Chela i Chiquita od dekad są parą ukrywając swój związek przed wścibskimi oczami konserwatywnego paragwajskiego społeczeństwa. Gdy jednak wpadają w kłopoty finansowe, ich życie czeka rewolucja i wyprzedaż drogocennego wyposażenia.
- Aktorzy: Ana Brun, Margarita Irun, Ana Ivanova, Nilda Gonzalez, María Martins i 15 więcej
- Reżyser: Marcelo Martinessi
- Scenarzysta: Marcelo Martinessi
- Premiera kinowa: 2 listopada 2018
- Premiera światowa: 16 lutego 2018
- Dodany: 18 lutego 2018
-
Prawdziwie kobiece kino w dobrym wydaniu.
-
Ostatecznie film uderza z zaskakującą siłą, zmuszając do skupienia, zaangażowania oraz refleksji nad dziedzictwem własnego życia, związków i wyborów, które - co chyba stanowi jedyny optymistyczny wniosek z seansu - zawsze są możliwe.
-
Składa się z detalicznych kadrów, ukradkowych spojrzeń i celnych wymian zdań, w ostatecznym rozrachunku tworzących dzieło nietuzinkowe, wyłamujące się poza dominujące tendencje. Dbałość o szczegóły znamionuje artystę wybitnego, świadomego zasad funkcjonowania gramatyki filmowej.
-
Bardzo dobre, spełnione i dojrzałe kino.
-
Przemiana zachodzi w bohaterce stopniowo, co wspaniale oddają subtelne gesty, ruchy i zmieniające się spojrzenie wcielającej się w tę postać Any Brun.
-
Ze zrównoważonym, spokojnym, ale nienużącym głosem. Jak mówiła Maria Czubaszek: Przychylam się do opinii, że są dwa dni, którymi nie należy się przejmować. To wczoraj i dzisiaj.
-
Pomysł na film na papierze wygląda dobrze, są tutaj wiarygodnie przedstawione postacie, realny świat i ważne życiowe przesłanie, wyłamywania się z niezdrowej rutyny. Oglądając go, trzeba się jednak przygotować na dzieło mało porywające. Jest to coś na kształt filmu dokumentalnego, przedstawiającego skrótowo kilka dni z życia bądź co bądź zwyczajnej postaci. Brak interesujących wydarzeń i dialogów na dłuższą metę staje się męczący.
-
Wielu widzów powinno docenić niedosłowną opowieść o kobiecie, która zaczyna nie tylko dostrzegać kraty wokół własnej osoby i własnego życia, ale także nieśmiało próbuje je wyłamać.
-
W tej historii próżno szukać fajerwerków. "Dziedziczki" to przede wszystkim film o powolnym odchodzeniu - o znikaniu tych, którzy stracili swój status i kompletnie nie potrafią odnaleźć się w realiach współczesnego Paragwaju. Z drugiej strony Marcelo Martinessi opowiada o kryzysie przez pryzmat doświadczeń pary lesbijek. W jego perspektywie nie ma w tym nic wyjątkowego, jednak w efekcie mamy do czynienia z zupełnie inną opowieścią, która ma w sobie potencjał wolnościowy.
-
To melancholijny film stanowiący portret współczesnej kobiety na granicy załamania nerwowego. Prawdziwa burza niemych emocji, huczących głęboko w sercu.
-
"Dziedziczki" są prostą, kameralną historią, której klasę dostrzega się dzięki skupieniu na niuansach. Reżyser nie serwuje na złotym talerzu wyjaśnienia każdej sceny, unika ekspozycyjnych dialogów i ostatecznych ocen.
-
Dzieło paragwajskiego reżysera wzbudza w nas pytanie o naszą wewnętrzną tożsamość, o emocje i pragnienia o których być może już zapomnieliśmy. Pokazuje jak duży wpływ mają na nas osoby, którymi się otaczamy oraz daje potwierdzenie, że nawet w dojrzałym wieku można na nowo odkryć siebie.
-
Nagrodzony na Berlinale debiut fabularny paragwajskiego reżysera ukazuje proces dojrzewania kobiety, której - ze względu na wiek - stereotypowo już dawno odmówilibyśmy prawa do owego dojrzewania. Do stawienia czoła lękom, wzięcia spraw w swoje ręce, podjęcia ryzyka i rozwinięcia skrzydeł.
-
Największym atutem filmu jest jego wieloznaczność, psychologiczna głębia połączona z bogactwem niedopowiedzianych i intrygujących podtekstów.
-
Przemyślany w najdrobniejszych szczegółach.
-
To niby też przykład kina pełną gębą "festiwalowego", ale mniej gładki, nagradzający raczej widzowską cierpliwość. A przede wszystkim: zdecydowanie bardziej posępny.
-
Pozornie nie dzieje się nic, a dzieje się wszystko - i taki jak bohaterka jest też cały film: niespieszny a fascynujący, pragmatyczny a liryczny, zwyczajny - niezwyczajny.