Fanatyk aktorskich adaptacji mang oraz Danganronpy, który pisze głupoty o filmach na fanpage'u, Twitterze, Filmwebie, a także tutaj. Do tego mam bloga, na którym pojawiają się moje recenzje, więc na Mediakrytyku jestem zarówno jako użytkownik jak i krytyk. Poza tym posiadam jeszcze kanał na YouTube.
-
(Final Cut) Złożony portret wojny przedstawiony w ogromnie imponującej stronie wizualnej. Może nie wszystko zagrało dla mnie, ale i tak mocno szanuję film.
-
Romantyczny, wyciszony, pięknie nakręcony, wypełniony wspaniałą akcją, a także skutecznie odwracający oczekiwania w połowie. Wyjątkowy film.
-
Może i pozbawiony pewnych fragmentów, a także benshiego, ale absolutnie fascynujący swoją stroną wizualną, która wystarczyła mi do satysfakcji.
-
Jest splendor, ale zabrakło jakiejkolwiek głębi w postaciach oraz historii. Zawiódł też casting głównej roli. Materiał źródłowy zasłużył na coś lepszego.
-
Fatalnie rozpisane wątki i ogólne poczucie, że Burton próbuje udowadniać, iż jeszcze na coś go stać. Niestety najlepsze czasy jego kariery już przeminęły.
-
Jest dużo energii, kreatywności oraz zabawnego humoru. Zaś wspaniały Keaton nigdy nie przesłania tego co ważniejsze od niego.
-
Konstrukcja filmu nie przyniosła mu żadnej korzyści, bo zwrot akcji jest oczywisty. I co gorsze, niesie ze sobą irytujący podtekst. Okropne zakończenie.
-
Typowy chrześcijański film z jego podziałem na historię opartą o ,,fakty" oraz dokument z wieloma niepotrzebnymi wyznaniami. Nie pomaga mu też poziom realizacji
-
Przestarzały w kilku miejscach i tracący w pewnym momencie na tempie, ale też potrafiący często bawić.
-
Solidny humor, obsada oraz miejsce akcji. Nic wyjątkowego pod względem przesłania, bo to wciąż nie oryginalna satyra na bogatych, ale seans był przyjemny.
-
Z jednej strony klasyczny scenariusz, a z drugiej odświeżająca adaptacja książki oraz połączenie kosmosu z piratami. Niby nie łączy się, a jednak jakoś pasuje.
-
Kravitz w debiucie radzi sobie z prezentacją niespecjalnie oryginalnej, ale angażującej historii, a także świetnie prowadzi obsadę. Solidny start dla reżyserki.
-
To dokładnie takie przedramatyzowane, okropnie napisane romansidło z tragicznym wątkiem przemocy domowej jakiego się spodziewałem.
-
Wyjątkowo leniwe. Nawet jak na takiego twórcę jak Neil Breen. Można zastanawiać się czy pandemia miała tak silny wpływ na kręcenie wyłącznie na green screenie czy po prostu reżyserowi już na niczym nie zależy, ale niezależnie od tego jest to męczący seans pełny recyklingu i tylko kilku, okazjonalnych momentów, które przypominają o tym dlaczego Breenem tylu ludzi zainteresowało się.
-
Po tym jak już zeszły ze mnie te wszystkie oczekiwania to bawiłem się minimalnie lepiej wychwytując pewne szczegóły, ale ogólnie to czuję, że do tego Obcego będę rzadziej wracał od reszty.
-
Alvarez jest bardzo dobrym reżyserem co widać po walorach produkcyjnych, a także kilku świetnych scenach, ale szkoda, że Romulusa tak bardzo ciągnie w dół puszczanie oka do fanów co jest rozczarowująco bezpiecznym kierunkiem dla serii, która przez tyle lat zachwycała różnorodnością oraz odwagą. Do tego nienawidzę, że nawet do tej franczyzy dotarła filmowa nekromancja.
