-
Oczywiście polecam z całego serca. Maksymalnie relaksujący, ze świetnymi tekstami, ale bez obcesowości. To też niemała niespodzianka, bo można było się spodziewać czegoś innego, a to w gruncie rzeczy komedia obyczajowa najwyższych lotów.
-
Najlepszy blockbuster lata, w którym w szlachetny sposób łączą się efekty analogowe ze starą dobrą kaskaderką.
-
Sisu wygląda na tle współczesnych wysokobudżetowych widowisk równie okazale co one. Dlaczego? Złożyła się na to na pewno dbałość o szczegóły i wszystkie te malutkie elementy jak scenografia, charakteryzacja, montaż i wykonanie efektów specjalnych. Również realizacyjny spryt.
-
Melancholijny, pokryty delikatną warstwą nostalgii za tymi ostatnimi wakacjami, gdy byłeś lub byłaś jeszcze sama i szukałeś lub szukałaś przygody. Leniwa atmosfera roztacza się nad całym obrazem Rohmera. Wakacje w Bretanii to wakacje czułe, pełne spojrzeń i momentów decyzyjnych. Wszyscy wracają z takich wakacji bogatsi o nowe doświadczenia i wspomnienia. Delikatne rany szybko się zabliźnią.
-
Nie jest to kino skomplikowane. Ze swoją akcją pasuje nawet do co najmniej kilkunastu hitów z kaset VHS, ale z akcją osadzoną w Wietnamie. Ogląda się jednak Guy Ritchie's The Covenant świetnie, nie tylko ze względu na sprawnie prowadzoną fabułę, ale dla oszczędnego aktorstwa Dara Salima.
-
Na nudę rzeczywiście narzekać nie można. Jest dużo pościgów, w tym świetnie zrealizowana finałowa ucieczka w metrze.
-
Jest jasno wskazywany jako horror. Owszem, z tego całego art-housowego piękna ostatecznie wychodzi horror. Uderzenie przychodzi z ostatnim aktem, zwieńczeniem całej obsesji, gdy młodzieńcza namiętność urasta do niekontrolowanej perwersji.
-
Eo potrafi zauroczyć niewinnością, na pewno zależy nam na dobrym losie osiołka, który chciałby przecież jednego, kilku metrów kwadratowych trawy, raz na jakiś czas marchewki i ciepła. Nic więcej. Polecam dla piękna, jakim są zwierzęta. Tego się odebrać Skolimowskiemu nie da. Na napisach końcowych widnieje informacja, że film powstał właśnie z miłości do zwierząt. To się czuje przede wszystkim.
-
Alain Delon jest w roli Ripleya nieprzenikniony, trudno wyczytać emocje, ciągle kombinuje i planuje. W założonym przez scenariusz koncepcie jest genialny. Bryluje w każdej scenie. Największą zaletą filmu jest ten dysonans, który osiągnął René Clément.
-
-
Awangarda, filmowa rewolucja i wrażenie, że Agnes Varda chciała zaskoczyć każdą jedną sceną, czy to realizacyjnie, czy fabularnie.Udało się to jej znakomicie.
-
Bo, umówmy się, Phoenix jest niedoceniony, a przecież oprócz atmosfery i dobrego scenariusza ma coś jeszcze, być może najważniejszego. To obsada czyni z Phoenix gracza pierwszoligowego, który jednak, również przez obsadę, jest uważany za gracza z ligi drugiej.
-
Wszystko fantastycznie igra z historycznymi faktami, ale instancja wyższa i spłaszczenie wszystkiego pod normy kina rodzinnego spowodowało, że seans był, w głównej mierze, dla mnie, nijaki.
-
To wyraz buntu i zadra dla ówczesnej władzy, forma wypowiedzi niezadowolonego artysty. Ale to również świetnie nakręcony technicznie film z naprawdę zabawnymi scenami, wartką akcją i doskonałym występem Ferenca Kállaia w głównej roli.
-
W kategorii kina niezależnego, to wyjątkowy film. Subtelny, delikatny i wrażliwy. Dzisiaj, mam wrażenie, również samotny na kinematograficznej mapie świata.
-
To ekranizacja totalna niejako uzupełnienie lektury o obraz i dźwięk. W skali jeden do jeden przeniesiona jest narracja, a to co sobie wyobrażał czytelnik, teraz ma wyartykułowane przez aktorów i aktorki. A tutaj, aktorsko, to tylko niesłabnący podziw.
-
Czułem, że 1923 to część czegoś większego, może nawet o przypadłości tasiemca. Ale jeżeli już miałbym oglądać jakiś tasiemiec, to tylko o takim zabarwieniu życiowym i historycznym.