-
Pozycja obowiązkowa, zarówno dla fanów gatunku, jak i wielbicieli wcześniejszych dokonań reżysera. Obrazowi daleko do perfekcji, ale fala krytyki pod jego adresem, z jaką można się spotkać głównie w sieci jest zdecydowanie przesadzona.
-
Jeden z najbardziej wyczekiwanych tytułów tego roku niestety zawodzi. Nie czuję rozgoryczenia, raczej ogromny niedosyt.
-
Jest z pewnością filmem udanym, doskonałym wprowadzeniem do zupełnie nowej historii opowiedzianej w znanym nam już uniwersum. Zaskakujący, momentami dający do myślenia sprawia, że każdy fan science fiction poczuje się jak w domu. Zawiodą się jednak ci, którzy liczyli na spotkanie z sympatycznymi obcymi, zapamiętanymi z poprzednich filmów. Myślę jednak, że sama historia chociaż po części zrekompensuje ten mankament.
-
Jako kino sci-fi - bardzo dobrze, jako prequel ALIENa - rozczarowuje.
-
Potencjał tu drzemiący, zabili częściowo scenarzyści, producenci, a także sam reżyser. Zamiast wartości artystycznych, znowu najważniejsza była chęć zarobku setek milionów dolarów.
-
Powielanie schematów, dziurawy scenariusz, w którym da się zakwestionować prawie każdą linijkę i gonitwę z zombie... I jedynie odbierające mowę zdjęcia Dariusza Wolskiego sprawiają, że warto ten film zobaczyć.
-
Oba "Aliens vs. Predator" to szmiry, "Predators" był znośny. Widocznie czas obydwu ras w kinie dobiegł końca.
-
Wszystko to ujęto w ramy świeżej koncepcji kina SF, w której Ridley Scott umiejętnie łączy dobrą i widowiskowa zabawę z elementami dającymi do myślenia, co obecnie rzadko można powiedzieć o wysokobudżetowym kinie z tego gatunku.
-
W żadnym wypadku nie jest artystyczną wizją Scotta, która przewróci science-fiction do góry nogami. To absolutnie nie ta półka. To bardziej rzemieślnicze dzieło, które korzysta z ogranych klisz gatunkowych i sprawnie wpasowuje się w popularne schematy z masą dziur logicznych.
-
W tym wybuchowym bałaganie filozoficzne kwestie tracą znaczenie. Scott podsuwa pewne hipotezy, stawia fundamentalne pytania, ale chyba bez przekonania.
-
Dobrze nakręcony, ale dziurawy i nieprzemyślany scenariusz, któremu bardzo daleko do arcydzieła nie tylko ze względu na obecną nieprzejrzystość świata przedstawionego, ale również kulejącą dramaturgię i logiczne absurdy.
-
Uważam egzystencjalny mrok, w jaki Ridley Scott wrzucił widza w 1979 roku swoim "Obcym" i który pogłębił trzy lata później w "Łowcy androidów", za zdecydowanie bardziej przekonującą kreację niż ta, jaką jest spektakularny, nie pozbawiony zalet, lecz uginający się pod ciężarem klisz, "Prometeusz".
-
Ambitny temat zniszczony przez średni scenariusz, choć patrzydło z tego przyzwoite.
-
Jest zaledwie prologiem, wycinkiem większej historii, który nie najlepiej czuje się funkcjonując w pojedynkę.
-
Ridley Scott umiejętnie dawkuje akcję, nie zapomina przy tym o snuciu filozoficznych rozważań.