-
Jeden z ostatnich filmów Sturgesa może nie jest najlepszym policyjnym kryminałem z lat 70. i nie dorasta "Bullitowi", "Brudnemu Harry'emu" czy "Francuskiemu łącznikowi". Niemniej jest to bardzo kompetentnie wykonany film, z paroma mocnymi scenami akcji, fantastyczną muzyką oraz pewną ręką reżysera. Może z dzisiejszej perspektywy trochę staroświecki, jednak zapewnia bardzo przyzwoitą rozrywkę.
-
6.511 sierpnia
- Skomentuj
-
Nawet najbardziej zatwardziali fani Clinta Eastwooda mogą poczuć się rozczarowani "Różowym cadillakiem". Rozkrok między komedią a sensacją jest tak mocny, że nie działa w żadnej z tych konwencji. Zbyt niepoważny, zbyt głupi, pozbawiony jakiegokolwiek napięcia. Nawet charyzma starego Clinta zwyczajnie nie wystarcza, by chcieć pojechać tym cadillakiem gdziekolwiek.
-
Więcej nie chcę i nie zamierzam zdradzić, bo "Weapons" polecam zobaczyć samemu w kinie. Kolejny raz Gregger to zrobił, czyli wyprowadził mnie w pole, zaserwował parę niespodzianek, dał aktorom spore pole do popisu i stworzył niezapomniany horror zmieszany z thrillerem. Mocna, zapadająca w pamięć rzecz.
-
Więc jak tu podsumować "Alto Knights"? 83-letni Levinson ma czasem chwile przestoju i gdzieś brakuje jakiegoś mocnego haka, by mocniej zaangażować oraz porwać. Dwóch De Niro to za mało, by dać mocne, mięsiste kino o gościach w fedorach, co walczą o władzę nad miastem.
-
Aż sam nie chce wierzyć, że to piszę, ale "Życie Chucka" to pierwsze rozczarowanie w dorobku Flanagana. Czy to wynika z tego, że reżyser zbyt wiele czasu spędził w telewizji, przez co powrót do krótszej formy był wyboisty, czy może sam materiał źródłowy nie był zbyt dobry - nie umiem rozstrzygnąć. Film ma swoje momenty, jest dobrze zagrany i ładnie wygląda, ale nie potrafił mnie emocjonalnie zaangażować. Pierwszy duży zawód tego roku.
-
"Misja na Marsa" była filmem, po którym kariera Briana De Palmy mocno się posypała i nigdy nie odzyskała swojego blasku. Spory budżet, efekty specjalne oraz świetna strona wizualna nie są w stanie przykryć poszatkowanego, dziwacznego scenariusza. Do oglądania na własną odpowiedzialność.
-
5.55 sierpnia
- Skomentuj
-
"Godzina W" jest zaledwie drobnym wycinkiem wielkiej historii, jednak Morgenstern ograniczenia potrafi nieźle wykorzystać oraz przekuć na swoją stronę. Bardzo kameralna i może niezbyt widowiskowa, ale bardzo klimatyczna, pozbawiona ciężkich nut martyrologii, tandetnych efektów specjalnych i zadęcia.
-
6.53 sierpnia
- Skomentuj
-
Wielu mówi, że nowa "Naga broń" to powrót filmowej parodii i zgrywy oraz najlepsza komedia od paru lat. Ostatni raz tak ostry atak śmiechu miałem przy filmach o Deadpoolu, który jako samoświadoma zgrywa działa jednak lepiej. Niemniej czas spędzony przy filmie Schaffera nie będzie żadną stratą i mam nadzieję, że powstanie kontynuacja.
-
Jednak nawet te drobiazgi nie są w stanie ukryć faktu, że "Epidemia" jest mocnym dreszczowcem z paroma mocnymi uderzeniami oraz nerwową atmosferą. Obsada nie zawodzi, Petersen prowadzi wszystko sprawnie, mieszając momenty kameralne z większą skalą i jest to całkiem prawdopodobny scenariusz.
-
Po okresie solidnych i porządnych filmów Spielberg wraca do swojego czarowania swoją wyobraźnią. "Player One" ma w sobie ducha kina nowej przygody, lecz w kompletnie zmienionym opakowaniu, na większą skalę. To nadal kino pełne pasji, odrobiny szaleństwa oraz potrafiące cuda.
-
Drugie "Vinci" jest filmem, który zostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Technicznie jest solidny, wygląda nie najgorzej, jednak dość ospałe tempo oraz chaotyczny początek ciągną całość w dół. To nie jest najgorszy film w dorobku Machulskiego, ale do najlepszych wiele brakuje i pewnie lepiej by się sprawdził na streamingu.
