-
Zdecydowanie najlepsza odsłona uniwersum. Inna sprawa, że po fatalnych Puchatkach poprzeczka nie była zawieszona zbyt wysoko i wciąż nie mamy do czynienia z dobrym kinem. Najlepszy film TCU równa się co najwyżej horrorowej przeciętności.
-
Zabójczy romans to kolejny niezwykle oryginalny film stworzony w Korei Południowej. Jednak, aby w pełni dobrze bawić się na filmie stworzonym przez Won-seok Lee, trzeba kupić i zaakceptować jego odrealnioną i przestylizowaną od pierwszej sceny formę.
-
Wojna i rewolta to film wyróżniający się jakością na tle większości nowości Netflixa. Był tu potencjał na świetne kino, a ostatecznie otrzymaliśmy tylko solidną historyczną rozprawkę z niewykorzystanym do końca głównym wątkiem.
-
Rozgrywająca się w świecie deskorolkarzy współczesna baśń inspirowana szekspirowskim Romeo i Julią jest jak szybki przejazd po bowlu, z wieloma efektownymi trikami, ale zakończony epickim upadkiem.
-
Wake Up to tylko i aż solidny, intensywny, czysty slasher. Film grozy, który niczym wielkim nie imponuje, ale też niczym specjalnie nie zawodzi. Jedyne rozczarowanie, to te wynikające z faktu, że kolektyw RKSS przyzwyczaił fanów i widownię po prostu do lepszych produkcji. I to im przydałaby się tytułowa pobudka.
-
Każda nowelka utrzymana jest w specyficznym, unikalnym stylu Lanthimosa, w którym w pozornie normalną rzeczywistość wprowadzany jest element nienaturalności i absurdu w zachowaniu postaci oraz międzyludzkich stosunkach. Jednak inaczej niż w Faworycie i Biednych istotach, w Rodzajach życzliwości lanthimosowskie wykrzywienie świata, maniakalne, szaleńcze zachowania postaci oraz ironii fabularnej wydają się być spotęgowane do maksimum.
-
The Substance pokazywany w Konkursie Głównym Festiwalu w Cannes to reżyserski triumf Coralie Fargaet. Francuzka stworzyła film dla osób o mocnych nerwach, który w imponujący sposób wykorzystuje formułę ultrakrwawego, przepełnionego czarnym humorem i niesamowitymi transformacjami body horroru, by przedstawić satyrę na showbiznes i opowiedzieć kobiecą historię o presji młodości, standardach piękna oraz samoakceptacji.
-
Superprodukcja z szacunkiem dla fanów, bez chamskiego kapitalizowania sukcesu. Widowisko przeznaczone do oglądania na dużych ekranach i w najlepszych salach. A że niezbyt potrzebne i będące wyłącznie smaczkiem dla uniwersum? Nieważne. Szybko zapomnimy o tym, gdy usłyszymy pierwszy ryk silników, zobaczymy efektowny pościg i damy się wciągnąć w pustynną sagę.
-
Niezobowiązująca satyra o artystach, filmowcach, aktorach, scenarzystach ulokowana w komediowej wizji na temat mających wkrótce nadejść czasów panowania sztucznej inteligencji i wszechmocnych algorytmów.
-
W finałowym rozrachunku Czerwone maki jawią się jako film niezły, ale bezpieczny. Jako kino niebędące gloryfikacją heroicznej walki, lecz upamiętniające śmierć tysięcy polskich żołnierzy i pytające o sens poświęcenia życia.
-
Chicken Nugget zafundował mi około pięć godzin głupawkowego wieczoru i sprawdził się jako tzw. guilty pleasure. Nie jestem jednak przekonany, by koreański serial mógł przypaść do gustu szerszej widowni i stał się międzynarodowym hitem na miarę Squid Game, gdyż jest propozycją zbyt przeszarżowaną. Za to jestem przekonany, że zadowolić powinien poszukiwaczy wszelkich kuriozów oraz fanów absurdalnego humoru.
-
Reżyser Joko Anwar horrorem Słudzy diabła 2: Wspólnota po raz kolejny udowadnia, że należy umieszczać go w gronie najciekawszych współczesnych twórców kina grozy.
-
6.823 listopada 2023
- 1
- Skomentuj
-
Czy film Gazdy sprawi, że widzowie zapomną o wersji Hoffmana i w Wielkanoc zamiast telewizji będą odpalać Netflixa? Nie sądzę. Ale myślę, że w wielu domach może nastać nowa tradycja. Podwójnego seansu.
