Rok 2006, Kansas. W pobliżu farmy Tori i Kyle'a dochodzi do niecodziennego zdarzenia. Kilkanaście lat później dostrzegają oni dziwne zachowanie u syna, który staje się nieposłuszny i agresywny.
- Aktorzy: Elizabeth Banks, David Denman, Jackson A. Dunn, Abraham Clinkscales, Christian Finlayson i 15 więcej
- Reżyser: David Yarovesky
- Scenarzyści: Brian Gunn, Mark Gunn
- Premiera kinowa: 24 maja 2019
- Premiera światowa: 9 maja 2019
- Ostatnia aktywność: 28 grudnia 2023
- Dodany: 29 grudnia 2018
-
Bardzo przyjemne kino dla każdego fana horroru i przykład eleganckiego i dobrze wykonanego kolażu. Pomimo wykorzystania wielu oklepanych elementów ich suma przełożyła się na film z ciekawą koncepcją, który śledzi się z zaangażowaniem i ciekawością.
-
7.330 maja 2019
- 1
- Skomentuj
-
-
Oglądając Brightburn, ma się wrażenie, że to film niedokończony, poskładany z niepasujących i wybrakowanych części, którego twórcy liczą na to, że widzowie nie zauważą dziur i scen sklejonych gumą do żucia.
-
Pomimo wtórnego sceptycyzmu, który zwykle potrafi absolutnie zepsuć mi seans, z Brightburn wyszedłem zachwycony. Prostacka historia nie odebrała mi radości z oglądania na wielkim ekranie czegoś, co spokojnie można określić alternatywną historią Supermana albo Son Goku, jak kto woli.
-
Ciekawa alternatywa, miła odskocznia od schematu i reguł, które ustanowił Marvel.
-
Trzeba uznać wyczynem zrobienie z tego rozrywkowego samograja, nudnego i śmiertelnie poważnego filmu powielającego multum schematów horroru.
-
Całkiem przyjemny filmik z odrobiną niezłego gore.
-
Warto dać szansę tej produkcji, która nie jest ani nową wersją jakiegoś komiksu, ani kontynuacją ze studia Marvel albo DC. Warto też zaznaczyć, że "Brightburn. Syn ciemności" jest filmem tylko dla dorosłych i prezentuje wyjątkowo diaboliczną wizję superbohatera, który wcale nie jest super.
-
Opowieść bazuje na dobrym pomyśle, który należy docenić. Warto obejrzeć produkcję pod kątem przeprowadzanej z lekkim przymrużeniem oka dyskusji z archetypem superbohatera oraz utworu o ukrytej naturze miłego dziecka, które już nie chce i nie ma powodu, żeby być miłe, ale nie dostaniemy w pełni ujmującego, nowatorskiego obrazu.
-
Nie jest to może wybitnie arcydzieło w swoim gatunku, ale produkcja, która potrafi zaskoczyć i którą ogląda się z dużym zaangażowaniem.
-
Całkiem przyjemny filmik z odrobiną niezłego gore.
-
"Brightburn" miało bardzo obiecujący pomysł, który można było rozwinąć na masę sposobów. Ostatecznie wyszedł z tego slasherek ze złym Supermanem w roli głównej. Brutalny i ostry, ale strasznie przewidywalny, przez co działa tylko za pierwszym razem.
-
Bardzo udany horror, który wnosi coś nowego do gatunku produkcji superbohaterskich.
-
Zadaje pytanie, co byłoby gdyby supersilny kosmita uderzył w Ziemię i zechciał zabić wszystkich? I z tej perspektywy film wydaje się naprawdę interesujący. Szkoda tylko, że akcja ograniczona została do dziwnie wyglądającego faceta, który biega wokół i morduje ludzi. A to widzieliśmy już naprawdę setki razy.
-
Niepokojący straszak, który gubi po drodze intrygujący pomysł wyjściowy.
-
Poza kilkoma przebłyskami jakichkolwiek chęci, finalnie wyszło naprawdę źle do tego stopnia, że aż zatęskniłem do Supermana od DC... Trzymajcie się lepiej z daleka.
-
"Brightburn" zapamiętam jako fajną rozrywkę, która w taki sam sposób dostarcza dobrej zabawy, co irytuje poczuciem zmarnowanej szansy...
