Geekosfera
ŹródłoGeekosfera to autorski i niezależny portal z wszelkimi popkulturowymi treściami. Jeśli lubisz filmy i seriale, wiesz czy się różnią szachy od Carcassone, albo możesz godzinami dyskutować o wyższości Tolkiena nad C.C. Lewisem, to poczujesz się tu jak w domu.
-
Bez Urazy to nie jest film wybitny i nigdy do takiego miana nie pretendował.
-
Otóż niedaleko. Wątek Toranagi i jego walki z Ishido o prymat w Japonii jest może mniej eksploatowany w tym odcinku, ale to nie oznacza, że nic się tu nie dzieje. Przyszły shogun podejmuje bowiem ważną decyzję o przygotowaniach do szturmu na zamek Ishido w Osace i de facto rozpoczęciu otwartej wojny.
-
Mam nadzieję, że pozostałe dwa odcinki sezonu to już będzie samo mięcho, czyli historia napakowana treścią, okraszona dobrymi scenami batalistycznymi. Jak najmniej mistycyzmu, duchowości i innych pierdół w wydaniu Kwan, tylko ostra naparzanka, gęsta polityka i rywalizacja z Przymierzem o zdobycie Halo.
-
Nie zmienia to faktu, że serial jest świetnie zrealizowany, z w większości dobrą grą aktorską i wciągającą fabułą. Trzeci odcinek nie zmienił tego, że ciągle uważam to za jedną z ciekawszych pozycji, które ostatnio się pojawiły. Brawo! Z utęsknieniem czekam na kolejny epizod...
-
Niewiele więcej można na temat Alerii powiedzieć. Jest to bardzo przeciętny, spokojny odcinek Halo. Może twórcy uważali, że jest taki potrzebny po akcji z inwazją na Reach. Moim jednak zdaniem jest to błąd, bo mamy bardzo rwane tempo i przewiduję, że ten sezon skończy się jakiś cliffhangerem pokroju wylądowania na Halo naszych bohaterów i ciemny ekran, napisy końcowe, czekaj sobie teraz dwa lata na ciąg dalszy. Bardzo nie lubię takich tanich, przewidywalnych zabiegów stylistycznych.
-
Jest bardzo dobrze. Pomimo kilku niewielkich minusów, polubiłem bohaterów i - co najważniejsze - wciągnąłem się w historię. I to pomimo tego, że w zasadzie ją znam i w miarę dobrze pamiętam. Wiem, że Toranaga ucieknie z zamku w Osace już za tydzień i że Anglik - Anjin-san odwróci uwagę strażników udając szaleńca. Wiem, że niedługo będzie trzęsienie ziemi i John uratuje miecz Toranagi.
-
Mimo wszystko w drugim sezonie Halo wypada coraz lepiej i jeśli taką tendencję wzrostową utrzyma, to kolejna seria powinna być już prawdziwym hitem. Byle jak najwięcej Master Chiefa i jakoś sprytnie ubić niepotrzebny wątek Kwan na rzecz rozbudowania świata Przymierza, który moglibyśmy poznawać coraz lepiej, próbując zrozumieć przy okazji motywację Covenantów. W każdym razie jestem jakoś pełen optymizmu jeśli chodzi o Halo, bo powoli robi się z tego bardzo ciekawy serial science-fiction.
-
Jednak mimo wszystko Halo pozostaje całkiem ciekawą pozycją, w szczególności na chwilę obecną, gdzie nie ma alternatywy w tematyce science-fiction. Podtrzymuje też moje zdanie, że ten sezon jest od strony fabularnej lepszy. Daje też tej serii spory kredyt zaufania, bo po prostu czekamy na upadek Reach i to tam spodziewam się nieco więcej dynamizmu w prowadzeniu fabuły.
-
Myślę, że nie zaskoczę nikogo - Skok w Przestworzach to nieporozumienie w każdym względzie. Scenariusz był na tyle idiotyczny, że prawdopodobnie już nikomu nie zależało na dobrze wykonanej pracy - zapłacili to zrobimy, ale nie ma co się wysilać.