-
Oglądając Zieloną granicę nie można odmówić Agnieszce Holland kunsztu reżyserskiego. Jest to trzymające w napięciu przez prawie dwie i pół godziny, chwytające za serce, szarpiące nerwy, pełne dynamiki, z dobrym aktorstwem, przedstawiające dylematy moralne oraz budzące sprzeciw wobec niesprawiedliwości, łamania praw człowieka i stosowania tzw. pushback'ów dzieło filmowe. W trakcie seansu odczuwałem jednak ambiwalentny stosunek wobec zastosowanej formy artystycznej.
-
Otrzymaliśmy remake wyprany z całego uroku i wyobraźni. Film wizualnie skromny w scenach lądowych i podejrzanie mrocznawy w scenach podwodnych z animacją komputerową. Dramatycznie kulawy i rozczarowujący. Z nieporadnymi głównymi aktorami. Chwilami przyprawiający o ciarki żenady jak np. w scenach "katapultowania się" Ariel na skały czy efekciarskiego wyłaniania się z wody o zmierzchu w slow motion. Niestety, ale w Małej syrence wszystko jest jak dawniej tylko gorzej.
-
"Tysiące twarzy, setki miraży, to człowiek tworzy metamorfozy". Nie bez powodu we wstępie recenzji przywołuję refren słynnej piosenki "Szare miraże" zespołu Maanam. Nie tylko jest ona jednym z powracających motywów w nowym filmie Bartosza Konopki, ale i dobrze podsumowuje całość kinowej adaptacji powieści Wojciecha Chmielarza. Bo "Wyrwa" zmienna jest. Raz przybiera minę poważnego thrillera, innym razem Gangu Olsena.
-
3.515 marca 2023
- 1
- Skomentuj
-
Muszę przyznać, że po obejrzeniu zwiastuna Masz ci los miałem sporo wątpliwości wobec jakości filmu. 82-minutowy seans skutecznie je rozwiał, bo twórcy dostarczyli kawał solidnej komediowej rozrywki i szczęśliwie nie musiałem pomstować na swój recenzencki los.
-
Inwazja barbarzyńców w reżyserii Tan Chui Mui to kolejny dowód na to, że kino azjatyckie wciąż jest pełne fascynujących pomysłów, potrafi zabierać widzów w zaskakujące rejony, a jego twórcy umiejętnie bawią się oraz nas łącząc autorskie wizje z gatunkowymi schematami.
-
7.53 grudnia 2022
- 1
- Skomentuj
-
Gdyby istniał Konkurs Fabularnych Filmów Beatyfikacyjnych albo do procesu wynoszącego na ołtarze załączano pliki wideo, wtedy moim zdaniem Prorok sprawdziłby się świetnie.
-
Okazał się być kolejnym nieudanym projektem polskiego kina, który jeśli będzie wspominany, to tylko w kontekście tego, że jest "pierwszym filmem o radzieckiej inwazji na Polskę w 1939 roku", a nie z powodu walorów artystycznych.
-
Jest przeciwieństwem współczesnych, pełnych rozmachu kinowych superprodukcji adaptujących komiksy Marvela czy DC i w sumie dobrze, że trafił bezpośrednio do streamingu. To przede wszystkim proste kino akcji typowe dla filmografii aktora, które dodatkowo stawia na pełną powagę, proste morały i wątki społeczne w tle.
-
W czasach ery przedstreamingowej takie "Przechwycenia" trafiały prosto na rynek DVD i były znane wąskiemu gronu odbiorców. Teraz są promowane na stronie wejściowej największej platformy streamingowej na świecie. Netflixie, coś poszło nie tak.
-
Pisanthanaukun zabiera nas po prostu w pełen grozy i niepozwalający się nudzić karmiczny świat tajlandzkich wiosek, lasów i opuszczonych budynków, zasiedlony przez dobre i mściwe duchy, mity, rytuały, szamanów, w którym za grzechy przodków trzeba odpokutować, a przy okazji w finale dojdzie do świetnie zrealizowanego pandemonium.
-
Chociaż koreańskie filmy i seriale przyzwyczaiły, że potrafią odwracać zastałe schematy, zaskakiwać gatunkową żonglerką, wzbudzać wielkie emocje czy łączyć artystyczne ambicje z rozrywką to The Silent Sea akurat nie jest jednym z nich.
-
Okazał się być filmem przedstawiającym intrygujące postaci dokonujące trudnych wyborów i posiadającym ciekawe zwroty akcji oraz retro styl, który sporą część widzów może zniechęcić swoją archaicznością.
