Dyskusyjna Laska Filmowa
Źródło-
Nie ukryję lekkiego rozczarowania tym filmem. Obserwując pieczołowitość wykonania, trudno jest mi pogodzić się z pobieżnym potraktowaniem zakończenia. Gdy już jednak zagryzie się zęby, zobaczy się dzieło kreatywne i lanthimosowsko pokręcone.
-
Wiele scen jest naprawdę dziwnych i niecodziennych, ale większość z nich odhacza kluczowe elementy egzystencjalnego dramatu jednostki w sposób jak najbardziej poprawny. Relacje między wszystkimi postaciami są zrozumiale nakreślone, a obraz świata dołuje, przytłacza, odosabnia. W przedstawioną historię można się łatwo wczuć, akceptując przy tym jej nieco groteskowe kształty.
-
Dan Gilroy chce tym tytułem wejść w nurt nowofalowych, niestandardowych horrorów. W gatunek kina grozy próbuje wsadzić spore ilości satyry i groteski, dotyczących stanu dzisiejszej kultury doświadczania oraz postrzegania sztuki. Oprócz dobrze słyszalnego przesłania i paru porcji niewymuszonego śmiechu, seans pozostawia wiele do życzenia.
-
Jest to jedna z tych produkcji, które pojawiają się co tydzień w polskiej telewizji, ale z paroma kluczowymi wyjątkami. Humor jest niewymuszony, naturalnie wypływający z dwóch magnetyzujących osobowości głównych bohaterów. Żarty są trafione, a co ważne nie biją po twarzy swoją prymitywnością, ponadto służą budowaniu wiarygodnej więzi i przyziemnego, znajomego świata.
-
Film ten nie zachwyca niczym innym jak treścią. Całość od strony technicznej wykonana jest poprawnie, zgodnie z zasadami kina zerowego, będąc jednocześnie dowodem na to, że forma i styl mogą ustąpić tematowi i znaczeniu.
-
Historia na początku działa na zasadzie równoległego przerzucania wątków z Marii na Elżbietę, stając się z czasem opowieścią nastawioną głównie na przeżycia tej pierwszej. Dużo w niej naiwności, zdarzeniowego ping-ponga oraz nieprzyjemnych regulacji tempa. Potrafi ona jednak trzymać przy ekranie dzięki silnym kreacjom, odświeżającymi formułę twistom rodem z Gry o tron, oraz bardzo oryginalnym tonem, wskazującym na ponury, niemalże pozbawiony nadziei przekaz.
-
Niestety, danie główne w postaci wątku fabularnego nie satysfakcjonuje tak samo jak przebogate tło, jednakże nadal mieści się granicach radości poznawczej. Disney dobrze rozpoczął ten rok. Zarzucić im można odcinanie kuponów i trzepanie pewnej kasy, lecz nie powinno być to dla nas problemem, jeśli nadal będziemy karmieni kinem familijnym na przyzwoitym poziomie.
-
Wzbudził we mnie przede wszystkim dużo uśmiechu, bo nie da się na niego patrzeć inaczej, aniżeli z przymrużonym okiem. Znaczy, da się, ale można się wtedy od niego odbić, bądź całkowicie go znielubić.
-
Nie jest to najlepszy odcinek Black Mirror, nie jest to kamień milowy w historii kina, nie jest to też nic nie znacząca ciekawostka. Jest to po prostu pewien przykład, pewien punkt odniesienia, dowód na to, że można poszerzać definicję kina odważniej, szybciej i inaczej.