-
Lewandowski łamie schemat, starając się połączyć te dwa wątki w jedną opowieść, sugerując swoim widzom, że nawet tak paskudne doświadczenie może mieć swoje dobre strony. Dla widzów uwielbiających sytuacje moralnie niejednoznaczne i prowokacyjne tezy ten film może być pozycją wyjątkowo ciekawą
-
Duet reżyserski Juru i Vitã zdawał się mieć jasno określone zadanie: wypromować kulturę ballroomu, pokazując najważniejszych artystów brazylijskiej sceny i podkreślając jej znaczenie dla tamtejszej społeczności LGBT. Pod tym względem odnieśli sukces - widzowie mogą doskonale poczuć klimat imprezy ballroomowej i zrozumieć jej specyfikę.
-
Szkoda, że to efekciarskie podejście kładzie się cieniem na projekt mający olbrzymie znaczenie dla wszystkich ewakuowanych i ich najbliższych. Jednocześnie mam świadomość, że mimo niedoskonałości może to być najważniejszy film tegorocznej edycji festiwalu, który podobnie jak nagrodzone Oscarem 20 dni w Mariupolu może ponieść się szerokim echem, jako ważny manifest przeciw wciąż trwającej rosyjskiej agresji.
-
Chociaż osobiście preferowałbym dosłowne, wojenne, tłumaczenie tytułu, trzeba przyznać, że polska propozycja również sporo zdradza na temat klimatu całego dzieła. Podobnie jak w doskonałych spaghetti westernach Sergia Leone mamy tu do czynienia ze światem, w którym nie ma miejsca na dobrych bohaterów, a konflikt rozgrywa się między równie zdeprawowanymi stronami, gdzie pewne jest tylko to, że każdy będzie musiał ubrudzić ręce.
-
Twórcy Kropli wody doskonale radzą sobie z obrazem rodzica, przeżywającego zderzenie ze swoim błędami wychowawczymi niczym Daewoo Tico czołówkę z rozpędzonym pociągiem TLK. Jednocześnie wystawiają niezbyt przyjemną wizytówkę Albańskim elitom, tworząc obraz ludzi, dla których moralność nie ma żadnego znaczenia. Jeśli sprawa dotyczy ich najbliższych, a oni w swoim arsenale wpływów i nacisków mają choć jeden nabój, nadający się jeszcze do przeładowania i wystrzału.
-
Biorąc na tapet prawdziwą szokującą historię wyciąga z niej czystą wodę. Obserwację bez oceny, bez tabloidowego podejścia, karykaturalnego demonizowania bohatera i jego otoczenia. Pozwala zanurzyć się w życie groźnego ekstremisty i zastanowić się na którym etapie można było zapobiec tragicznym konsekwencjom jego działania. Swoim spokojnym i stonowanym obrazem tworząc pewnego rodzaju antytezę wspomnianego już widowiskowego Jokera czy będących ostatnio w szczycie popularności seriali True Crime .
-
Briellat dokonała reinterpretacji dzieła i zupełnego zmienienia jej treści, przez co mogą stanowić ciekawostkę dla widzów znających Królową Kier. W mojej opinie wizja przedstawiona we francuskim remake'u jest znacznie gorzej poprowadzona i odrealniona, jednocześnie, być może w ramach źle rozumianej żeńskiej solidarności, usprawiedliwiająca naganne zachowanie głównej bohaterki.
-
Nie ma sensu patrzeć na Problemistę jak na film z dużymi ambicjami artystycznymi. Wszak mowa tu o lekkiej komedii, w której prawdopodobnie każdy, kto ma już za sobą okres pierwszych stażów i prac za najniższą stawkę znajdzie odbicie własnych doświadczeń. Jednocześnie jest pokrzepiającą opowieścią o tym, że mimo ciągłych problemów stających na drodze warto walczyć o swoje marzenia, a radzenie sobie z kryzysami to tylko kolejne kroki do ich osiągnięcia.
