Rodzice próbują powstrzymać swoje córki przed uprawianiem seksu w noc balu maturalnego.
- Aktorzy: Leslie Mann, John Cena, Ike Barinholtz, Kathryn Newton, Geraldine Viswanathan i 15 więcej
- Reżyser: Kay Cannon
- Scenarzyści: Brian Kehoe, Jim Kehoe
- Premiera kinowa: 4 maja 2018
- Premiera światowa: 10 marca 2018
- Ostatnia aktywność: 14 lutego
- Dodany: 13 października 2017
-
Strażnicy cnoty pozytywnie zaskakują - bawiąc uczą, ucząc bawią. Wypełzają z szamba swojego nurtu na suchy ląd, by tam zgromadzić sobie rzesze fanów.
-
"Strażnicy cnoty" przypominają irytującego wuja, który na rodzinnych imieninach najpierw poucza nas i wygłasza tonem mędrca same komunały, a później puszcza głośno bąki, uznając to za doskonały żart.
-
Strażnicy cnoty nie zapowiadali się na nie wiadomo jak zabawną komedię, ale podczas seansu można było liczyć na jakiekolwiek zabawne momenty, których nie doświadczyliśmy w zwiastunie. Tak niestety nie jest, a jedyna scena, która próbuje bawić to John Cena przyjmujący doodbytniczo strumienie piwa.
-
Tandetne rozczarowanie, które sprowadza humor jedynie do tanich i wulgarnych gagów.
-
Mimo stylistycznych zawirowań, "Strażnicy cnoty" są ciekawym filmowym doświadczeniem. Chaotyczna konstrukcja scenariusza co prawda daje się we znaki - bohaterowie jeżdżą z miejsca na miejsce zamiast załatwić sprawę jednym telefonem, ale przesłanie filmu jest w pełni klarowne.
-
Przeciętna komedia zawieszona pomiędzy chęcią bycia zabawną, a pokuszeniem się o przekazanie paru niezbyt odkrywczych życiowych przemyśleń.
-
Nie wie do jakiej grupy chce trafić, nie ma pomysłu na żarty, a jedyne co potrafi to obrzydzać. No i cofać kino do poziomu kabaretu w Opolu.
-
Na szczęście obraz dostarcza również sporo powodów do śmiechu, czasem tylko przyprawionego o mdłości. Jako start rozrywkowego weekendu nadaje się więc wyśmienicie.
-
Strażnicy cnoty powinni zadowolić mało wybrednych widzów, bo kilka razy można zaśmiać się głośniej, ale w ostatecznym rozrachunku pozostawią mocne uczucie niedosytu.
-
Film ze zmarnowanym potencjałem. Zbyt często reżyserka żeruje na naszych najniższych instynktach, rzucając żarty z fekaliami. Moim zdaniem jest to komedia, którą raczej powinno oglądać się w telewizji, przy okazji robiąc coś innego, a nie na dużym ekranie.
-
Chociaż "Strażnicy cnoty" operują prostymi morałami i chwilowymi sprośnościami, to całość okazuje się niegłupią, całkiem przyjemną komedią o dojrzewaniu - zarówno nastolatków, jak i ich rodziców.
-
Chaotyczny scenariusz, w którym bohaterowie miotają się ze swoimi myślami, jeżdżą z miejsca na miejsce i podejmują coraz bardziej nieracjonalne działania, by finalnie dojść do przewidywalnych wniosków. Banały i przewidywalne rozwiązania zatopione w niewyszukanym humorze.
-
Gagi będące esencją komedii ani nie irytują, ani nie bawią, bo są już na tyle przejedzone, że nie ma co się nad nimi bardziej roztrząsać. Postacie są powierzchowne, a aktorzy nie mają serca albo odwagi, by przekuć to w coś bardziej naturalnego.
-
Zabawna, lekka, letnia komedia, która nie pozostaje z widzem na dłużej, ale przez te półtorej godziny z okładem dostarcza sporo niewybrednej, ale potrafiącej wywołać śmiech zabawy. Kay Cannon nakręciła film, który co prawda nie stoi dobrym scenariuszem, ale zarówno nastolatkowie, jak i ich rodzice znajdą tu nie tylko rozrywkę, ale również ważny i strawnie podany morał.
-
Kino, delikatnie mówiąc, niewysokich lotów tylko dla tych, którzy szukają niskiego pułapu i nie interesuje ich szeroka perspektywa.
-
Bardzo powoli się rozkręcają i bawić zaczynają z opóźnieniem. Mimo wszystko obraz o dojrzewaniu rodziców powinien być zabawniejszy.
-
Nie brakuje w "Strażnikach cnoty" grubych numerów i normalnej w tym gatunku głupoty, ale sporo jest też pomysłów inteligentnych i śmiesznych.