Kate to pechowa dziewczyna pracująca jako asystentka Świętego Mikołaja w londyńskim domu towarowym. Kiedy poznaje Toma, jej życie zaczyna się zmieniać na lepsze.
- Aktorzy: Emilia Clarke, Henry Golding, Michelle Yeoh, Emma Thompson, Patti LuPone i 15 więcej
- Reżyser: Paul Feig
- Scenarzyści: Emma Thompson, Bryony Kimmings
- Premiera kinowa: 29 listopada 2019
- Premiera DVD: 3 kwietnia 2020
- Premiera światowa: 7 listopada 2019
- Dodany: 1 października 2019
-
Jeden wielki fabularny chaos, którego twórcy wyraźnie nie byli w stanie podjąć decyzji, o czym tak naprawdę chcą opowiedzieć. Przy tak imponującym filmowym dobrobycie, z jakim mamy aktualnie do czynienia w kinach i nie tylko, aż szkoda poświęcać na to czas, energię oraz pieniądze.
-
To nie takie oczywiste love story. Bliżej mu do klasycznego "Love Story", o dwójce młodych ludzi dla których czas się zatrzymał i pękł. Bowiem nawet najpiękniejsze bajki nie zawsze skazane są na happy end. A przynajmniej nie tak dosłowny.
-
Bardzo przyjemna i ciepła komedia romantyczna.
-
Komedia romantyczna w stylu filmów M. Nighta Shyamalana.
-
Może to i banalne, na pewno przewidywalne, ale polane pięknym, gwiazdkowym sosem i piosenkami George'a Michaela smakuje całkiem przyzwoicie.
-
Czy Last Christmas było komukolwiek potrzebne? Tak, bo wreszcie amerykańskie kino przypomniało, że filmy świąteczne nie muszą tylko wzruszać - mogą po prostu sprawiać nam wiele radości, której tak bardzo w tym okresie potrzebujemy.
-
Paul Feig, który do tej pory radził sobie całkiem dobrze z różnymi odmianami komedii, tym razem zawalił sprawę na całej linii. "Last Christmas" ładnie wygląda z obrazami nasyconymi żywymi barwami i miłą obsadą. Ten film nie napełni Was jednak Duchem Świąt.
-
Końcowo ten film wyparowuje z głowy po dwóch sekundach od obejrzenia. Gra aktorska jest jak z reklamy pasty do zębów, a muzyka George'a Michaela leci gdzieś w tle akcji niczym w biurowej windzie.
-
Mocnym punktem filmu jest scenariusz, za który odpowiedzialna jest właśnie Emma Thompson. Produkcja jest pełna humoru tak dobrze znanego wszystkim lubiącym brytyjskie komedie romantyczne.
-
W tytule napisałem, że to najbardziej polska z brytyjskich komedii romantycznych. To w naszym kraju bowiem dało się w ostatnich latach wyczuć w gatunku trend, który słabe komedie romantyczne znad Wisły dzielił na nieznośne reklamówki oraz fałszywe dramaty, które wprowadzały pierwiastek cierpienia swoich bohaterów. Tutaj mamy film, który wygląda dokładnie tak, jak ten drugi typ kiepskiego rodzimego romkomu.
-
Jeśli życzeniami ekipy producenckiej były pełne, ciepłe i szczere święta Bożego Narodzenia, to jako widz mogę powiedzieć wyłącznie: dziękuję, biorę. I kupić bilet kinowy dla siebie i bliskich.
-
Jeśli lubicie niezobowiązującą rozrywkę, piosenki George'a Michaela i czarującą Clarke, ten film może dać wam odrobinę radości.
-
Emilia Clarke w świątecznym filmie wypada rewelacyjnie. Jest wzruszająco i zabawnie.
-
Paul Feig nie zawiódł. Dostarczył fanom lekką, świąteczną produkcję, pełną niewymuszonego śmiechu oraz prawdziwych uczuć, z nawet niegłupim przesłaniem. W centrum uwagi mamy protagonistkę zmęczoną życiem, która wreszcie zaczyna dbać o siebie i pomagać innym. Jednym słowem, wracają jej chęci do życia. Schemat, goni schemat, czyż nie? Tak, twórcy nawet nie silili się udawać, że film jest czymś więcej niż zwyczajnym melodramatem osadzonym w świątecznym klimacie.
-
Gdy przymkniemy oczy na nutki sztampy i kiczu, wyjdzie z tego całkiem przyjemny film świąteczny, którego przekaz, mimo że nie przesadnie odkrywczy, będzie współgrał z atmosferą ostatnich dni grudnia.
-
Nie wnosi nic nowego do gatunku świątecznych komedii romantycznych, jednak produkcja bawi się znanymi już motywami. Jest to przyjemny film na lekki seans w gronie najbliższych.
-
Jako zapychacz przedświątecznego czasu spełnia swoją funkcję, na miejsce wśród świątecznej klasyki nie ma jednak szans.
-
Niestety, scenariusz, którego współautorką jest Emma Thompson, choć ma kilka zaskakujących momentów, nie był w stanie przykuć mojej uwagi na dobre. W filmie pojawia się kilka dłużyzn, przez które film traci swoje tempo, stając się nieco nudnawym. Nie pomaga całkiem niezła rola Emilii Clarke, która idealnie pasuje mi do tego typu komedii romantycznych. "Last Christmas" nie przyniósł oczekiwanej przyjemnej rozrywki.