-
-
W oryginalnej perspektywie i niepublicystycznej narracji tkwi rewolucyjność dokumentu Kosakowskiego. Rosyjski twórca zrezygnował z makabrycznych obrazów śmierci na przemysłową skalę, a oskarżycielski ton zastąpił budowaniem empatii wobec zwierzęcych bohaterów.
-
Ostatni film Mangolda cały czas pozostaje na ziemi, okazując się jednak zbyt ciężkim, niczym krytykowany przez Milesa pokazowy wóz Forda - z zewnątrz efektowny i lśniący, jego wnętrze wymaga modernizacji.
-
W swej delikatnej i wzruszającej historii, Baumbach odmienił rozwód przez wszystkie przypadki, doprowadzając swój film do granic eksploatacji tematu. Kolejna amerykańska opowieść o rozstaniu nie będzie nam potrzebna przez długie lata.
-
Oglądając Godzillę II, widać to, że twórcy chcieli odpowiedzieć na potrzeby fanów zawiedzionych pierwszą częścią. Niestety, próby ulepszenia pierwowzoru spowodowały efekt odwrotny: rozgadani bohaterowie nie są bardziej sympatyczni, większa ilość walk ogromnych gadów rozmyła ich fabularną wagę, a pęd unaocznienia Godzilli odebrał mu jego tajemnicę i majestat.
-
Zawieszając świat przedstawiony "To my" między śmiesznością i grozą oraz powagą i żartem, Peele wskazuje palcem amerykańskie społeczeństwo. Po raz kolejny wykorzystuje on horror, by zwrócić uwagę na bratobójczą walkę, która na dobre rozgościła się w Stanach Zjednoczonych. Gdy ludzie bez języka odzyskają głos, zaczną krzyczeć.
-
Miał być hymnem na cześć homoseksualnej miłości i manifestem buntu wobec braku możliwości zalegalizowania jednopłciowego związku, jednak swoją przaśnością przypomina weselny akompaniament kapeli disco-polo. I tak jak ten gatunek muzyczny, film Coixet nie jest ani dość przystępny, by przekonać swych przeciwników, ani dość estetycznie przekonujący, by znaleźć poklask u własnych popleczników.
-
Okazuje się kolejnym krokiem na tej samej drodze reżysera. Podobnie jak "Głupi i głupszy", jest to antyintelektualny film drogi, o prostym, czasem wręcz prostackim humorze opartym na stereotypie. Porzuca on skatologiczny humor, oferując widzowi w zamian niestrawny sentymentalizm. Mimo wad, nie da się ukryć, że Farrelly wciąż potrafi kręcić komedie, które bawią widownię, jednak stosunkowo wsteczne i naiwne pozory społecznego zaangażowania psują efekt końcowy.
-
Każdą upływającą powoli sekundą przypomina, że jest to film Lava Diaza.
-
Nieprzewidywalny, lecz przy tym jeszcze bezpieczny i niezaskakujący. Mam nadzieję, że w swoim kolejnym obrazie reżyser nie będzie się bał w pełni rozwinąć skrzydeł.
-
W dziele Brytyjki maska Ameryki opada, ukazując widzom krainę pełną społecznej nierówności i moralnego zepsucia. Droga, którą pokazuje Andrea Arnold w swojej interpretacji road movie, prowadzi donikąd.