-
To najlepszy film o sztucznej inteligencji z perspektywy sztucznej inteligencji.
-
Całość "Her" przynosi smutną refleksję nad rolą komputeryzacji i rozwoju sztucznej inteligencji w życiu człowieka.
-
Film o samotności. To jest najkrótszy i najlepszy opis dwóch godzin projekcji... Jedno słowo w którym zawiera się cały wachlarz emocji, wrażeń i problemów.
-
Ani na chwilę nie zniża się do napastliwego moralizatorstwa, nie próbuje grać na naszych uczuciach tanimi chwytami. Wręcz przeciwnie - mocno niuansuje swój film, domaga się od widza, by zajrzał pod łatwą w odbiorze formę. Udało mu się nie przedobrzyć, miał nie tylko świetny pomysł, ale potrafił go rozwinąć i nie rozczarować zakończeniem.
-
Nie ulega wątpliwości, że "Ona" to najlepszy z dotychczasowych filmów Spike'a Jonze. Reżyserowi udało się stworzyć doskonały mariaż filmowego romansu z kinem s-f, nie tracąc przy tym autorskiego stylu. "Ona" to jednak przede wszystkim prawdziwy portret współczesnego mężczyzny, zamknięty w baśniowej, zmysłowo zachwycającej formie.
-
Niewiele tu fabularnego mięsa, więcej za to ogrzewanej muzyką grupy Arcade Fire pornografii intymności: flirtowania, migdalenia się, czerstwych dowcipów, szczerego śmiechu, cichej radości codziennej rutyny, niepokoju, paniki, gestów, spojrzeń, będących zwierciadłem duszy landszaftów. To wszystko byłoby zwyczajnym do kwadratu i po prostu nudnym romansem, gdyby nie podmienienie jednego elementu świata przedstawionego: zastąpienie kobiety z krwi i kości żeńskim OS.
-
O poszukiwaniu idealnej relacji międzyludzkiej, o samotności w wielkiej metropolii, o kondycji człowieka w świecie zdominowanym przez coraz to bardziej rozbudowane technologie, czy wreszcie o tym, że marząc o czymś odległym, wspaniałym nie zauważamy tego, co mamy na wyciągnięcie ręki.
-
Kiedy już wszystko wskazywałoby na to, że nie można opowiedzieć o uczuciu niebanalnie, Jonze udowadnia nam nasz błąd. Wydaje się, że 44-letni Amerykanin uczy się przy każdym artystycznym posunięciu, a zdobyta wiedza dała właśnie ujście w postaci najbardziej emocjonalnej, autentycznie wzruszającej produkcji.
-
Jedni powiedzą, ze "Ona" to jeden z najoryginalniejszych filmów ostatnich lat, drudzy nazwa go kompletnym absurdem i dziełem porąbanego. Mnie ta historia w jakiś sposób dotknęła i na pewno zostanie na długo w mojej pamięci. Pytanie tylko, ile osób zgodziłoby się na posiadanie wirtualnego partnera?
-
Wielkie brawa dla odtwórców głównych ról, dla Joaquina Phoenixa, który sprawia, że przeciętne staje się atrakcyjne. I oczywiście dla Scarlett Johansson, której nie widać, tylko ją słychać i która spisuje się pierwszorzędnie, dając przy okazji prztyczka w nos wszystkim, którzy twierdzą, że funkcjonuje wyłącznie jako seksbomba.
-
Dla mnie to ambitne dzieło sztuki, a jego siła tkwi w pokazaniu całej historii w sposób niezwykle wiarygodny.
-
Spike Jonze zrealizował swoją futurystyczną fantazję z wdziękiem i pozorami intelektualnej dyscypliny, ale jeśli przyjrzeć się tej opowieści dokładniej, przechodzi ochota do zachwytu. W każdym razie zawsze dzieje się tak u mnie, gdy tylko dostrzegę, że w opowieściach o przyszłości na potęgę używa się aktualnych klisz i stereotypów.
-
Gra aktorska Joaquina Phoenixa oraz Amy Adams sprawia, że wierzymy w ich ból, rozczarowanie oraz szczęście. Chcemy stać się częścią ich historii i bez reszty zatapiamy się w nieprawdziwej opowieści. Spike Jonze sprawia, że fikcyjne dzieło porusza, zmusza do myślenia, wzrusza i każe zadawać sobie trudne pytania.
-
Poruszająca historia miłosna przyszłości - szkoda tylko, że trochę tandetna, przydługa i mało wiarygodna.
-
Może się wydawać, że to opowieść o abstrakcyjnym dla nas świecie przyszłości, w którym ludzie rozmawiają z maszynami, ale szybko staje się jasne, że przede wszystkim to historia o relacjach.