-
Mimo wielu fabularnych niespójności, absurdów i przejaskrawionych cech postaci Casino Royale niewątpliwie ma swój urok. To bardzo chaotyczna produkcja, będąca wypadkową animozji między aktorami na planie filmowym, spontanicznie podejmowanych decyzji produkcyjnych i masy cięć budżetowych.
-
To naturalnie zagrana i zrealizowana w bardzo przemyślany sposób, trafiająca prosto do serca widza produkcja, opowiadająca o sukcesie i niepowodzeniach, wzlotach i upadkach, a w ogólnym rozrachunku o wielu smakach życia codziennego.
-
Nietypowy, ale jednocześnie bardzo potrzebny film, traktujący o szerzeniu dobra. Bardzo w tym przypomina wcześniejszy film Naoko Ogigami - Jadłodajnię pod Mewą. Obie produkcje, obejrzane w szary, jesienny wieczór, z pewnością sprawią, że widz się uśmiechnie i poczuje choć trochę lepiej, widząc wszystkie pozytywne emocje oraz kolory, wprost wylewające się z ekranu.
-
To trafiająca do serca, dojrzała komedia romantyczna, opierająca się wszechobecnym, współczesnym stereotypom tego gatunku filmowego. A to w większości za sprawą wspomnianych już "ludzkich" charakterów postaci.
-
To bardzo poprawnie zrealizowany film akcji. Nie uniknął przy tym nielicznych błędów, jednak wciąż powinien trafić zarówno do zagorzałych zwolenników filmów z Connerym, jak i fanów Casino Royale czy Skyfall. W ogólnym rozrachunku jednak, Cary Joji Fukanaga wraz z Phoebe Waller-Bridge podołali wyzwaniu, w znakomity sposób kończąc pewną epokę w historii agenta 007.
-
Bardzo interesująca propozycja filmowa, będąca dramatem z elementami komediowymi. Yuki Tanada łączy kino drogi z ciekawie przedstawionym obrazem dojrzewania młodej kobiety, nie unikając przy tym jednocześnie pokazywania typowych dla tego stanu problemów i rozterek.
-
Powinien przypaść do gustu każdemu, kto nie liczy jedynie na nieangażujące widza sceny akcji. Tutaj mamy bowiem do czynienia przede wszystkim z interesującymi dialogami, dopełnianymi całą resztą, w tym również sporadycznymi scenami akcji. Przede wszystkim jest to sprawne połączenie komedii i dramatu w nietypowym kinie drogi, które jednak nie ustrzegło się wad.
-
Ciekawie skonstruowany i dość dobrze poprowadzony film. Niestety, zabrakło tu właściwej, wciągającej fabuły, która potrafiłaby należycie zaangażować widza.
-
To produkcja, której zdecydowanie najlepszym fragmentem jest pełna dobrze odegranych emocji i ludzkiej tragedii, nietypowa rozmowa, składająca się w zasadzie z monologów dwóch osób, niezrozumianych przez rozmówcę. Wciąż uważam, że dla tego pojedynczego fragmentu, mimo całej reszty, warto dać szansę produkcji Pauli Markovitch.
-
Spodziewałem się, że tak interesujący temat zostanie bardziej należycie i - w efekcie - ciekawiej rozwinięty. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że film trwa zaledwie nieco ponad godzinę. Mimo tego, tak jednak się nie stało, a kilka szokujących i dość niespodziewanych scen nie było w stanie sprawić, by Dzień dzisiejszy mnie zachwycił.
-
To z pewnością bardzo interesujący film, choć nie każdemu się spodoba. Sam tytuł doskonale obrazuje jego treść, zarówno dosłownie, jak i metaforycznie. Dodatkowo, elementy slow cinema, w zestawieniu z bardzo statyczną resztą produkcji, sprawiają, że film Bahramiego docenią osoby skupiające się nie tylko na treści, ale przede wszystkim na formie.
