-
Przyzwoita produkcja. Ma świetnie napisanych bohaterów, jest naprawdę ładna, a skrócona forma dobrze zrobiła historii. Ta jednak niczym nie zaskakuje, zostawiając widza ze swego rodzaju obojętnością, nawet mimo sympatii do doskonałych postaci.
-
Jeden z najlepszych filmów tego roku. Niezwykle ważny, groteskowy, piekielnie dobrze nakręcony, świetnie zagrany i z muzyką, która dzwoni w uszach kilka godzin po seansie. Choć Akademia nie do końca lubi się z kinem gatunkowym, to może przez fakt, iż to kino stricte artystyczne i autorskie, przymknie oko na horrorową genezę tej historii. Bowiem film ten zasługuje minimum na nominację, jak nie kilka.
-
Jak zatem finalnie oceniać pierwsze pięć odcinków Billy The Kid? Do tej pory to naprawdę solidny serial. Dobrze napisany, kapitalnie zagrany oraz świetnie wyglądający. Co prawda ciągnący się w pierwszym odcinku, lecz rekompensujący to w pozostałych czterech z nawiązką. Zdecydowanie produkcja, której warto dać szansę.
-
Urzekające dzieło, które pozwala wejść w pozornie bardzo cichy i stonowany świat. Jednak kto pozwoli sobie, by odejść na chwilę od shonen, odkryje jedno z najlepszych anime, które wyszło w tym roku.
-
Bezsprzecznie najlepszy serial MCU. Mimo wszystko to wciąż jeden z najodważniejszych tworów w całym uniwersum Marvela. Znakomicie zagrany, bardzo dobrze napisany i po prostu przyjemny. A przede wszystkim stojący na własnych nogach, niepodpierający się o znane postaci i wydarzenia. To nie jest twór budujący świat Marvela. Ta produkcja buduje postacie, rozszerza nasz świat o nowe bóstwa i odcina się od głupich cameo grubą linią. A to przeważyło na tym, że jest to tak dobry serial.
-
To film, o którym można by pisać elaboraty. Dzieło to kiedyś będzie kultowe. Jest przykładem czystej miłości do kina, tworzenia z samej potrzeby kreacji. Mnogość pomysłów, której jądrem jest prostota historii i urzekający jej finisz, hipnotyzuje. Czyste szaleństwo i pełne wykorzystanie potencjału multiwersum, w jednym dziele.
-
To zdecydowanie udany debiut. To produkcja bardzo oryginalna, mimo swojego mało oryginalnego podłoża. Jest w niej dużo serca, szczerości i pasji. Ta historia o miłości i własnych ambicjach naprawdę porusza. Gutek Film jak zwykle dystrybuuje godne obejrzenia dzieło, które, miejmy nadzieję, zapisze się w kartach historii jako jeden z wielu sukcesów reżysera.
-
Jest teatralnie bezpieczny i przez większość czasu denerwująco sterylny. Jeden z lepszych występów notuje w filmie Peter Dinklage. I aż szkoda, że zmarnował się na tak nijaki musical. Nie jest on w żadnym wypadku zły. Jednak to na pewno nie jest moment, w którym Joe Wright jest w szczytowej formie. Pozostało trzymać kciuki, by się otrząsnął.
-
Kapitalny. Wszystko w nim zazębia się w jedną, solidną całość. Nie jest to może produkcja dla każdego, jednak nagradza swoją bogatą treścią i nietuzinkowymi rozwiązaniami.
-
Absurdalnie szczery i uczuciowy. Trudno w kinie o tak piękną laurkę dla ojcostwa, zagraną i przedstawioną w tak prosty sposób.
-
Jako jednolite dzieło The King's Man przegrywa na każdej linii, serwując widzowi miszmasz gatunkowy, który co i rusz wybija z rytmu.
-
Nie jest filmem idealnym. Nie jest to nawet najlepsza produkcja o Spider-Manie. Bez wątpienia jednak plasuje się w pierwszej trójce. W dodatku to chyba najlepszy twór MCU tego roku. Wyznacza on ciekawe tory przyszłym filmom spod szyldu Marvela i wytacza jeszcze bardziej interesujące ścieżki samemu Peterowi Parkerowi. Produkcja ta wzrusza, zaskakuje i przytwierdza szczękę widza do podłogi, nie pozwalając jej zebrać aż do napisów końcowych.
-
Mimo drobnych mankamentów i świadomości, że jest to tytuł zrobiony pod instrukcję, jak zyskać wiele nagród - w tym te Akademii - urzeka. To zdecydowanie jedna z najlepszych biografii sportowych i najlepsza rola Willa Smitha w karierze.
-
Nie jest filmem złym. To historia o porażce rodzaju ludzkiego, utraconej nadziei i wielkiej tragedii, która miała miejsce na naszych ziemiach. Pamiętać należy jednak, że na warsztat bierzemy nie tylko przesłanie, a cały film. A dzieło to jest poprawne i tylko tyle.