę w sobie, które sugestywnie wyraża na ekranie Jake Gyllenhaal.
-
Niezwykle pozytywny film, który przedstawia wyjątkowy sposób radzenia sobie ze stratą bliskiej osoby. Jest zabawnie, pouczająco i ciekawie.
-
Wzruszający, momentami zabawny, potrafiący zmusić do refleksji, ale i mało emocjonujący.
-
Idealny film do zadumy. Instruktaż, jak z idealnego, uporządkowanego życia popaść w chaos.
-
Zbyt wiele w tym filmie znalazło się szczerości, by przejść obok niego obojętnie.
-
Nie jest filmem pozbawionym wad, ale dzięki solidnemu aktorstwu i stylowym zdjęciom, ukazującym naturalistyczne sceny zniszczenia, wbija się mocno w świadomość widza. Bez wątpienia jest to kino skłaniające do refleksji, ciekawe i intrygujące.
-
Świeża, oryginalna, słodko-gorzka, czasem nieco zbyt pokręcona, ale dająca do myślenia.
-
Bardzo prawdziwy, choć lekki film. Bohaterowie i ich problemy są nakreśleni dość grubą kreską, ale pewne uproszczenia były konieczne dla zachowania pogodnego nastroju.
-
Nie wiedząc do końca, w którą stronę poprowadzić historię, "Destrukcja" popełnia ten sam błąd, co tłumacze jej tytułu z angielskiego na polski - mija się z pierwotną ideą.
-
Wymyka się definicji klasycznego filmu romantycznego.
-
Z jednej strony ma mocnych aktorów oraz nietypową formę realizacji, ale z drugiej trudno mi było wejść w skórę naszego bohatera. To, co się z nim działo było mi w zasadzie obojętne, chociaż widać, że coś w nim siedzi. Wielu z was odrzuci dość mocna symbolika i nierówne tempo, podobnie humor.
-
Wszystko zostaje przerysowane, posunięte do ekstremum, czy nawet groteski. Konstrukcja w części punktów jest wątła, ale nie grozi jej kompletne zawalenie.
-
Na pozór wszystko jest w "Destrukcji" zgrabne i na miejscu, do trudnego tematu z przekorą zaprzęgnięto humor, fajną muzę i różnorodną narrację. Jednak ogląda się ten dramat bez większych emocji.
-
Scenariusz się jakoś kupy nie trzyma i jest niepotrzebnie udziwniony, ale i tak dla Jake'a warto obejrzeć Demolition.
-
Nieco sentymentalny i z dość uproszczonym pozytywnym przesłaniem, ale za to jest sprawnie zrealizowany, dobrze zagrany, no i Jake Gyllenhaal jest w nim naprawdę interesujący.
-
Filmowy półprodukt - wizualizacja czegoś, co się po prostu nie udało.
-
Fabuła świetnie się rozwija - do pewnego momentu, pod koniec następuje trywializacja nie do wytrzymania.
-
Trudne, ryzykowne, balansujące między odkryciem i rozczarowaniem. Pełne niepotrzebnych wątków i ślepych tropów, ale jednocześnie bardzo ciekawe.
-
Mogła być ciekawą opowieścią o radzeniu sobie ze stratą, żalem i żałobą. Tak się jednak nie stało przez efektowne zagrania i skrótowe rozwiązania.
-
Dramaty bohaterów nikną wśród natłoku wątpliwej jakości ekranowych atrakcji.
-
Nie wybitne, momentami być może zbyt dosłownie traktujące wspomniane już metafory, jednak świetnie zagrane, warte uwagi kino.
-
Świetny montaż, zdjęcia i muzyka, ale przede wszystkim mocna i odważna rola Jake'a Gyllenhaala.
-
Ani razu nie idzie na całość, w związku z czym uśmiechamy się jedynie do połowy, a łza, kręcąca się w oku, ani razu nie spłynie na policzek.
-
Obija się więc między pretensjonalną oryginalnością a bezwstydnymi kliszami. Próbuje być świeży i niepokorny, ale ostatecznie ląduje w bezwstydnych schematach. Świeżość zaś okazuje się pusta i niewiarygodna.