Sebastian Smolak
Krytyk-
Każdy, kto oglądał np. serie "Piątek trzynastego", wie, że postacie, których losy obserwujemy, powinny budzić naszą sympatie, byśmy przejęli się, jeżeli kogoś z nich zabraknie. Reżyserowi Jeffowi Wadlowi zupełnie to nie wyszło.
-
Jego przerysowanie sprawia, że dostajemy kino zemsty, bardziej nawet w duchu lat osiemdziesiątych niż siedemdziesiątych. Tutaj nie ma sensu analizowanie postawy moralnej bohatera i zastanawianie się nad zaletami i wadami, powszechnego dostępu do broni, bo to nie ten film. To proste kino.
-
"Blask" udowadnia, że można opowiedzieć o kinie w inny, oryginalny sposób. Porusza problemy, o których istnieniu nie chcemy pamiętać, pomimo że któregoś dnia mogą nas one dotknąć.
-
Stanowi hołd dla najgorszego filmu XXI wiek, jak i pasji, która towarzyszyła jego twórcy. Jednocześnie przypomina widzom o znaczeniu przyjaźni i o tym, że jej istota nie ma wiele wspólnego z pieniędzmi, ale polega na wspólnym radzeniu sobie z trudnościami jakie przynosi nam los.
-
Pomysłu twórcom starczyło tylko na pierwsze pięć minut. Potem widz może się tylko zastanawiać, jak powstał ten potworek.
-
Ten film nie jest pozbawiony wad. Momentami aktorstwo bywa nie najlepsze. Stale powtarzający się motyw muzyczny staje się męczący. Jednak od Yun-Fat Chowa biję magnetyzm, a ostatnie 15 minut to klasyka kina akcji, trzydzieści lat po premierze robiąca wrażenie zarówno w dialogach, jak i warstwie wizualnej.
-
To jego "Birdman", to jego "Zapaśnik", a może nawet coś więcej. W końcu Jean Claude Van Damme wcielił się w siebie. Nie postać, która go pod wieloma względami przypomina, ale w osobę, która będąc nastolatkiem, wierzyła w swoje marzenia i mogła się przekonać jak to jest, gdy one się spełniają.
-
Pierwszy "Punisher" nie jest filmem tak złym jak się wydawał przed laty. Z czasem zyskał na swojej wartości, stając się jednym z najciekawszych filmów Marvela z tamtego okresu.
-
Tym filmem Frank Castle miał zawojować kina. Nie udało się. Pomimo znanych nazwisk w obsadzie fani dostali najgorszy film o tym bohaterze. Potwornie poszatkowany, zupełnie bezpłciowy. Na pocieszenie fani dostali "Ruska".
-
Trzecia film o Punisherze, okazał się nie tylko najbardziej udany ale i najbardziej hermetyczny. Mimo wierności stylistyce Gartha Ennisa nie znalazł wystarczającej ilości fanów i pogrzebał tego antybohatera na kilka lat.
-
Kiepski film akcji, czerpiący całymi garściami z klasyków tego typu kina. Znane nazwiska tym razem nie zagwarantowały dobrej rozrywki.
-
Emocjonujący slasher, inspirowany prawdziwą historią. Mordercy, kryją się nie tylko w amerykańskich lasach ale również w Europie i potrafią skutecznie przestraszyć widza.
-
Nie bardzo wie czym chce być.
-
-
Wszystkie poruszane problemy są tylko delikatnie zarysowane. Nie angażują w żaden sposób. Affleck znów musi przywdziewać maski, ale zupełnie nic z tego nie wynika.
-
Przy pomocy kolejnego westernu, gatunku jeszcze pozostawiającego ślady życia, reżyser wciąż potrafi dać nam wielkie kino. Nie jest one jednak zbudowane na fabule, ale na każdym detalu, każdej linijce skryptu pozornie zwyczajnej, ale w rękach osoby czującej ten gatunek prosta opowieść zamienia się w małe dzieło sztuki filmowej.
-
Mądry film, o wewnętrznych pragnieniach i drodze jaką trzeba przejść, by je zrealizować. Na przykładzie aktu twórczego Jarmush opowiada o naszych małych marzeniach, które rzadko kiedy zostają zrealizowane.
-
Szkoda, że nie mogliśmy zobaczyć Yimou w lepszej formie. Niestety nie możemy udawać, że tego nie widzieliśmy i mistrz nakręcił jeden z najgorszych filmów w swojej karierze.
-
Pomimo że mamy do czynienia z dziełem lichym, to mimo wszystko jest to jakiś sentymentalny powrót do czasów kaset wideo i bohaterów tamtych dni. Dlatego też nie mogę ocenić tego filmu niżej.
-
Brakuje pazura, przypomina on pomnik, który rękoma reżysera stawia Jim.
-
Park Chan-Wook stworzył film, którym należy się rozkoszować.
-
Udowadnia, że nawet przy wykorzystaniu tak wytartego schematu można wciąż zrobić udane dzieło skierowane do widza, który przez 90 minut chciałby się po prostu dobrze bawić.
-
Niestety nie ma w sobie nic, co mogłoby sprawić widzowi jakąkolwiek frajdę.
-
Imponuje sposób w jaki reżyser oddaje cześć poprzednim odsłonom serii.
-
Niestety, jako fan komiksów i wydawnictwa DC, czułem wstyd, gdy oglądałem "Legion samobójców", ponieważ od połowy filmu dostałem niemal wyłącznie wytarte schematy, które rzadko kiedy w przeszłości wyglądały aż tak źle.