-
Jak wspomniałem na samym początku, "Chłopiec i Czapla" to bardzo dobry film. Jeśli ktoś, podobnie jak ja, ceni sobie poprzednie filmy Hayao Miyazakiego, to w zasadzie nie musi być namawiany i będzie z seansu zadowolony.
-
Jest to mocny kandydat do mojej listy top 5 w tym roku, mimo że mamy dopiero styczeń. Film urzekł mnie niezwykłością, scenariuszem i grą aktorską.
-
Może moja ocena jest łagodniejsza dlatego, że obejrzałem 65 w domu, a nie w kinie. Nie wydałem zatem na ten produkt dodatkowego grosza. Do kotleta, albo na niezobowiązujący i nieangażujący mentalnie wieczór jak znalazł.
-
Jak wspomniałem ten odcinek uważam za całkiem niezły. Dlaczego? Bo jednak jest tutaj Rick i Morty. To o nich jest ten odcinek i jest poczucie, że znów wnuczek z dziadkiem przeżywają jakaś przygodę. Również zakończenie było lekko zaskakujące, co spowodowało że odcinek nałapał u mnie nieco punktów. Podobało mi się też, że podjęli po raz kolejny główny wątek - czyli wydarzenia z epickiej potyczki z Rick Primem.
-
To serial, który przywraca mi wiarę w to, że komedie polskie mogą być śmieszne. Genialne teksty, zabawni bohaterowie - naprawdę warto by było, żeby powstał kolejny sezon.
-
Boscy nie są filmem dla każdego. To troszkę kino eksperymentalne i nawet nie mam tu na myśli tego, że film opowiada o przygotowaniach do produkcji innego filmu.
-
Tym razem Rick i Morty się nie popisał. W teorii dostajemy szalony odcinek, ale wykonanie jest takie sobie. Ostatecznie dostajemy bardzo średni odcinek, o którym ciężko pisać cokolwiek - po prostu jest. Nie ma tutaj tragedii, ale biorąc pod uwagę potencjał tego scenariusza, to jest to pewien zawód. Kolejny średniak w tym sezonie i tyle.
-
Film jest spójny, z wciągającą fabułą i dobrze napisanymi bohaterami, z jedyną w swoim rodzaju animacją, która podkreśla klimat. To wszystko spowodowało, że po wyjściu z sali kinowej byłem zachwycony.
-
Dlatego właśnie ciężko mi ostatecznie ocenić ten odcinek. Samodzielna historia jest świetna, a to że jest to regularny odcinek zaskakuje. Widziałbym go jednak jako jakiś materiał specjalny lub spin-off, tym bardziej, że mając na uwadze sceny po napisach, zapowiada się sequel.
-
W końcu jestem w pełni zadowolony z odcinka w tym sezonie. Jak pisałem wcześniej, to klasyczny Rick i Morty, gdzie mamy do czynienia w końcu z jednoodcinkową, zwariowaną przygodą. Na dodatek jest to dobrze przemyślane i nie czuć, aby cokolwiek w tej historii było wciśnięte na siłę. Super, że odświeżono temat Pamięci Absolutnej, która jest pewnie nieznana młodszej części widowni serialu, a jest to przecież kawał kultowego kina.
-
Trzeci sezon serialu Belfer... Cóż... Na pewno pierwszy sezon był zdecydowanie lepszy. Bardziej skondensowany. Z kolei z drugim sezonem ten wygrywa bardzo mocno. Moim zdaniem mimo tych niepotrzebnych wątków, warto sięgnąć po kolejną przygodę Zawadzkiego, zwłaszcza jeśli podobał wam się sezon pierwszy.
-
Wyraźnie widać, że Rick i Morty w siódmym sezonie zalicza spory spadek formy. Nie ma być może tragedii, oprócz jednego odcinka, ale też brak zachwytów.
-
Stwierdzam, że podziwiam odwagę i kompletny brak zahamowania w wydawaniu pieniędzy, aby zrobić demo wersję filmu za 300 milionów dolarów i na dodatek jeszcze wpuścić do kin jako pełnoprawną produkcję. Absolutnie nie polecam oglądania tego filmu, na pewno nie w kinie. Szkoda pieniędzy.
