
Kala
Użytkownik-
To chyba miał być drugi "Match Point" (w połączeniu z "Magią w blasku księżyca"), pytanie tylko: po co? Allen powiela własne pomysły, i to nieudolnie.
-
-
Męczący ten przepych. I dużo tutaj oklepanych motywów. Ale Henry Golding wypadł całkiem fajnie, a Michelle Yeoh oczywiście skradła całe show.
-
(M) Zagmatwana (ciut niepotrzebnie) fabuła. I po macoszemu potraktowany Kristoff. Ale to wizualne cudo z mądrym przesłaniem dotyczącym podejścia do przeszłości.
-
-
-
To film, z którego przebija miłość do kina. A do tego z moim ulubieńcem Asą Butterfieldem i muzyką Howarda Shore'a. Magia kina w familijnym wydaniu.
-
Fajnie było zobaczyć na ekranie świat Jeżycjady i skonfrontować swoje wyobrażenia z wizją innych. Filmowy Robrojek wręcz przebija tego z mojej głowy. :)
-
Uroczy klimat lat 90. oraz Jeff Bridges. Jednak fabuła w całości opiera się na takiej głupocie, że wiarygodność tej historii jest żadna.
-
-
Stereotyp goni stereoryp, a kalka kalkę. Nie oczekiwałam wiele od netflixowej produkcji o nastolatkach, ale nawet na bycie odmóżdżaczem ten film jest za głupi.
-
-
-
(FPFF) To wizualne cudo i wspaniale było móc zobaczyć je na dużym ekranie. Trochę szkoda, że czytałam opowiadanie Iwaszkiewicza i odpadł mi element zaskoczenia.
-
-
-
-
Kolejny raz cieszę się, że już nie tak wiele pamiętam z przeczytanej kiedyś książki. :) Szacki-Więckiewicz cudny. Tylko dialogi straszliwie zgrzytają!
-
-
Przeciętna adaptacja bardzo przeciętnej powieści. Ale Emily Blunt wypadła całkiem ciekawie.
-
Nudy na pudy. No i trochę takie nie wiadomo co: komedia raczej słaba (często miało być śmiesznie, ale nie było), romans bez ikry, film zemsty - nieprzekonujący.
-
Całość ciężkawa, ale z kilkoma dobrym momentami i wątkami. Rola Ethana Howke'a do zapamiętania. Jednak przeszarżowana końcówka drastycznie obniża wartość filmu.
-
Połowę roboty robi muzyka! A sam film to dla mnie taka ciekawostka, bo kina superbohaterskiego zwykle nie tykam. Za to tutaj bawiłam się całkiem nieźle.
-
Jestem pod wrażeniem technicznych walorów tego filmu (niektóre sceny to prawdziwy majstersztyk). A do tego rewelacyjne aktorstwo (np. P. Dano w nowej odsłonie).
-
Miało być takie "The Commitments" o nastolatkach, ale do poziomu tamtego filmu "Sing Street" daleko. Głównie przez to, że bohaterowie i ich problemy są płaskie.
-
3 sez. (i dalej nie oglądam). Zestarzał się, choć wciąż miewa urocze momenty. Dużo dydaktyzmu i nieuniwersalnych żartów (np. nawiązujących do amerykańskiej TV).
-
Akcja niby toczy się w XVII-wiecznej Francji, a klimat filmu angielski. I straszna nuda do tego. Poza tym Kate Winslet po raz pierwszy zupełnie nie zachwyca.
-
(B) Wiem, wiem, Robin Williams to klasa sama w sobie. Ale dla mnie najwspanialszym zaskoczeniem w tym filmie był Jeff Bridges. Wow.
-
I sezon. Oglądało się całkiem przyjemnie, ale to serial z kategorii: jak sobie nie zapiszesz, że widziałeś, to po dwóch tygodniach nie będziesz o tym pamiętać.
-
(B) Świetny klimat! I muzyka. Wspaniale skonstruowane postacie (tyle ludu, a każdy został pokazany z czymś własnym, indywidualnym, interesującym). Będę wracać.