
Siedem różnych historii mieszkańców jednego bloku, które łączą tysiące powiązań.
- Aktorzy: Piroska Molnár, Miklós Benedek, Attila Menszátor-Héresz, Tamás Jordán, Zsolt Nagy i 15 więcej
- Reżyser: György Pálfi
- Scenarzyści: György Pálfi, Zsófia Ruttkay
- Premiera kinowa: 8 stycznia 2016
- Premiera światowa: 3 maja 2014
- Dodany: 18 lipca 2016
-
Fantastyczna żonglerka hollywoodzkimi konwencjami gatunkowymi.
-
Być może film Pálfiego byłby dużo lepszy, gdyby reżyser, podobnie jak mistrz kinowego surrealizmu Luis Buñuel w "Widmie wolności", zrezygnował z wieńczących każdą nowelkę point i w bardziej swobodny, kontestacyjny sposób potraktował filmową narrację. Mimo wymienionych niedostatków, "Swobodne opadanie" wciąż pozostaje jestem filmem, który ucieszy każdego wielbiciela surrealizmu i absurdu.
-
Jeżeli więc X muza pokazuje jakąś prawdę o rzeczywistości i wydobywa to, co ukryte, to jedną z dróg do tego celu jest właśnie kino niesamowitej codzienności, jakie ostatnio zaproponował i Pálfi, i Królikiewicz.
-
Ten bigos pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Trzeba bowiem odkleić się od narracyjnych przyzwyczajeń, czasem ograniczyć oczekiwania dotyczące sensu albo powściągnąć własną wrażliwość. Warto to jednak zrobić, bo wówczas seans "Swobodnego opadania" staje się nie tylko intrygujący, ale sprawia też ogromną przyjemność.
-
Dzieło oryginalnego twórcy, kreatywnie posługującego się różnymi wariacjami gatunku filmowego, do obejrzenia z zaciekawieniem i zapomnienia.
-
Nie jest po prostu surrealistyczną wariacją na temat życia w pewnym bloku. To gra metaforami i terapeutyczne ucieleśnianie lęków, z którymi się borykamy.
-
Kolaż mniej lub bardziej spełnionych pomysłów autora, ostatecznie wypadający - mimo kilku zadowalających części - strasznie nijako.
-
Wszystkie siedem epizodów - jest ich tyle, ile pięter musi pokonać nieśmiertelna staruszka - scala absurdalny humor, społeczna krytyka i muzyka Amona Tobina.
-
Jak już się wejdzie w ten klimat, zostaje się z całkiem miłą niespodzianką: wciąż istnieje kino surrealistyczne i wciąż można je robić po prostu dobrze, twórczo.
-
Absurd goni kolejny absurd, a twórcy bawią się nim i tworzą prężnie zrealizowane, momentami przekombinowane kino artystyczne, będące swego rodzaju satyrą, obrazującą uniwersalne społeczeństwo.
-
Rzecz jest nierówna, niektóre pomysły są bardziej dziwaczne, niż oryginalne i choć film trwa krótko zdarzają się w nim dłużyzny.
-
Nakręcony jest ciekawie, kamera pracuje w sposób nieszablonowy, często stosując detaliczne zbliżenia. Zarzucić mu można małą czytelność.
-
Niekonwencjonalny, nietypowy, absurdalny, surrealistyczny.
-
Działający na jaźń widza niczym mocna herbata z miętą. Proszę tylko uważać na dawkowanie!
-
Taki poziom czarnego, absurdalnego humoru z Węgier nie spodoba się każdemu. Jest nieźle, ale szału nie ma.
-
Poszatkowany, choć wbrew pozorom spójny, pełny nawet nie tyle groteski i absurdu, co przede wszystkim hiperbolizacji, tego wyolbrzymienia, którego od lat uczy nas telewizja i inne media, a w pułapkę którego wpadamy, niejednokrotnie nie zdając sobie z tego sprawy.
-
Zakamuflowany w niesamowity humor i spójną konstrukcję, dis na człowieka współczesnego, który kontroluje coraz nowsze technologie, ale coraz mniej samego siebie.
-
Może nie doskonały, ale z pewnością godny zobaczenia pozostaje zresztą cały film.