-
Chyba w ostatnich latach nie ma tak równego studia specjalizującego się w animacji jak DreamWorks, walące niemal hit za hitem. Nie inaczej jest z nową częścią przygód pana Wilka, dorównującej i nawet wręcz przebijającej pierwszą część, a zakończenie zostawia furtkę na ciąg dalszy. Nie wiem jak wy, ale na kolejną eskapadę eks-złodziei chętnie się wybiorę.
-
To jest bardzo specyficzne kino, które wielu może odrzucić i uznać za absolutne badziewie. Ellis wydaje się nie traktować całości zbyt poważnie, jest masa dziur logicznych, co może doprowadzić do ogromnego wytrzeszczu oczu oraz niedowierzania. Jeśli jednak potraktuje się całość z przymrużeniem oka, ściągnie się znajomych z piwem, doświadczenie może być dużo lepsze.
-
Jednak dla mnie ten film byłby lepszy, gdyby twórcy bardziej zaszaleli. Bardziej skupili się na naćpanym, szalejącym po lesie miśku i pokazali jego akcje. A tak dostajemy kino, które jest zbyt poważne na komedię oraz zbyt głupie na dramat. Twórcy zrobili temu filmowi - nomen omen - niedźwiedzią przysługę.
-
Australijskie kino grozy zaczyna powoli się poszerzać. Już zbliża się kolejne dzieło duetu RakkaRakka, więc warto zapoznać się z tym mocnym debiutem. Bardzo atmosferycznym, sprytnie napisanym, z intrygującym pomysłem oraz świetnym aktorstwem.
-
Sam film jest początkiem nowej trylogii osadzonej w świecie "28 dni", co tłumaczy pewne niewyjaśnione tajemnice. Boyle z Garlandem są szaleni i mają jaja, choć nie wszystkim to podejdzie. Tak samo jak zakończenie, które wywołało we mnie konsternację. Niemniej ta szalona zabawa formą czyni "28 lat później" jednym z intensywniejszych horrorów ostatnich lat. Wyczekuję ciągu dalszego, który ma nastąpić na początku przyszłego roku.
-
Nie znam zbyt wiele filmów Mela Brooksa, ale "Młody Frankenstein" jest zgrabną zgrywą z klasyki horroru. Czasem tempo jest nierówne, zaś niektóre żarty mogą być niezrozumiałe, niemniej ma w sobie masę uroku oraz miłości do klasyki. Zadziwiające doświadczenie.
-
W dużym skrócie jest to lepiej wykonana "dwójka", która dostarczy więcej frajdy fanom rozrywkowego kina akcji. Bo umówmy się, takich produkcji nie ogląda się dla fabuły, głębokich portretów psychologicznych czy złożonego pokazania rzeczywistości. Dzieło MacDonalda to destylat kina akcji lat 80. w stanie czystszym niż jakikolwiek spirytus. I tak samo mocny.
-
Najbardziej surowy z filmów wojennych, jakie powstały w ostatnich latach. Świetnie zagrany, bardzo prosty w formie, ale też najbardziej immersyjny ze wszystkich tego typu filmów, czego się nie spodziewałem. Jedyna szkoda to fakt, że film ten trafił od razu na platformy streamingowe, bo w kinie zrobiłby jeszcze lepsze wrażenie. Jak każda produkcja wojenna.
-
Wielu było sceptycznych i wielu miało wątpliwości, czy nadal jest miejsce dla słynnego herosa z Kryptonu. Jednak James Gunn niczym Richard Donner w filmie z 1978 roku, podchodzi do materiału źródłowego z szacunkiem i bez poczucia wstydu. To zaskakująco dobra rozrywka oraz solidny fundament pod nowe uniwersum, bez wciskania na siłę innych postaci. Chcę zobaczyć kolejną przygodę Supermana, a także uważnie będę się przyglądał kolejnym ruchom DC Studios.
-
To nie jest taki powrót na jaki fani Supermana czekali. Singer nie może się zdecydować czy robi kontynuację, czy remake, przez co film stoi w dużym rozkroku. Historia nie powala, dialogi są najwyżej średnie, warstwa wizualna lekko szara, a aktorstwo jest tylko troszkę powyżej średniej. Był rozważany plan kontynuacji, lecz dostaliśmy w zamian reboot od Zacka Snydera. I wiemy jak to się skończyło.
