Złe mamuśki

Niezłe, zabawne, ale i mocno przewidywalne.

Jest bardzo przyjemnie zmontowany, bardzo dobrze zagrany a błyskotliwe dialogi nie pozwalają się nudzić.

W filmie roi się od raczej prostackich gagów, lecz w większości są one tak dobrze rozegrane, że faktycznie śmieszą.

Ogląda się jednak jednym tchem, a kamera jest zawsze w centrum wydarzeń.

Lekka, obiecująca komedia o niezłym pomyśle, ostatecznie rozmywająca się w hollywoodzkim lukrze.

Zabawne dialogi, slapstickowe żarty i komedie sytuacyjne są na ogół śmieszne i choć "Złe mamuśki" mogłyby spokojnie objeść się bez wulgarnych żartów, szarżowania i podawania nam na tacy pewnych rzeczy z cyklu "a teraz się wyzwalamy" to film ogląda się przyjemnie.

Jest lekką i zabawną komedią obyczajową w stylu, jaki wylansował serial "Seks w wielkim mieście".

Złe mamuśki tętnią energią i są po prostu śmieszne. Nie silą się jednocześnie na bycie czymś więcej niż kolejną wulgarną komedią.

Doskonała rozrywka dla każdego, która bawi i uczy.

Rozweselacz idealnie sprawdzający się do wyjścia kinowego wraz z przyjaciółkami lub mamami, a dla tych drugich jest specjalna i urocza scena po napisach.

Jedna z najlepszych komedii, jakie ostatnio widziałem.

Mózgu używać nie trzeba, szybko, łatwo i przyjemnie się przyswaja i mam nadzieję, że zostaje na dłużej!

Lucas i Moore żartują dosadnie, ale trafnie.

Jeśli więc szukacie lekkiego filmu, na którym będziecie chcieli się zrelaksować i odsapnąć od nawału codziennych obowiązków, to szczerze polecam tę właśnie produkcję, i to nie tylko kobietom.

Wspaniała opowieść o tym, jak być matką, żoną, kobietą sukcesu. Słowem, pochwała kobiet szukających własnego głosu i własnej drogi.

Zasługują na uwagę, bo po prostu są dobre. Nie przegadane, nie żenujące, a dobrze napisane i wyreżyserowane. Oby więcej takich komedii, śmiesznych i lekkich.

Mimo że ten film nie odrobił lekcji humanistyki, filozofii, to zajęcia terenowe i eksplorację absurdów współczesnego społeczeństwa i popkultury zdaje na celujący.

Pełna śmiechu i ciekawych spostrzeżeń komedia, będąca prawdziwym hymnem pochwalnym naszych rodzicielek, skupiającym się na ukazaniu ich wkładu w nasze życie.

Choć humor momentami nie jest najwyższych lotów, a cała opowieść bazuje na prostym koncepcie, to jednak solidne aktorstwo i parę niezłych scen oraz mądre przesłanie sprawia, że "Złe mamuśki" mogą być udanym seansem na typowy babski wieczór.

Mimo że autorzy nie odkrywają Ameryki, to jednak udało im się stworzyć zabawny i rozrywkowy film, udane remedium na stres po ciężkim dniu pracy.

I choć "Złe mamuśki" to wciąż lekka i prosta hollywoodzka komedia bez większych ambicji, sprawia, że przez chwilę pochylamy się nad matczyną miłością i próbujemy uchwycić jej sens.

Nie ma niczego oryginalnego, fabuła jest tak wtórna jak to tylko możliwe i oparta na samych stereotypach, a jednak daje nam coś, co cenimy bardziej niż nowość i oryginalność, czyli poczucie swojskości, gładkiego przechodzenia od sceny do sceny i precyzyjnego odmierzenia porcji emocji.

Nie będę oryginalna, kiedy recenzję zakończę stwierdzeniem, że jest to film, który powinien zobaczyć każdy mężczyzna.