Przemyślenia Maniaka
Źródło-
Wszystko jest w "Challengers" niesamowicie wręcz płytkie, a bohaterowie zdają się przez cały film emocjonalnie stać w jednym miejscu. I nawet zakończenie, które w założeniu ma mocno puentować ten wybitnie irytujący trójkąt miłosny, w rzeczywistości po prostu mocniej wykrzykuje to, co widz zdążył przez poprzednie minuty seansu dawno zauważyć.
-
Wingard tworzy film, który, rzecz jasna, nie zapisze się w historii jako arcydzieło, ale na pewno przyniesie uśmiech wielu widzom. No i wraz z poprzednią odsłoną stanowi jedną z najlepszych kinowych opowieści w formule enemies to lovers.
-
"Biedne istoty" to kino szalone i przewrotne, a jednocześnie głęboko refleksyjne, bo stawiające pytania o świat pozbawiony patriarchalnych norm. I choć Lantimos nie wszystkich kupi otwartością, z jaką zadaje te pytania, to jednak warto jego film zobaczyć. Choćby po to, by samemu zastanowić się, czy nie byłoby warto czasem ruszyć w życie na pohybel konwenansom.
-
Ostatni film Miyazakiego to dzieło, które na wskroś naznaczone jest wrażliwością tego wyjątkowego twórcy. Reżyser przygotował film niezwykle osobisty, pięknie opowiadający o dojrzewaniu i godzeniu się ze stratą. Zdecydowanie warto Kimitachi wa dō ikiru ka? przeżyć - filmy Miyazakiego są wszak doświadczeniami - i zanurzyć się w niezwykły świat wyobraźni japońskiego artysty.
-
Koreeda po raz kolejny nie zawodzi: tworzy poruszający, ale przy tym niebanalny i głęboko refleksyjny film. Film, którego - mam wrażenie - bardzo nam w dzisiejszych czasach trzeba.
-
Ten pierwszy odcinek to w gruncie rzeczy pewien oddech oraz budowa fundamentów pod resztę opowieści. Ta rozwija się w odcinku drugim, w którym przybywa intryg, akcji i kilku scen żywcem wyciągniętych z książek.
-
To przede wszystkim dowód na to, że właściwe osoby na właściwych miejscach są w stanie stworzyć świetne dzieło nawet na podstawie świata znanego z systemu RPG. Film Daleya i Goldsteina to wspaniała zabawa i choć uszyta jest ze znanych materiałów, to w taki sposób, by nigdy nie nudzić.
-
Mimo niedociągnięć "Nie martw się, kochanie" pozostaje obrazem ciekawym i aktualnym - nawet jeśli opowiada o tym, o czym już w kinie nie jeden raz opowiadano.
-
Choć "Miłość i grom" momenty miewa, to jest też filmem, o którym dość szybko po seansie się zapomina. To obraz, który spośród wszystkich dotychczasowych odsłon tzw. czwartej fazy kinowego uniwersum Marvela, jest chyba najgorszy - gorszy od podobnie bezbarwnej "Czarnej wdowy" i fabularnie irytującego "Doktora Strange'a w multiwersum obłędu".
-
Jeśli miałbym wskazać jakąś wadę tego sezonu, to pewnie powiedziałbym, że szkoda, iż to już koniec. Bardzo polubiłam wszystkich bohaterów i trudno się z nimi rozstać już na zawsze. Z drugiej strony, tę historię zamknięto tak umiejętnie, że w gruncie rzeczy dobrze, iż już jej nikt nie zepsuje.
-
Doktor Strange w multiwersum obłędu to film, w którym całkowicie położono scenariusz i troszkę uratowano to reżyserią. Pod względem realizacji jest to bardzo odświeżająca pozycja w MCU, ale to niestety nie wystarcza, by przymknąć oko na wpisane w tę opowieść krzywdzące stereotypy. A szkoda.
-
Co więc można powiedzieć ostatecznie o finałowym sezonie Obsesji Eve? Na pewno to, że szkodzi mu sam fakt, że ma on zamykać tę opowieść. Mimo że scenarzystki wracają tutaj do już kilkukrotnie powtarzanych w Obsesji motywów, mają też sporo pomysłów, które przydałoby się bardziej rozwinąć, ale zabrakło na to odcinków. I właśnie w tym upatruję przyczyny tak kiepsko rozpisanego ostatniego odcinka sezonu. Sezonu, który poza tym finałem mimo wszystko dostarczył mi sporo frajdy.
-
"Córka" to moim zdaniem jeden z najlepszych filmów tegorocznego sezonu nagrodowego i mam nadzieję, że nie zginie wśród tych nieco głośniejszych tytułów. Szczerze go od siebie polecam, dodając jednak, że musicie się przygotować na kino niełatwe i mocno kłujące w serduszko.