Młoda reżyserka teatralna Mariana Marin próbuje przeprowadzić rekonstrukcję zdobycia Odessy w 1941 r. przez rumuńską armię, która doprowadziła do zamordowania tysięcy Żydów.
- Aktorzy: Ioana Iacob, Alex Bogdan, Alexandru Dabija, Ilinca Manolache, Şerban Pavlu i 15 więcej
- Reżyser: Radu Jude
- Scenarzysta: Radu Jude
- Premiera kinowa: 27 września 2019
- Premiera światowa: 2 lipca 2018
- Dodany: 4 listopada 2018
-
Film najpierw intryguje dezorientującą formą. Można dać się nabrać, że jest to dokument, rejestrujący ekipę podczas pracy nad sztuką. Powoli odkrywamy kolejne karty potwornej zbrodni sprzed lat. Z czasem wyjątkowo długa produkcja zaczyna nas nużyć, by w końcu przejść do spektakularnego finału.
-
Efekt jest momentami przerażający, a ze względu na podejmowaną tematykę i sposób jej przedstawienia, kontrowersyjny. Na pewno wzbudzi emocje, szczególnie w kraju, gdzie po dziś dzień Pokłosie jest tematem niekończących się sporów na temat tego, o czym powinno się opowiadać, a co lepiej zostawić niedopowiedzianym.
-
Reżyser nakręcił filmowy esej, który wciąga raczej intelektualną zawartością niż fabułą.
-
Antonescu, nie on pierwszy i nie ostatni, uznawał, że odpowiada "przed Historią". Ale to my, dziś, jesteśmy historią - i wobec niego, i wobec innych dyktatorów czy zbrodni przeszłości. Ostrożnie zatem z rekonstrukcjami.
-
Warto zapoznać się z tym interesującym tytułem nie tylko po to, aby dowiedzieć się czegoś o wciąż mało znanym w Europie epizodzie z II wojny światowej, ale też by zorientować się, jak z podobnymi wciąż nieprzepracowanymi tematami radzą sobie inni i jakie znajduje to odzwierciedlenie w kinematografii.
-
Pozostaje w całokształcie dziełem trzeźwej obserwacji, wyważonym i silnie zakorzenionym we współczesności. Jeśli rozliczać się z historią na ekranie, to tylko w tak mądrym i pomysłowo zrealizowanym filmie.
-
Pomimo swoich wad Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy jest swoistą diagnozą współczesnej, ponowoczesnej rzeczywistości, za którą idzie zanik świadomej tożsamości narodowej w obrębie nie tylko świata rumuńskiego, ale również ogólnoeuropejskiego.
-
Jude nadal, z identyczną jak w "Aferim!" intensywnością, rozdrapuje stare, niezabliźnione rany i wypełnia niechlubną treścią białe karty historii.
-
Niestety zbytnio rozbudowana fabuła zawiera przydługie dialogi Mariany z lokalnym urzędnikiem Movilą, który dość szybko zauważa swój błąd w postaci zgody na "antyrumuńskie" przedstawienie - wystarczyłaby jedna rozmowa, zaś dalsze dywagacje rozciągają fabułę do 140 minut. "Barbarzyńców..." można uznać za artystowską formę przeintelektualizowanego filmu - choć raczej nie doczekamy do epickiej opowieści o kolejnych etapach rumuńskiego danse macabre.
-
Niewygodna prawda o rumuńskim Holokauście.
-
Czy to traktowany jako ostra jak skalpel satyra polityczna, czy jako esej o rewizji historyczności - nowy film Radu Jude jest jedną z najciekawszych w tym roku premier w Polsce.
-
Słowo bywa potężną bronią. Wie o tym doskonale rumuński reżyser Radu Jude. Po mistrzowsku wykorzystał je, by obronić swój film przed krzykaczami, którzy mogliby zarzucić mu zdradę narodową i szarganie pamięci rumuńskich bohaterów. Niewygodne treści zakopał bowiem pod niewyobrażalną masą przeintelektualizowanych dialogów i monologów - tak, że z wielkim prawdopodobieństwem zanudzi swoich oponentów, którzy zapewne połowy z tego, o czym mówi Jude, nie zrozumieją, a drugą połowę prześpią.
-
Pod względem artystycznym to dzieło interesujące, ambitne i nie pozbawione humoru. Z jego formą właśnie można mieć jednak problem.
-
Wciągający esej, a zarazem rodzaj intertekstualnego wykładu, jest przystępny nawet dla widzów niezaznajomionych z historią rumuńskiego faszyzmu.