-
Przywołując terminologię MMA, gangstersko-sportowa opowieść o zawodniku mieszanych sztuk walki walczącym o rodzinny interes z układem mafijno-politycznym okazuje się być raczej wątpliwej jakości freak fightem, aniżeli walką wieczoru, dla której warto kupić PPV.
-
Ogląda się nawet przyjemnie, lecz jego zawartość nie jest na tyle ciekawa, by film nie uleciał z głowy chwilę po seansie. To po prostu kulisy jednej z wielu podróży rapera oraz powstawania ostatniej płyty. Dokument nie wykorzystuje okazji by być czymś więcej niż produkcją dla fanów, w której Quebo uchyla rąbka tajemnicy o sobie. A jeszcze pozostawia wrażenie, że aby dotrzeć do pełnego obrazu Kuby Grabowskiego lepiej odsłuchać sobie jego płytę.
-
O pierwszym odcinku Kod Genetycznego mogę napisać tylko, że jest do bólu przeciętny i ciężko powiedzieć, by czymś się wyróżniał. Produkcja nie wygląda na taką, która poruszane tematy miałaby ugryźć od nowej strony, scenariuszowo jest tu bliżej schematów niż dalej, a wizualnie i klimatem również nie próbuje niczego ugrać, bo serial to raczej unikający własnego stylu, co dziwi, gdy spojrzymy, że reżyseruje Adrian Panek.
-
Jest więc świeżym przykładem, że przy odpowiedniej ekipie chińskie kino już teraz dorównywać rozmachem kinu amerykańskiemu. Szkoda więc, że polscy widzowie będą musieli szukać go na małych ekranach, a nie w kinowej dystrybucji.
-
Takich kryminałów i thrillerów życzymy sobie jak najwięcej!
-
Całość ostatecznie pozostawia mieszane odczucia. Trzeba przyznać, że w Sobiborze obok pomysłów poruszających są też takie, które odbierają powagę produkcji.
-
-
Finalnie o Bezlitosnym raczej nie da się powiedzieć, że wprowadza nową jakość. Jest po prostu sumą innych filmów, który poprzez przełamanie schematu fabularnego i liczne zwroty akcji staje na własnych nogach.
-
W żadnym momencie trwania Słudzy diabła nie aspirują do miana filmu, który sili się na nadmierne psychologizowanie postaci albo tworzenie drugiego dna. Głębia ogranicza się tu do opowieści o sile rodzinnej miłości, bo twórcę najbardziej interesuje zabawa gatunkiem i zapewnienie nam niezłego fabularnego twista, a nie przeżywanie traum.
-
Na pewno jest filmem, który nie bierze jeńców, ale jeśli masz na tyle mocne nerwy, by stać się jego zakładnikiem, to otrzymasz pełny napięcia i estetycznie zrealizowany film, który mimo fabularnych wolt udających spektakularne rewelacje jest raczej nieskomplikowany.
-
Mimo tych wspomnianych wad nie można określić Fanatyka inaczej jak udanym filmem. Nawet jeśli jest schizofreniczny i nie wykorzystuje ostatecznie potencjału, to twórcy pokazali inscenizacją scen, że wiedzą jak robić kino oraz sprawić, by ten sam żart bawił po raz kolejny.
-
To po prostu taki mniej rozgarnięty celuloidowy kuzyn Piły oraz film raczej skierowany dla miłośników kina klasy B. I nawet jeśli wyszedł z tego bardziej horrorowy akcyjniak, to mimo wszystko sprawdzi się jako przyzwoity zapychacz czasu.
-
Na szczęście wady nie mają wielkiego wpływu na odbiór seansu. Wszelkie niedostatki wynagradza świetny tzw. klimat, zaskakujący do końca scenariusz oraz wyjątkowo udane gatunkowe zintegrowanie kryminału z horrorem.
-
Bardzo solidna, gatunkowa propozycja, która zapewni dwie godziny udanej rozrywki i skłoni do poseansowych refleksji.
-
Po pierwszym odcinku pozostawia po sobie wrażenie brytyjskiego serialu kryminalnego zrobionego na autopilocie z tym, że pozbawionego wzbogacających dodatków w postaci głębszego psychologizowania czy wątków społecznych i socjologicznych.
-
To serial paradoksalny, bo - chociaż składa się z wyłącznie z elementów wygrzebanych ze śmietniska kina - całe jego opakowanie sprawia, że jest też jedynym w swoim rodzaju i pozostawia po sobie pozytywne wrażenie.
-
Nawet jak fabuła przynosi pewien niedosyt, to wynagradza wszystko elegancki styl, inscenizacja oraz pomysłowe sceny akcji.