-
To jedna z tych historii, które niosą oczywisty, wręcz uniwersalny przekaz. Podkreśla między innymi wartość relacji rodzinnych. Jest ona jednak utrzymana w ładnej oprawie audiowizualnej, z nienachalnym poczuciem humoru, a także w dość lekkiej i bardzo przyjemnie skonstruowanej konwencji sci-fi.
-
Nie pokazuje nic nowego względem pozostałych filmów o podobnej tematyce. Nawet w tym zakresie wypada co najwyżej przeciętnie.
-
Mimo nieco rozczarowujących swoim absurdem niektórych scen, Wszyscy moi przyjaciele nie żyją to film, który zdecydowanie mogę polecić każdemu, kto oczekuje mocnej, czarnej komedii. Prawdopodobnie czegoś takiego nie widziałem jak dotąd w żadnym polskim filmie. To mieszanina dramatu i komedii, w stylu zahaczającym momentami o kamp. A wszystko to w krwawej oprawie, ze świetnym zapleczem technicznym i masą intertekstualnych nawiązań.
-
Pokazuje, że Mitja Okorn odnajduje się w nie tylko w komediach romantycznych, ale również w bardziej poważnych formach. Co więcej, wypada w nich w moim odczuciu lepiej. Mimo wielu widocznych wad, film mi się spodobał, sprawiając, że z niecierpliwością czekam na kolejne projekty Słoweńca.
-
Jest produkcją bardzo intymną, trafiającą prosto do serca widza. To bardzo złożona, wielowarstwowa historia, ukazana jednak w dość prosty i uniwersalny sposób, mogący przemówić do każdego. Przedstawia pełne spektrum emocji, widoczne u bohaterów, o których dowiadujemy bardzo mało, ale jednak w zupełności wystarczająco, by móc ich zrozumieć.
-
Jest bardzo pozytywnym filmem, którego seans może jednak wielu osobom nie przypaść do gustu. Jest to produkcja specyficzna, która nie trafi do widza, któremu przeszkadzać będzie jej charakterystyczny styl. W moim przypadku działał on jednak na plus.
-
Jeden z tych filmów, dla których kocham kino. To produkcja, której dramatyzm jest często tak przesadzony, że przywodzi na myśl rasową czarną komedię. Dodatkowo regularnie zaskakuje widza, wymagając od niego ciągłej uwagi - przekazuje bowiem tak dużo treści, że z łatwością można coś przegapić.
-
Mimo wielu wad, Starcie przegrywów ogląda się bardzo przyjemnie. To historia o przyjaźni, determinacji i podążaniu własną ścieżką, mimo wszelkich przeciwności losu. Do tego dopełniają ją bardzo przyjemne wątki humorystyczne, które idealnie równoważą elementy dramatyczne.
-
Tytuł filmu idealnie odwzorowuje jego treść - to słodko-gorzka komedia romantyczna. Zabrakło tu jednak wszystkich pozostałych smaków, co pozostawia spory niedosyt, a wręcz niesmak. Film ma bowiem braki niemalże na każdym podłożu i ładnie nakręcone sceny kulinarne nie są w stanie tego zrekompensować.
-
Debiut reżyserski Božiča to nie tylko film opowiadający o przypadkowym spotkaniu dwójki zupełnie różnych ludzi. To bardzo odważna, momentami oniryczna historia. Reżyser podąża w niej własną ścieżką, łącząc elementy wielu gatunków i przedstawiając ją w swój oryginalny sposób.
-
Mimo wielu wad, film Kocsis jest bardzo interesującą produkcją, która trafi jednak tylko do cierpliwych widzów. Tylko oni należycie docenią bardzo powoli rozkręcającą się akcję, dążącą do interesującego zakończenia filmu. Pozostałe osoby wyrobią sobie opinię o filmie już w jego połowie, odliczając z zegarkiem czas, w którym będą przemijać kolejne, niewiele wnoszące do fabuły sceny.
