-
Po 20 latach bohaterowie Mungiu nie patrzą już na Zachód, ale wpatrują się w siebie z jeszcze większym poczuciem nieufności. R.M.N. - czyli Rumunia bez samogłosek, pokazuje, że społeczeństwo ksenofobiczne to takie pozbawione tlenu i przytłoczone strachem. Od lat słyszy się na naszym kinofilskim podwórku, jakoby rumuńskie kino było o krok przed polskim np. przyrównując podobieństwo pandemicznej fobii w Niefortunnym numerku... do nadwiślańskich realiów.
-
Pomimo tych mankamentów Dzień, w którym znalazłem w śmieciach dziewczynę jest filmem świeżym, mającym na siebie pomysł i na tyle jakościowo zrealizowanym, że nie wymaga protekcji w postaci tłumaczenia się z mikro budżetu. Debiutujący w pełnym metrażu reżyser, to kolejny młody i godny zauważenia absolwent Warszawskiej Szkoły Filmowej, po twórcach mającego niedawno kinową premierę kRaju
-
"Nuestro Tiempo" mogło być wyjątkowym obrazem wiwisekcji małżeńskiej, ukazującym problematykę bardzo "szeroko", lecz z dbałością o emocje i detale. Reżyser Dobrze analizuje zachowania i relacje. Konsekwentnie obnaża charaktery wydobywając z nich pierwotne słabości, ale sposób opowiedzenia tej historii i zastosowane środki wyrazu spłycają ją i czynią bardziej trywialną.
-
Seans "Chłopczycy" nie można nazwać przygnębiającym ani katartycznym, ale porusza swoją intymnością. "Tomboy" nie jest także dogłębnie wstrząsającym obrazem, który przekracza bariery i łamie tabu dotychczas niewypowiedzianych tematów. To bardziej, pozbawiona nachalnego komentarza reżyserki, prosta, ale nie trywialna historia, która poruszy serce osób odpowiednio wrażliwych.
-
Kutmanov prezentuje się jako dojrzały i świadomy twórca slow cinema. Sprawna użycie środków ekspresji idealnie splata się z tą cichą i kameralną historią. Reżyser pozwala wybrzmieć ciszy, tak bliskiej głównej bohaterce.
-
Bresson jasno wskazuje człowieka, jako źródło zła, ale ważniejszy pozostaje dla niego czyn, niż osoba zań odpowiedzialna. Ludzie to tylko narzędzia w sprawnych rękach reżysera, osądzającego ogół, a nie jednostkę. Efektem tego są analityczne kadry skupione na dłoniach, gestach i przedmiotach.
-
Zmienność uczuć, prostszy sposób konstruowania myśli, odrzucenie intelektu na rzecz języka ciała, nie odbierają klasy Rohmerowi, a wręcz dodają uroku obrazowi i odpowiedniej siły oddziaływania na widza. Lato to czas luźnej beztroski, więc i problemy wydają się być prostsze, lecz nie zostały zbagatelizowane.
-
Wiosna to nowy początek. Odrodzenie się życia na nowo . Powrót swobody, burze emocji, namiętności, rozkwit przyjaźni. Przebudzenie się pięknego umysłu prowadzącego do intelektualnych konfrontacji. Rohmer oddaje piękno wiosny na różnych płaszczyznach.
-
Nie spotkałem się dotąd z tak intensywnym i wysmakowanym kinem. To szybka emocjonalna jazda, której błyskawiczne tempo, nie zabija w widzu refleksyjności. Emocje i napięcie są niekiedy nie do zniesienia.
-
Robi wrażenie. Ale ja potrzebuje więcej. Potrzebuję pierwiastka ludzkiego. W" Dunkierce" Nolana było go niewiele, ale wystarczył bym obserwował ze wzruszeniem każdą scenę. W 1917 patrzyłem znużony na prawie niezniszczalne maszyny, wędrujące od punktu A do punktu B.
-
Rok dopiero się zaczął, więc mogę śmiało stwierdzić, że to najzabawniejsza rzecz jaką widziałem w 2020. Jestem wiernym odbiorcą twórczości Davida Lyncha, otwartym na każdy aspekt jego twórczości. "What did Jack do" to nie tylko ukojenie tęsknoty po Twin Peaks, ale znów wejście w świat abstrakcji i absurdalnego humoru. Podoba mi się, lubię, uwielbiam!!
-
Jest przyjemnym seansem.Dobrą absurdalną komedią, która budzi więcej śmiechu niż byśmy tego chcieli. Film trwa stosunkowo krótko, ale przynajmniej nie jest rozwleczony i nie nuży.
-
Braciom Dardenne można by zarzucić, że obrazują truizm, żadna skrajność nie jest dobra, jednak robią to w estetyczny sposób, rozprawiają o temacie wyjątkowo aktualnym i umiejętnie wywołują niemałe emocje w trakcie seansu.
-
Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie oczekiwałem po "Misfit" dobrej rozrywki, związanej z cichym szyderstwem z abstrakcyjnie głupiej fabuły. Ale ta satysfakcja zniknęła po pięciu minutach, a jej miejsce zajęło poirytowanie. Jestem wkurzony. Ten film był po prostu nudny.
-
Po takich filmach jak ten, mówi się, że pęka serce. Mi na pewno pękło w trakcie trwania seansu dwa razy.
-
Intensywne i klimatyczne kino , które wymyka się klasycznym ramom gatunku horroru.
-
Sytuacyjny slapstick i flirt gatunkami, czy też nawiązania do innych filmów składają się na świetną, optymistyczną mozaikę, którą z przyjemnością będą oglądać dzieci i dorośli.
-
Jawi się w mojej głowie jako film wybitny. Dzieło kompletne, w którym z każdego kadru bije blask doskonałości.
-
Jeżeli wierzyć stwierdzeniu, że drugi film weryfikuje umiejętności reżysera, to Bałagow zdał ten test na najwyższą notę. "Wysoka dziewczyna" utwierdza mnie w przekonaniu, że Rosjanin umie opowiadać chwytające emocjami za gardło historie, a przy okazji świetnie odnajduje się w realiach historycznych.
-
Joker nie jest moim zdaniem filmem komiksowym, albo superbohaterskim, ale mimo wszystko robi ogromny krok w rozwoju tych gatunków, dając potencjalną wolność twórczą innym reżyserom w przyszłości. To intensywne i dobrze zrealizowane kino psychologiczne, które ma ambicje pokazać chaotyczną, immanentną siłę zła, ale nie udaje mu się przekazać tej myśli w sposób kompletny, przez co kilka razy zdarza mu się ocierać o banał.