Bartosz Staszczyszyn
Krytyk-
Bardziej niż pełnokrwisty musical przypomina przedszkolne zajęcia z rytmiki - nie ma tu spektakularnych choreograficznych układów i perfekcyjnego wykonania, ale mali uczestnicy tanecznych pokazów bawią się bardzo dobrze. Miejmy nadzieję, że równie dobrze ubawią się także młodzi widzowie.
-
-
Choć podczas seansu "Life" nuda nam nie grozi, zamiast niej pojawia się znużenie wywołane nadmiarem akcji i jej przewidywalnością. Bo filmowa dramaturgia z czasem staje się zbyt mechaniczna, a opowieści brakuje twistu, który nadałby tej opowieści nową energię.
-
Zamiast pełnokrwistym społecznym dramatem okazuje się jedynie pocztówką z życiowego piekła zaludnianego przez dwunożne potwory. I choć opowiadana historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, koniec końców w "Stadzie" brakuje zarówno prawdy życia, jak i prawdy ekranu.
-
Fabularnemu debiutowi Zaricznego brakuje jednak fabularnego mięsa. Oglądając ten niemal osiemdziesięciominutowy film, można odnieść wrażenie, że reżyser miał pomysł na mocną "trzydziestkę", ale zamiast krótkometrażowego dramatu psychologicznego zrobił film pełnometrażowy.
-
Mroczny, ale zarazem rozczarowująco infantylny. Niby tętniący życiem, ale dramaturgicznie martwy.
-
Próbuje udawać amerykańskie animacje Disneya i Pixara, ale jego twórcom brakuje odwagi i wizji, która pozwoliłaby choć na chwilę wyjść się z wytartych dramaturgicznych ścieżek. Animacja Andreya Galata i Maxima Volkova okazuje się przez to filmem wtórnym i męcząco nieśmiesznym.
-
Rozczarowująco niestraszny i zwyczajnie nudny.
-
Okazuje się bowiem filmem bardzo nierównym - z przydługą ekspozycją i fenomenalną sekwencją finałową, z dużą ilością mroku, ale i słabych żartów.
-
Kreśli obraz Kuby, jakiej nie oglądamy zwykle na kinowych ekranach.
-
Triumf materii nad duchem, CGI nad dramaturgią i gorszego pieniądza nad pieniądzem lepszym.
-
Prosty i piękny muzyczny dokument.
-
To, co w "Nieobecności" najciekawsze, to opowieści samej reżyserki. Mówi o tęsknocie, poszukiwaniu znaków potwierdzających obecność Piotra w jej życiu i o oswajaniu się ze stratą.
-
Raczej prosta historia o braterstwie broni i przyjaźni, familijny odpowiednik lekkostrawnej strzelanki, która życia nikomu nie zmieni, ale na półtorej godziny może zapewnić przyzwoitą rozrywkę.
-
Dramaty bohaterów nikną wśród natłoku wątpliwej jakości ekranowych atrakcji.
-
Mimo kilku naprawdę udanych scen i ról "Jak Bóg da" zawodzi, bo włoski reżyser zamiast ostrej satyry wybiera soft ewangelizację i wychowawczą filmową pogadankę o korzyściach, jakie niesie wiara.
-
-
-
Można narzekać na nowego "Star Treka", ale nie sposób odmówić jego twórcom rzemieślniczej sprawności. Być może psychologia przegrywa tu z kinem akcji, ale to ostatnie zrealizowane jest bardzo sprawnie.
-
Mnóstwo udanych żartów, błyskotliwe dialogi, ekranowy urok Dujardina i Efiry oraz dobrze ułożony soundtrack, składają się na niezobowiązującą wakacyjną komedię, której nie psują nawet banalne dramaturgiczne rozwiązania i inscenizacyjne potknięcia Tirarda.
-
Jeśli cokolwiek zarzucić można jego filmowi, to dramaturgiczną słabość ostatniej sekwencji filmu. Koszałka poświęca bowiem dramaturgię dla osobliwie rozumianej pedagogiki. Zamiast podążać za głównym bohaterem, opowiada o otaczającym go świecie, w którym żądza uznania i sławy jest jedną z cywilizacyjnych chorób. W filmie tak subtelnym, odważnym i pełnym niedopowiedzeń tego typu diagnozy okazują się banalne i zupełnie niepotrzebne.