-
"Superman IV" to totalna katastrofa, która niemal zamordowała kino superbohaterskie i całe szczęście, że dwa lata później pojawił się "Batman" Tima Burtona. Scenariusz jest poszatkowany, chaotyczny, pozbawiony jakiejkolwiek logiki, reżyseria praktycznie nie istnieje, zaś aktorzy są równie zagubieni jak ja. Totalny syf, padaka oraz o jednego Supermana za dużo.
-
Trzeci "Superman" jest sporym krokiem wstecz. Nadal jest parę dobrze zrobionych scen akcji, sceny latania są solidne, a aktorzy starają się wyciągnąć maksimum z materiału. Jednak Lester na siłę pcha całość w stronę komedii, zaburzając ton i niemal rozsadzając warstwę emocjonalną. Spory zawód, choć najgorsze dopiero przede mną.
-
Zadziwiająco udana kontynuacja, dorównująca poziomem filmowi Donnera, czego raczej się nie spodziewałem. Jednak pojawia się ostrzeżenie, że powstanie ciąg dalszy.
-
Miałem spore obawy czy po tylu latach i bez żadnych efektów komputerów film Richarda Donnera zniesie próbę czasu. I choć widać ówczesne ograniczenia technologiczne, czasami fabuła jest skondensowana i lekko chaotyczna, ale jednocześnie jest tu dużo miłości do materiału źródłowego, sporo wyobraźni oraz zaskakującej lekkości. Reżyser pokazał, że człowiek jest w stanie latać i wygląda to bardzo przekonująco, mimo ponad 45 lat na karku.
-
Sam film to kawałek przyzwoitego kina noir, choć nie zapadającego w pamięć jak klasycy gatunku czy powstałe rok później "Tajemnice Los Angeles". Scenariusz może nie zaskakuje, jednak trudno odmówić "Nieugiętym" stylu, elegancji, świetnego aktorstwa oraz słodko-gorzkiego zakończenia.
-
Nie sądziłem, że jeszcze Disney może zrobić coś ciekawego z dawno zapomnianymi postaciami. "Chip i Dale: Brygada RR" nie jest tylko bezczelnym żerowaniem na nostalgii, ale totalnie szaloną komedią. Nie dziwię się, że reżyser Schaffer robi także nową "Nagą broń" i o jej poziom jestem dziwnie spokojny.
-
Pierwsze "Wojownicze żółwie ninja" godnie znoszą próbę czasu, czego się nie spodziewałem. Naturalnie sfotografowany z cudowną muzyką mieszającą syntezator, funk z Orientem, cholernie dobrym aktorstwem oraz fantastycznie użytą animatroniką, pozwalającą ożywić i uwiarygodnić tytułowych bohaterów. Żadne efekty komputerowe tego nie są w stanie zastąpić, o czym dzisiaj wielu twórców zapomina, zaś dzieło Barrona to destylacja lat 90.
-
Czy "F1" Kosiński to najlepszy film wyścigowy czy najlepszy film o Formule 1? W obu wypadkach odpowiedź brzmi: nie. Nadal "Wyścig" Rona Howarda pozostaje niepokonanym w tej kategorii, jednak reżyser nadal tworzy imponujący technicznie szoł. Może i historia czasami bywa zbyt znajoma, dialogi bywają sztampowe, zaś niektóre wyścigi zbyt efekciarskie, to bawiłem się świetnie niczym dzieciak. Jeśli szukacie świetnego blockbustera na początek sezonu letniego, może to być świetny początek tego okresu.
-
829 czerwca
- 1
- Skomentuj
-
"Materialiści" potwierdzają, że warto uważnie przyglądać się Celine Song. Jest bardzo uważną obserwatorką, ze świetnym uchem do dialogów oraz pewnie prowadzoną obsadę, a także bawiącą się znajomymi konwencjami w nieoczywistym kierunku. Może pod koniec troszkę słabnie, ale nadal pozostaje bardzo interesującym dziełem.
-
Dla mnie jednak druga część jest całkiem niezłą produkcją, której mi brakowało większego zaskoczenia. Są tu fundamenty pod potencjalną kontynuację, przesłanie jest jasne, lecz produkcja jest ewidentnie skierowana dla młodszego widza ode mnie. Ja parę razy się nudziłem przez parę powtarzalnych gagów i przewidywalny przebieg wydarzeń.
