-
Godzilla: Minus One opowiada o sile ludzkiej woli. Te filmy nigdy nie były o Godzilli, a o walce z nią. O przekuciu traumy w energię do działania. Są dowodem na to, jak wiele zła potrafi wyrządzić człowiek, ale też jak wiele jest w stanie zrobić, by je naprawić lub powstrzymać. To film o konflikcie z monstrum, który toczy każde z nas. Nieważne, czy potwór sięga pierwszego piętra czy kryje głowę w chmurach. My, z poziomu gruntu, musimy się z nim zmierzyć, bez względu na różnice skali.
-
Trzymam też kciuki za Garetha Edwardsa. Miał już okazję zachwycić mnie swoimi filmami i jestem przekonany, że nadal potrafi to robić. Niestety Twórca to przykład spadku, obrazujący zarówno wady, jak i zalety reżyserii Brytyjczyka. Aspekt wizualny, światotwórstwo czy umiejętne zarządzanie niewielkim budżetem są wciąż na najwyższym poziomie. Z kolei jako dzieło fabularne film staje się kolejną kroplą w morzu science fiction.
-
Gdybym miał narzucić na siebie metaforyczną opończę profesjonalizmu i zacząć gdybać o najlepszych seansach tego roku, to pewnie sięgnąłbym po kino oscarowe poprzedniego i nadchodzącego sezonu. Ale póki co, wyrzucam tę zakurzoną pelerynkę, aby wszem i wobec obwieścić, że kocham Setki bobrów. Nie pamiętam seansu, na którym śmiałbym się tak często i głośno, wraz z całą salą współentuzjastów.
-
Z nieukrywaną przyjemnością piszę wszystkie powyższe i następne słowa. W nich cała nadzieja nie jest filmem "dobrym jak na polski". Nie jest "przyzwoity w porównaniu z resztą". Jest to pełnoprawne, świadome swej formy dzieło, które powinno być pokazywane, omawiane, chwalone i studiowane.
-
Film wyjątkowy. Wszelakie powody do narzekań, o których usłyszałem, widzę bardzo wyraźnie. Jest to film przegadany, z kilkoma skokami skutecznie budowanego napięcia. Jednak dokładnie tak wyglądały okoliczności, o których opowiada.
-
To film do pokochania głęboko i szczerze, lub machnięcia nań ręką jako na eksperyment nie dla Was. Mnie film Bella zahipnotyzowal i nawet po przeczytaniu napisów końcowych nie uwalniał z transu.
-
Mały wielki film. Powierzchowny seans dostarczy nam prostą i wdzięczną historię o trudnej męskiej relacji, która nie powinna nikogo rozczarować. Jednak gdy postaramy się przyjrzeć irlandzkim plenerom i twarzom stojących na ich tle bohaterów, zrozumiemy ich smutek.
-
Choć więcej tu poprawnej realizacji w domowym zaciszu niż efekciarskiego otoczenia wielkich plenerów i dekoracji, kryje się w nich nieskrępowane uczucie. Ta prosta i piękna radość z wyjazdu na biwak, pójścia na pierwszą randkę, zdobycia sprawności czy aplauzu kolegów z klasy. Fabelmanowie to umiłowanie samego tworzenia.
-
To produkcja z głębi serca oraz pewnie szeregu innych organów wewnętrznych. Jest tu nieskrywana fascynacja ludzką fizjonomią i fizjologią, ale i samoświadome przyznanie się do absurdów tej fascynacji.
-
To film, który powinien obejrzeć każdy, kto chociaż raz nie czuł się dobrze będąc sobą. Hiromasa Yonebayashi uzmysłowi Wam, że smutek i tęsknota to naturalne reakcje, a empatia i zrozumienie to zachowania, które powinniśmy okazywać o wiele częściej, nie tylko wobec naszych najbliższych.
-
Chociaż chwalenie zbiorczego geniuszu Studia Ghibli i jego ojca chrzestnego jest wyłącznie formalnością, wypada mi uzasadnić, czemu również Ruchomy zamek Hauru znajduje się w panteonie kultowych dzieł japońskiej animacji. Przede wszystkim dlatego, że z niewiarygodną skutecznością łączy ze sobą wątki niezwykle dojmujące, jak i dziecinnie wręcz radosne. Pokazuje życie takim, jakie zawsze jest.
-
Sesja już się skończyła. Jeśli potrzebujecie chwili wytchnienia od trudów pracy, studiów, otoczenia, czy po prostu dziś nie jest wasz dzień, mam na to receptę. Zróbcie sobie filiżankę najlepszej zielonej herbaty, jakiej znajdziecie. Umieśćcie gdzieś pod ręką waszą ulubioną przekąskę, która nie będzie chrupać. Usiądźcie przed ekranem w wygodnych ciuchach i pozwólcie sobie powrócić do marzeń.
-
Jeśli potrzebujecie odrobiny ciepła w waszym marcowym, wietrznym i deszczowym życiu, skryjcie się w Sali kinowej, dajcie zaprosić do eleganckiej posiadłości Państwa Woodhouse i zapomnijcie o problemach. Swoich rzecz jasna, bo nie ma nic ciekawszego niż cudze problemy.
-
Nie chciałbym zapętlać się w kolejnych komplementach i argumentach stojących za głębokim humanizmem Miętowego Cukierka. Jedyne co mogę szczerze powiedzieć by polecić ten film, to fakt, że jest on szczerze dojmującym doświadczeniem.