-
Nieco lepsze od poprzedniej części, bo wie jak podzielić czas na tytułowe stwory i ludzi (nawet jeśli ci drudzy wciąż są za często). No i bywa z tego nawet znośny slasher, bo śmierci jest sporo, a Predalien wygląda fajnie. Tylko czemu znowu tak ciemno...
-
Wreszcie doceniłem z czasem, bo David jest tak cudowną postacią, która ciągnie ten film w górę. Choć jest z tego też całkiem śmieszny, śmieciowy slasher.
-
Film kilku dużych zalet, jak i wad. Szanuję za unikalne podejście do Obcego, obraną tematykę oraz piękną stronę wizualną, ale scenariusz bywa problematyczny.
-
Uwielbiam jak ten film kompletnie nie wstydzi się swoich głupot oraz stylu lat 90. Bawił mnie od początku do końca, a także zachwycał autorskim podejściem.
-
Panie Andersonie... Przecież to prosiło się o coś znacznie lepszego. Tymczasem nawet głupotki niespecjalnie bawią. Jest ciemno i nudno.
-
Bardzo klasyczne, ale przez to zaskakująco urzekające. Do tego świetnie zrealizowane, wciągające i satysfakcjonujące. Dobrze mieć takie filmy raz na jakiś czas.
-
Wszystko co złe może pójść w tworzeniu adaptacji, a także zwyczajnie okropny film, który odstrasza prawie wszystkim.
-
Kiedyś to skręcenie w zupełnie innym kierunku nie przekonało mnie, ale teraz doceniam to co ten film robi dla Ksenomorfa i jak wyróżnia się w serii.
-
Wybitny space horror, który ciągle zachwyca swoją realizacją, gatunkowością, a także podtekstami kryjącymi się za Ksenomorfem.
-
Dorji ponownie bardzo dobrze radzi sobie z przedstawieniem specyficznej społeczności. Jasne, niektóre dramatyczne aspekty historii nie są świetne i bardziej podobała mi się komedia, ale ta historia o pierwszych wyborach była wciągająca i pomimo tego, że nie opierała się w dużej mierze na prawdziwych faktach, wydawała się całkiem trafna.
-
Całkiem urzekło mnie swoją stylistyką, a prostota zupełnie nie przeszkadzała, bo Rose Glass dostarczyła na pewnych polach.
-
(Wersja rozszerzona) Niesamowite jak nawet po przejściu do akcji, na którą się tyle czekało, film nigdy sprawia jakiejkolwiek frajdy. Choć tempo nawet znośne.
-
(Wersja rozszerzona) Bajzel, w którym multum pomysłów oraz postaci nigdy nie przekłada się na spójną, angażującą wizję. Do tego ma paskudną stronę wizualną.
-
Jednocześnie bardzo klasyczny, a z drugiej uwspółcześniony przez co stanowi świetny wstęp dla ludzi nie znających Lupina, jak i przyjemny powrót dla fanów.
-
Stylowe, cudownie brzmiące oraz bardzo zabawne. Sztampowość historii zupełnie nie przeszkadza kiedy jest zaprezentowana w takiej formie.
-
Bardzo naturalny w swojej formie i nigdy nie przekraczający pewnej granicy jeśli chodzi o prywatność czy ckliwość.
-
Nie jest do końca lekkostrawne, bo historie mimo świetnych dialogów, nadal są dość specyficzne i ich forma wielu osobom nie przypadnie do gustu. Nie zawsze byłem zaangażowany i chociaż było kilka naprawdę dobrych momentów związanych z pandemią, obawiam się, że nigdy nie chciałbym wracać do ,,MMXX".
-
Przejście w pewnym momencie na perspektywę ludzi ma sens, choć film nie jest wtedy równie ciekawy co kiedy możemy po prostu obserwować koty w tej przestrzeni.
-
Jeden z najlepszych moich seansów na Nowych Horyzontach. Cudownie było widzieć jak wszyscy ludzie wokół przeżywają tak mocno ten koncert.
-
Dokładnie taki film na jaki Salvador zasłużył. Dupieux fajnie wykorzystuje formułę z jego Reality, a także ogólnie widać, że świetnie bawił się kręcąc.