-
Świetnie udało się przenieść prozę Cobena na rodzime warunki - wygląda to tak, jakby ta historia była oryginalne rozpisana na Polskę. Dobra robota.
-
Największy walor Mrs. America, poza tym, że jest to serial zaraźliwie wciągający, efektowny, dbający o szczegóły i historycznie wiarygodny, to zrozumienie problematyki, pełna empatia dla obydwu strony sporu politycznego, który jest tu zaprezentowany w równej mierze jako polityczne szachy i jako wojna idei - dawno nie widziałem tak dobrze sportretowanej amerykańskiej sceny politycznej.
-
Wielka może nie jest wielka, ale na pewno nie brak jej uroku i wspaniałego aktorstwa.
-
Szwedzka produkcja uświadomiła mi, że świat sprytnie przeinacza fakty, a religia wykorzystuje jej wyznawców.
-
Mi przez to zabrakło serca The Eddy - pięknie zrealizowanego, bosko obudowanego w różne scenerie Paryża serialu, który powinien być petardą. Powinien, ale nie jest, bo do stworzenia naprawdę udanej serii nie wystarczy utalentowana obsada i dobra muzyka.
-
Trzeci sezon Westworldu rozczarowuje na całej linii. Niemniej nie tracę jeszcze nadziei: gorzej już chyba być nie może... chyba?
-
Drugi sezon Afterlife jest powtórką z rozrywki, z mniejszą ilością celnych spostrzeżeń, ale na szczęście z zachowaniem świeżości humoru, której Gervaisowi nie sposób odmówić. Ekipa, która zebrał na ekranie, m.in. jak zawsze wspaniała Penelope Wilton, ale nie tylko ona, bo cała obsada jest tu wyborna, bawiła się kręcąc ten serial wyśmienicie. I jak rzadko w podobnych sytuacjach, zapewniła tę zabawę także widzom.
-
Nie jest serialem złym, a raczej niespełnionym. Niesamowicie ciekawy temat zaprzepaszczony jest brakiem wizji oraz ogólną przeciętnością wykonania. Idealny dowód na to, że sam pomysł nie wystarcza.
-
Powinien być lepszym miniserialem, bo pomysł fabularny był w nim kapitalny, ale nie udało się go dobrze zdyskontować. Z drugiej strony zachęcił mnie bardzo do przeczytania książki Philipa Rotha. Pytanie czy o to chodziło?
-
Całość jako koncept niepokorny sztywnym telewizyjnym ramom jest zupełnie hipnotyzującą propozycją. Oczywiście, wszystko to na kilometr trąci również zwyczajną pretensjonalnością, i mało jest w serialu zabiegów, które by to nadęcie próbowały jakoś przebić.
-
To z pewnością serial dla ludzi o mocnych nerwach. Jest to również produkcja pokazująca, że wykluczeni społecznie nie składają się tylko z permanentnie zepsutych robotów, lecz prawdziwych ludzi.
-
Miniserial porusza kwestię uzależnień w stosunkach międzyludzkich. Pokazuje, jak trudno jest odciąć się od przekonań i rzeczywistości, którą uznaje się za jedyną właściwą.
-
Wiele najdziwniejszych zjawisk ujawnia ten dokument, przy okazji pozostając niezwykle sprawnym miniserialem, który pochłania się na jednym posiedzeniu. A to w przypadku dokumentów rzecz rzadka. Polecam najserdeczniej - wielka telewizja!
-
Nie mogę powiedzieć, że dostałam biznesplan swojej przyszłej działalności i złotą receptę na życie, ale utwierdziłam się w przekonaniu, jak wiele warta jest wiara w siebie. Madam C. J. Walker nie oferuje kodeksu zbijania fortuny, ale jedno najważniejsze przykazanie, aby nigdy się nie poddawać.
-
Nie mam zamiaru przypisywać "Victorii..." funkcji edukacyjnej, ponieważ jest to jednoznacznie serial mający zapewnić lekką rozrywkę. Warto jednak zwrócić uwagę na skłonność lat 00. do promowania niezależności i pewności siebie wśród młodzieży i pozytywną odpowiedź na tego rodzaju działania, czego dowodzą sukcesy wcześniej wspomnianej Gwen Stefani, Avril Lavigne czy właśnie serialu "Victoria znaczy zwycięstwo".
-
Czy Evil Genius jest wart naszego czasu? Zdecydowanie. Czy są lepsze dokumenty do obejrzenia? Z pewnością. Jednakże - pomimo kilku mankamentów - Evil Genius podejmuje próbę przybliżenia nam tragicznej historii oraz sylwetek osób, w których istnienie prawdopodobnie byśmy nie uwierzyli. Z tej historii wyłania się jedna prawda: niczego nie można być pewnym.