-
Nie wszyscy chcemy w nieskończoność oglądać filmy o dowcipnych, szlachetnych, moralnie jednoznacznych superbohaterach - twórcy "Brightburn" zdają się rozumieć tę potrzebę. Charakterologiczna nieskazitelność nie jest porywająca, czasem zło musi zatriumfować. Yarovesky dał swemu antybohaterowi szansę na poprowadzenie filmu i została ona w pełni wykorzystana: ostatnie sceny "Syna ciemności" nie są może zbyt optymistyczne, ale zapowiadają nadejście high-conceptowej kontynuacji.
-
Momentami rozrywkowe, ale jednak Brightburn: Syn ciemności to widowisko straconych szans.
-
Brian i Mark Gunn doskonale wiedzieli, jakie skojarzenia będą towarzyszyć widzom w związku z ich najnowszym scenariuszem i wcale nie zamierzali się z tym kryć. "Brightburn" odpowiada na pytanie, co by było, gdyby Superman stał się złoczyńcą i chociaż jest to pomysł interesujący, niestety był także jedynym pomysłem na ten film.
-
Kino niespełnionych oczekiwań. Doskonała robota speców z marketingu i nakręcone wyobrażenia widzów spodziewających się małej rewolucji w podgatunku zostały skonfrontowane z brutalną rzeczywistością - filmem niezłym, jeśli potraktować go jako grzeszną rozrywkę, ale nawet przez moment nie aspirującym do miana czegokolwiek więcej.
-
Nie jest najgorzej. Brightburn: Syn ciemności czasami straszy, momentami śmieszy, a kiedy trzeba wzbudza głębsze emocje, zaskakując przy tym krwawym festiwalem.
-
Cały film, choć pewnie nie zapadnie wam w pamięć, ogląda się z dużym zaangażowaniem i zdecydowanie nie jest to kolejny, taśmowo produkowany straszak, lecz coś pomysłowego i dobrze zrealizowanego.
-
Film ogląda się jak dobry horror z niezbyt wygórowanym budżetem, bardzo ortodoksyjny w gatunkowych założeniach. Dobrze radzący sobie w epatowaniu nieuzasadnioną przemocą i mrocznym klimatem. Mniej satysfakcji poczują widzowie, spragnieni dekonstrukcji kina superbohaterskiego.
-
Pomysł wyjściowy na fabułę "Brightburna: Syna ciemności" z pewnością miał w sobie spory potencjał. Otóż na ekranie śledzimy historię dziecka, która już od pierwszych scen budzi skojarzenia z losami Supermana, z tą różnicą, że tutaj chłopiec w miarę rozwoju wydarzeń ujawnia swe niszczycielskie skłonności. Niestety, z każdą kolejną minutą film staje się też coraz nudniejszy.
-
Polecam każdemu, kogo w ogóle zainteresowało założenie fabuły i ma ochotę obejrzeć kilka brutalnych sposobów na zakończenie żywota, wykorzystując przy tym postać obdarzoną mocami superbohatera, których zazwyczaj na ekranie widujemy w odwrotnej roli lub w wersji PG.
-
Tym samym, mimo że nie ogląda się go najgorzej, "Brightburn" jest klasycznym przykładem dzieła, które nie dorasta do oczekiwań, jakie specjaliści od marketingu rozniecili jeszcze na etapie produkcji.
-
Na szczęście Brightburn: Syn ciemności ogląda się nieźle, zwłaszcza jako połączenie Supermana z Omenem. Ma na to wpływ szybkie tempo akcji i fajny klimat amerykańskiej prowincji. Trudno nazwać film przełomowym, upierać się, że wprowadza on nową jakość na łono gatunku. To po prostu kawał całkiem niezłej rozrywki.
-
To bardziej horror z elementami filmu superbohaterskiego, niż film superbohaterski z elementami horroru. Być może odwrotne podejście byłoby lepsze, ale jestem pewien, że pomysł zostanie rozwinięty w nieuniknionej kontynuacji.
-
W rezultacie dostajemy tanią produkcję z ubogim scenariuszem, skupioną przede wszystkim na ukazywaniu sekwencji kolejnych brutalnych morderstw. Cała "nowość" polega tylko i wyłącznie na motywie superbohaterskim, który nie w żadnym aspekcie nie wykorzystuje swojego potencjału.