-
Erskine i Ramsay osiągnęli swój cel: chociaż na chwilę umieścili bohaterki turnieju z 1971 roku w świetle reflektorów, podkreślając jak bardzo turniej z ich udziałem wpłynął na obecny kształt kobiecej piłki, będącej jedną z najszybciej rozwijających się dyscyplin na świecie. Kto wie, może bez Carol Wilson do dziś nie usłyszelibyśmy o Alex Morgan czy Megan Rapinoe?
-
Zarówno sceny z udziałem któregokolwiek ze współtwórców filmu, jak i ich wypowiedzi udzielane mediom wyraźnie pokazują, że za Nie chcemy innej ziemi nie stoi grupa filmowców, szukających nośnego tematu, a zaangażowani aktywiści, chcący, by ich głos został usłyszany. Biorąc pod uwagę te okoliczności, warto przymknąć oko na wszelkie formalne niedociągnięcia i otworzyć głowę i serce przed rozpaczliwym wołaniem o pomoc i dziejową sprawiedliwość.
-
Tim Mielants w swoim filmie pozwala sobie na sporo uproszczeń, czyniąc niektóre postaci, zwłaszcza dalszego planu, zbyt jednowymiarowymi, jednak całościowy efekt jest niezwykle wartościowy i biorąc pod uwagę najpopularniejsze tytuły o ówczesnych czasach, świeży i odważny. Daje nam bowiem przekonujący obraz życia na terenach okupowanych przez nazistów, dając do zrozumienia, jak łatwo wówczas było stanąć po stronie obiektywnego i niewyobrażalnego zła.
-
Wyjątkowo młody jak na reżysera, urodzony w 2001 roku, Hauser zdaje się doskonale wiedzieć, co chce w swoim dziele przekazać, nie pozwalając by lekka forma, w jaką ubrał swoje dzieło, odbierała jego przekazowi dosadność. After the long rains należy odczytywać jako wołanie o uwagę całego pokolenia Afrykanów, żyjących ze świadomością, że nie spełnią swoich ambicji, jeżeli nie zdecydują się na emigrację.
-
Heiss w swoim filmie zdaje się podchodzić do autobiograficznej powieści Meyerhoffa z dużym respektem, starając się przede wszystkim skupić na treści przedstawianej widzom. Rezultatem jej prac jest przepełniony melancholią obraz, z którego wniosek koresponduje z tytułem, dając do zrozumienia, że nawet za dzieciństwem dalekim od wymarzonej sielanki można tęsknić, pamiętając najpiękniejsze jego momenty.
-
Bez cienia wątpliwości Serce Sarpatty to pełne akcji kino rozrywkowe, które pozwala na niemal trzy godziny zatracić się w świecie półamatorskiego boksu sprzed pół wieku, przypominając sobie o ludowych korzeniach tego sportu. Od tego projektu bije jednak aura niespełnionych aspiracji, o czym nie byłoby mowy, gdyby twórcy od początku postawili wyłącznie na sprawne kino gatunkowe.
-
Inspiracje Waititiego są dość wyraźne, twórca chciał planował wykorzystać historię z dokumentu Mike'a Bretta i Steve'a Jamisona Next Goal Wins i ubrać ją w szaty wesołej komedii o sporcie i przyjaźni w stylu Teda Lasso. Jednak postanowił dokręcić śrubę absurdu jeszcze mocniej niż twórcy apple'owskiego hitu, czego ostatecznym efektem okazał się film pozbawiony autentyczności, a momentami także dobrego smaku i po prostu szkodliwy, w którym nie widać krzty błysku.
-
Na ogólnopolską kinową premierę Przesilenia zimowego będzie trzeba czekać do stycznia, szkoda, bo obraz ten idealnie pasowałby jako seans na czas przerwy świątecznej. Ten niesłychanie prosty w swoich założeniach, świetnie zagrany, elegancko nakręcony film, oparty na uniwersalnym temacie konfliktu międzypokoleniowego ma w sobie mnóstwo ciepła i przypomina o tym, co w relacjach między ludźmi najważniejsze, nie tylko podczas świąt.