-
Nie ma tu żadnych wizualnych wodotrysków czy dramatycznych zwrotów akcji. Mimo tego, produkcja ta wciągnęła mnie bardziej niż większość oglądanych ostatnimi czasy filmów sensacyjnych. Zariczny pokazuje życie takim, jakie właśnie jest, a całość podkreśla bardzo prostą, idealnie pasującą do filmu ścieżką dźwiękową. I to te właśnie proste rzeczy, widoczne w filmie, najbardziej do mnie trafiły.
-
W filmowym Artemisie Fowlu właściwie nic nie wyszło tak, jak powinno. Jakość produkcji przypomina fanowski projekt z Youtube'a, a najlepsze jej elementy wypadają co najwyżej przeciętnie.
-
Przedstawia złożoną historię, przedstawioną w mocno skomplikowany chronologicznie sposób. Całość dopełnia świetne aktorstwo, dramatyzm przedstawionych historii, a także mnogość interpretacji odkrywanych podczas każdego kolejnego seansu.
-
Nieumiejętnie wykreowana, przewidywalna intryga to coś, co może pogrzebać każdy thriller. Tak było i w tym przypadku, a niską jakość filmu podkreśla często nieprzekonujące aktorstwo i irytująca ścieżka dźwiękowa.
-
Przyzwoity, choć niestety strasznie nierówny film. Mimo, że kieruje się tymi samymi - często przewidywalnymi - schematami, co większość kina akcji, nie nudzi i gwarantuje całkiem niezłe widowisko w ciekawej scenerii.
-
Filmów traktujących o drodze na szczyt i szybkim upadku, po zatraceniu w fortunie, jest multum. Wśród nich Betonowe Złoto nie jest ani trochę atrakcyjną pozycją do obejrzenia.
-
To przede wszystkim nieśmieszna produkcja, a to najgorsze, co można zarzucić komedii. Dean Craig nie wykorzystał nawet odrobiny sporego potencjału, wynikającego z przedstawianej w filmie losowości wydarzeń.
-
Otrzymaliśmy bardzo powtarzalną, prostą historię, zagraną co prawda przyzwoicie, ale jednocześnie irytującą swoją przewidywalnością.
-
To propozycja przede wszystkim dla najmłodszych, choć i oni w połowie filmu prawdopodobnie poczują znudzenie. Reszta widzów skupi się na plejadzie mówiących głosem gwiazd zwierząt, dostrzegając przy tym liczne problemy techniczne filmu.
-
Rok 1987 znakomicie pokazuje nastroje mieszkańców Korei Południowej w tamtym okresie, gdy wciąż mając w pamięci masakrę w Gwangju odważyli się wyjść na ulicę i protestować, walcząc o swoje prawa. Całość dopełnia przyzwoite aktorstwo, sprawiające że film ten stanowi naprawdę wartościową propozycję dla widza.
-
Amatorsko zrealizowana, słabo zagrana, nieśmieszna satyra, która najprawdopodobniej nie trafi nawet do osób o niewyrafinowanym guście komediowym.
-
Produkcja bardzo słaba, której seans można polecić jedynie jako guilty pleasure.
-
Nie jest przy tym filmem, który spodoba się każdemu. Ja jednak, jako entuzjasta czeskiego humoru, w pełni doceniam najnowszą produkcję Tomaša Pavlička.
-
Przeciętna, niewyróżniająca się niczym szczególnym komedia. Niektóre sceny faktycznie śmieszą, ale jest ich zdecydowanie zbyt mało.
-
Ze względu na swoją chaotyczną budowę, nieracjonalne decyzje podejmowane przez tytułową bohaterkę i często bezsensowne wstawki komediowe, stanowi film dość nietypowy. Niestety, wszystko to działa na niekorzyść dla najnowszej produkcji Justine Triet.