-
Nie mogę złego słowa powiedzieć o braku ambicji Haynesa czy wizualnej estetyce, która pieści oczy i uszy. Jednak "Wonderstruck" sprawia wrażenie pustej wydmuszki, nie potrafiącej zaangażować emocjonalnie, a nawet wywołuje zagubienie oraz dezorientację. Chciałbym się polubić bardziej z tym filmem, jednak zwyczajnie nie potrafię, ale będę dawał szansę reżyserowi.
-
6.524 czerwca
- Skomentuj
-
Jak sam Lynch przyznał w jednym z wywiadów: "Prosta historia" to mój najbardziej eksperymentalny film w moim karierze. Początkowo może to brzmieć dziwnie, ale po seansie ma to sens. Jest to piękny wizualnie, bardziej stonowany, bardzo ciepły film, a jednocześnie najbardziej zdyscyplinowane dzieło w dorobku twórcy "Twin Peaks".
-
Może i "Ron Usterka" nie opowiada niczego nowego w kwestii relacji człowiek/technologia, jednak ma w sobie masę uroku, dynamicznych scen akcji oraz humoru, że nie pozwala przejść obojętnie. Solidny debiut, pokazujący spory potencjał studia.
-
"Tarzan" jest ostatnim filmem z okresu renesansu Disneya i jest całkiem przyzwoitym kawałkiem animacji. Nie zaskakuje może fabularnie, role głosowe są solidne, technicznie też dobrze się trzyma, lecz brakuje jakiejś iskry. Czegoś elektryzującego, co pozostałoby ze mną na dłużej.
-
6.516 czerwca
- Skomentuj
-
"Fenicki układ" nie jest rewolucją czy gruntowną zmianą w plastycznym świecie Wesa Andersona, jednak inaczej rozkłada akcenty, co wnosi o wiele więcej świeżości niż się można było spodziewać. Wracamy do rodzinnej opowieści, która potrafi zaskakująco trzymać w napięciu, oszołomić wizualnie i nawet wzruszyć. Czego takiego u tego reżysera nie czułem od czasu "Grand Budapest Hotel", pokazując jak wiele mogą zmienić drobiazgi.
-
7.515 czerwca
- Skomentuj
-
Czy "Ballerina" to najlepsza część z uniwersum Johna Wicka? Zdecydowanie nie, ale jest w stanie dostarczyć sporej rozrywki. Może nie zostanie w pamięci na długo po seansie, lecz jest o wiele lepiej wykonane niż miało to prawo się udać. Jest też nawet pozostawiona furtka na ciąg dalszy, na który chętnie się wybiorę.
-
Takiego filmu po Agnieszce Holland nie spodziewałem. Jedna z najbardziej poruszających, ciepłych i olśniewających wizualnie produkcji dla młodego widza, skrywającego o wiele więcej niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Rewelacyjna perła w dorobku polskiej reżyserki.
-
8.511 czerwca
- Skomentuj
-
Pierwsza "Vaiana" to kolejna z zaskakujących pereł w filmografii Disneya ostatnich lat. Bardziej przygodowe kino w starym stylu, z chwytliwymi numerami, wyrazistą parą pozytywnych bohaterów. Do tego osadzenie w mniej znanej kulturze i mitologii dodaje pewnej unikatowości. Czuję, że jeszcze wrócę do tego świata.
-
7.510 czerwca
- Skomentuj
-
Po tym filmie nie dziwię się, że reżyser Dean Fleischer-Camp zrobił swoje wrażenie na Disneyu. "Marcel Muszelka" jest imponującym połączeniem animacji poklatkowej z dokumentem, pięknie sfotografowanych, a jednocześnie zaskakująco poruszający, ciepły i mądry. Kolejny dowód na kreatywność animacji poklatkowej.
-
Bardzo mnie zaskoczyła "Utrata równowagi". Jest zaskakująco drapieżna, intensywna i precyzyjna w swojej realizacji, z absolutnie cudownym aktorstwem. Nie uniknie porównań z innymi produkcjami w kwestii mobbingu w świecie artystycznym oraz sprowokuje do dyskusji, ale to także dramat, trzymający w napięciu niczym rasowy thriller.
-
Chyba sam jestem zaskoczony, ale "Lilo i Stitch" to najlepsza aktorska wersja animacji Disneya od czasu "Księgi dżungli". Choć nie jest aż tak mocna wizualnie, nadal jest silną emocjonalnie historią o sile rodziny, z mądrym, nienachalnym morałem oraz bardziej "wakacyjnym" klimatem. Mocno bije tu serce aż do ostatnich kadrów, czego raczej się nie spodziewałem.