-
Jednak nie sposób zaznaczyć, że Fabicki w swoim stylu postanowił momentami pójść w kierunku tabloidowej sensacji i szokowania widza za wszelką cenę, co całemu dziełu odbiera zarówno powagę, jak i w pewien sposób dramatyczny ciężar. Mimo to jestem przekonany, że najnowsze dzieło autora Miłości jest filmem, który nie pozostawi widzów obojętnymi, co z całą pewnością przełożyło się na jego znakomite przyjęcie przez festiwalową publiczność.
-
Oelhoffen zdaje się pamiętać o tym, że film to dla wielu widzów przede wszystkim rozrywka i dba o to, by dzieło trzymało w napięciu i nie pozwalało popaść w obojętność. Francuski reżyser stworzył obraz wartościowy i niezwykle przystępny. Cel bohaterów ustalony zostaje w pierwszej scenie i pozostaje niezmienny do samego końca opowieści, a ich droga jest jego naturalną konsekwencją.
-
Uśmiech losu ciężko traktować jako film tak fenomenalny jak Imagine, ale w odczuwalny sposób stara się w nim nawiązać do najbardziej udanej produkcji w dorobku reżysera. Wszak mimo zupełnie innych okoliczności tematyka pozostaje podobna. Mowa o odnajdywaniu się w zupełnie nowym miejscu i wśród nieznanych ludzi i szukaniu z nimi wspólnego języka mimo oczywistych przeszkód.
-
Chociaż nie mam wątpliwości, że Anna Fahr jest reżyserką, która chce opowiedzieć światu coś ważnego, dzieląc się również swoimi własnymi doświadczeniami, to jednak warsztatowe braki dają o sobie znać, przez co jej fabularny debiut zdaje się nie próbować oczarować widza i zawalczyć o jego uwagę, a raczej liczy na jego własny zapał i dobrą wolę, by starać się jak najwięcej wyciągnąć z tej kameralnej historii Rimy i Nour.
-
Jednak z pewnością wywiązali się z zadania, jakie postawił im zespół marketingowy popularnego symulatora. Z Gran Turismo poza oczywistą frajdą płynie jasne, propagandowe przesłanie - gry mogą być wartościowym hobby i potencjalną drogą kariery, a rodzice powinni wspierać pasje nastoletnich e-sportowców. I szczerze mówiąc, dużo łatwiej uwierzyć mi w ten przekaz, niż w to, że Barbie [NASZA RECENZJA] walczy z patriarchatem.
-
Bulion i inne namiętności to film, który zaczyna tracić w momencie, w którym zaczynamy o nim intensywniej myśleć. Jednak w kinie często warto dać ponieść się emocjom i nie zawsze traktować fabułę jako najważniejszego waloru. Czasem zdarza się to w spektakularnym kinie akcji czy zachwycającym aranżacjami utworów musicalu, a innym razem właśnie w takiej nietypowej kulinarnej opowieści.
-
Bez cienia wątpliwości Saint Omer stanowi dzieło niezwykle odważne i prowokujące do myślenia. Jednocześnie prezentuje solidny warsztat reżyserski, który Alice Diop do tej pory szlifowała przez kilkanaście lat tworzenia form dokumentalnych. Doświadczenie to zaprocentowało, chociażby w scenach z sali sądowej, gdzie dominuje forma znanej z dokumentów bezstronnej narracji z trzeciej osoby.
-
Naświetla ważny problem konsekwencji rozbuchanego konsumpcjonizmu, motywując widzów do zastanowienia się nad obecnym porządkiem świata, w którym godzina pracy może być wyceniana zupełnie inaczej w dwóch różnych punktach kuli ziemskiej. Jednak można mieć pretensje do tego, jak twórca Gorzkiego pieniądza potraktował nakręcony przez siebie materiał.