-
Moim skromnym zdaniem Bez Przemortrickczenia jest najlepszym odcinkiem siódmego sezonu. Uwierzcie, to stwierdzenie nie przychodzi mi łatwo, bo osobiście jestem fanem pojedynczych odcinków, gdzie niezależna historia może mnie zaskoczyć oryginalnością i pomysłowością scenarzystów.
-
Czasami zdarza się twórcom trochę przeszarżować, ale nie jest to aż tak straszne. Dzięki tym wszystkim składnikom temu dostaliśmy niesamowicie zabawny serial z ciekawą intrygą kryminalną.
-
Rick i Morty wreszcie wrócił jako serial, który dobrze znam i lubię. Nareszcie jest to odcinek o dwóch bohaterach z tytułu. W końcu jest przygoda na innych światach. Znów Morty coś skiepścił i trzeba było to naprawiać.
-
Coraz bardziej rośnie we mnie poczucie rozczarowania najnowszym sezonem. Rick i Morty to już w zasadzie serial pod tytułem Rick.
-
I to chyba uważam za największy atut produkcji, a mianowicie aktorów i chemię, jaką jako widz czułem między nimi. Prosty scenariusz daje im możliwość pokazania relacji między bohaterami i tego, jak te relacje się zmieniają. Choć jak już wspomniałem wcześniej fabuła bywa rozkosznie naiwna, to jednak tych kilka plusów dotyczących scenariusza i aktorów powoduje, że wieczór z filmem Pogrzebani był bardzo przyjemny.
-
Jak napisałem we wstępie mamy tutaj bardzo ciekawy koncept, na którym opiera się ten odcinek. Jednak poza tym niestety fabuła nie poraża oryginalnością. Po dwóch odcinkach mogę już nieśmiało wysnuć tezę, że niestety Rick i Morty załapał w siódmym sezonie zadyszkę.
-
bardzo solidne kino science-fiction, którego w tym roku między innymi przez strajk aktorów i scenarzystów jest jak na lekarstwo. Wizualnie film robi świetne wrażenie, czuć w nim - lekki bo lekki - powiew świeżości, a reżyser Gareth Edwards nawet w moich oczach nieco się zrehabilitował. Po prostu uważam, że ta produkcja to bardzo dobry pomysł na wyjście do kina w te coraz dłuższe jesienne wieczory.
-
Sam odcinek jest też o tyle ciekawy, że oprócz szalonej imprezy i typowego dla serialu humoru przemyca pewne uniwersalne treści, jak zresztą często się to w tej animacji dzieje.
-
Cóż... Continental to jednak opowieść o zemście. Podobnie zresztą jak pierwowzór, z którego wyrósł. W Johnie Wicku bohater zabija hordy gangsterów, bo bogaty gówniarz zabił mu psa. Tu motywacja jest trochę inna, ale obie opowieści mają dużo wspólnego, a to akurat uważam za plus.
-
Szczerze mówiąc produkcja nie ma u mnie żadnych znaczących plusów. Lat świetności nie przypomną cameo oryginalnych aktorów i postaci, z którymi wiążą się miłe wspomnienia. Za kilka dni finał, ale obejrzę go raczej z obowiązku.
-
Potencjał jest. Momenty też. Nie jest to dzieło wybitne, ale wystarczająco dobre i solidne fabularnie, by zaciekawić. Trzeba jednak mieć w świadomości fakt, że to tylko nawiązanie do filmów z serii John Wick, a same filmy są dużo lepsze.
-
Nie oglądałem Rebeliantów i nie grałem w Fallen Order, dlatego nawiązania do Dathomiry i pochodzenie wiedźm nie jest dla mnie aż tak pasjonujące. Dla mnie to po prostu jakaś tam historia pobocznych postaci. Jestem jednak w stanie uwierzyć, że dla fanów to dość znacząca informacja i fajne rozwinięcie uniwersum. Niemniej jednak to oznacza, że aby cieszyć się w pełni serialem trzeba być na bieżąco i być za pan brat z różnymi produkcjami spod znaku Star Wars.