-
Victor Erice wrócił do pełnometrażowego kina fabularnego po 30 latach, po to, by opowiedzieć widzom o prostych, autentycznych uczuciach. Pokazać inspirującą historię o tym, że nigdy nie jest za późno, by rozwiązać pewne stare sprawy i że z pewnością warto, dopóki ma to sens choćby dla jednej osoby. Tak jak klasycy kina drogi pokazał, że największą wartością wędrówki jest ta, która zachodzi wewnątrz siebie.
-
Obraz stworzony przez Justine Triet to właśnie popis sprawnie zrealizowanego kina, wpisujący się w poetykę swojego nurtu, bazujący na doskonale napisanym scenariuszu, pozwalającym niemal wyłącznie za sprawą dialogów zbudować wiarygodną postać głównej bohaterki oraz jej skomplikowanych i nieoczywistych relacji rodzinnych.
-
Jest filmową wersją pomników ofiar Holocaustu często widzianych w obozach koncentracyjnych czy miastach szczególnie dotkniętych działalnością nazistów. Niczym wielka tablica z ciężką do zliczenia listą nazwisk pozwala na chwilę zatrzymać się i oddać symboliczny hołd wybranej podgrupie ofiar.
-
W May December Haynes wykonuje doskonałą pracę, rozwijając historię ze znakomitą dynamiką, utrzymując widza w napięciu. Porusza też w kompleksowy sposób kilka poważnych pytań natury moralnej, szydząc złośliwie z kolegów po fachu, a może i samego siebie. Mimo wszystko ciężko mi traktować najnowszy film Amerykanina jako dzieło w pełni udane, czego powodów doszukiwałbym się we wspomnianej już, ocierającej się o kicz stylistyce małomiasteczkowego thrillera, godzącej w tym przypadku w spójność utworu
-
Z pewnością nie możemy traktować filmu Sauvaire'a jako realistycznego obrazu pracy ratownika medycznego. Nie doszukamy się w nim dzieła diagnozującego jakiekolwiek problemy społeczne. Jednak kiedy od samego początku wyjdziemy z założenia, że będziemy oglądać niezwykle intensywne kino akcji, w którym intensywna walka o ludzkie życie przeplata się z ckliwymi moralitetami, dostajemy wciągający obraz, niepozwalający widzowi na chwilę nudy, choć zupełnie nieprzystający do głównego konkursu w Cannes.
-
Dominacja serwisów streamingowych i spadek znaczenia klasycznego modelu dystrybucji dla wielu kinomanów stanowi powód do niepokojów, pozostaje mieć jednak nadzieję, że w amerykańskim kinie, niezależnie od okoliczności, pozostaną ludzie tacy jak Scorsese, zdolni do tego, by stworzyć monumentalne, dopracowane ponadtrzygodzinne dzieło, nie myśląc o tym, czy widownia wychowana na Tik-Toku będzie w stanie wysiedzieć na nim do końca.
-
Właśnie bijący z filmu spokój jest najcięższą z armat, które wytacza Glazer. Każda minuta bezproblemowej egzystencji beneficjentów rządów Hitlera stanowi emocjonalne przeżycie łączące frustrację z powodu jawnej niesprawiedliwości świata z poczuciem bezsilności wobec tejże.
-
Kiedy dziewczyny wchodzą w kolejny, ustabilizowany etap związku, temperatura nie tylko ich relacji, ale i całego filmu wyraźnie spada. Corsini podejmuje się oczywiście prób zainteresowania widza, dokładając w ostatnim akcie wątek kryminalny, czy rozgrzebując rodzinne wspomnienia, ale ciężko pozbyć się wrażenia, że są to próby zbyt słabo umocowane w fabule, by wzbudzić szczere emocje.
-
Fakt, że Koreeda tym razem musiał wspomóc się cudzym scenariuszem, nie oznacza, że nie ma już o czym opowiadać. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że historia ta pozwoliła nabrać mu wiatru w żagle i znów świeżo spojrzeć na kino, dzięki czemu dał nam dzieło niezwykle wciągające, emocjonalne i bardzo mądre w swoim wydźwięku.
-
Oczywiście nikt nie mógł z góry przewidzieć, że Francuzka nie stworzy nowej Faworyty, ale by dać światu dzieło niebanalne, potrzeba odwagi, a tej reżyserce starczyło jedynie na zaproszenie do współpracy, będącego ostatnio na cenzurowanym, Johnny'ego Deppa. Biorąc pod uwagę potencjał historii, z jaką twórczyni wzięła się za barki, ciężko mieć wobec końcowego produktu uczucie inne niż rozczarowanie.
-
Nie mogę się jednak pozbyć myśli, że narracja prowadzona z zachodniej perspektywy zupełnie się tu nie broni, zwłaszcza że historia słabo zarabiającego inżyniera, dowiadującego się pewnego dnia, o tym, że jego dzieło jest światowym bestsellerem wydaje się być ciekawsza niż kolejna opowieść o ostatnim sprawiedliwym, który odwagą i uczciwością niemalże własnymi rękami obala komunizm.
-
Dzieło to komplementowali zarówno krytycy, jak i widzowie, mimo iż bez cienia wątpliwości nie stanowił on rewolucyjnego osiągnięcia artystycznego. Doskonale jednak oddawał nastrój towarzyszący sprawie, o której swego czasu mówili wszyscy, w pewien sposób zapewniając jej długowieczność, wszak filmy fabularne mają dużo dłuższe "życie po życiu" niż reportaże emitowane w programach informacyjnych, czego przykładem może być niezapomniany Dług Krzysztofa Krauzego.
-
Bez cienia wątpliwości dzieło Amandine Fredon i Benjamina Massoubre jest kierowane przede wszystkim do fanów serii o Mikołajku. Nie jest to animacja, w której po prostu zobaczymy zabawną historię z wesołym głównym bohaterem, to po prostu hołd dla dziedzictwa pozostawionego przez Gościnnego i Sempé.
-
Dokumentu Bettina w żadnym stopniu nie można traktować jako filmu mającego do zaoferowania cokolwiek nieszablonowego czy odważnego. Niemniej jeżeli lubicie wykorzystywać kino non-fiction do tego, by dowiedzieć się czegoś o świecie i poszerzyć swoje horyzonty muzyczne, może on do was trafić. Nawet jeśli do tej pory uważaliście język niemiecki za najmniej poetycki na świecie.
-
Duńczyk zadaje pytania o to, gdzie leży granica dobroczynności, na jak wiele można sobie pozwolić z czystej empatii i czy otworzenie swojego serca na inną osobę może nieść za sobą złe skutki. Każe zastanowić się nad istotą miłości i tym, czy człowiek może nauczyć się kogoś kochać, czy jednak ten dar musi na niego spłynąć jak rażenie piorunem. Przede wszystkim swoim Pocałunkiem napełnia serca widowni i pozwala uwierzyć, że dobro zawsze rodzi dobro.
-
Biorąc pod uwagę, jak wiele filmów stworzono już na temat wojny na Bałkanach i powojennych traum, można zarzucać Žalicy, że jego dzieło nie wnosi wiele do dyskursu i stanowi kolejną, wtórną produkcję na temat nieelektryzujący już tak jak kiedyś. Warto jednak docenić swobodę, z jaką udało mu się wprowadzić dość nieoczywistą narrację.
-
Nie jest filmem pozbawionym wad. Często w niektórych miejscach idzie na skróty czy obchodzi się zbyt łagodnie z bohaterami, prowadząc ich za rękę do szczęśliwego zakończenia, zamiast wyciągać bolesne konsekwencje z ich zachowań. Jeśli jednak pozwolimy sobie ponieść się fabule i uwierzyć w tę nieco naciąganą historię, dostaniemy piękną, pełną ciepła opowieść o tym, jak ważna jest miłość, rodzina i wyniesione z domu wartości.