Dziennik
-
Kuriozalny przypadek polskiej premiery kinowej.
Dewoci z radia "ma ryja" pisali nawet do prokuratura generalnego, by wycofać film z kin. Kuriozum totalne!
Ci skupili się wyłącznie na problemie homoseksualizmu księdza (dla nich, w latach 90, to byłą jakaś nowość, zresztą do dziś wyją spowiadając się u gejów), a przecież są inne warstwy.
Co innego jest ważne - czy złamać tajemnicę spowiedzi dla dobra dziecka, poszukiwanie wiary, Boga, roli przebaczenia, modlitwy i Eucharystii.
Nie ogarnęli! -
Nie widziałem pierwszej części, dwójkę przy okazji zobaczyłem u znajomego, w latach 90 jak przyniósł VHSa.
Stacie Randall ma niebywały urok i kopie lepiej niż niejeden facet, ale szkoda jej uroku i umiejętności na tak idiotyczną fabułkę i nieciekawy film. Nawet klasy B. -
-
King nieźle się wkurzył i szybko jego nazwisko z produkcji usunięto.
Coś w sobie ma, przynajmniej na początku wygląda to na niezłą fantastykę naukową. Z minuty na minutę coraz jednak więcej bzdur i typowy schemat pt. "Jestem bogiem, jestem świrem, popamiętacie mnie".
Szkoda, że to tak się skończyło, choć ciekawe zakończenie filmu zaliczam na plus. Podobało mi się."Od tej chwili masz w głowie kosiarza. Już się od niego nie uwolnisz!".
-
Nie wierzę w opętania przez demony, czy inne diaboły, ale sam film jest absolutnie fantastyczny.
Owszem, dziś może aż tak nie przestraszy, ale gdy oglądałem go mając 16 lat z mamą o 23 - serce podchodziło mi do gardła i gdyby zmierzyli mi puls, na pewno pokazałaby tachykardię.
To, jak cudownie pokazano opętanie bez komputerowych trików zasługuje na najwyższe uznanie.
I wciąż ogląda się go jednym tchem! -
Kino zdecydowanie klasy B, ale ma niewątpliwie swój urok, a zabójczy piesek ma swoje niezapomniane momenty.
Najlepsza to ta, w której psiak wdrapuje się na drzewo i połyka kota w całości.
Plus charyzmatyczny Henriksen, któremu później nie oferowano już ciekawszych ról niż ta. -
Spodziewasz się płytkiej sensacji, a dostajesz dwa filmy w jednym - kino wojenne plus sensacyjne kino społeczne, które pokazuje jak amerykański naród zostawił na pastwę losu i biedy weteranów z Wietnamu (ta, widzieliśmy to już w pierwszym "Rambo").
Zaskakująco udane, pesymistyczne przesłanie. -
Z prawdziwą historią ma mało wspólnego (taki "mecz śmierci" odbył się i owszem, ale na froncie wschodnim) no i jeszcze ten idiota Stallone, który nie znał się na piłce i myślał, że "bramkarz może biegać po murawie i strzelać gole". Więc kazał dopisać sobie scenę obrony karnego, w kinale filmu (kręcąc film, obronił go... w 16 dublu).
Nie jest to dobre kino, ale ogląda się przede wszystkim dla piłkarzy - mistrza Pele, czy naszego Deyny.
-
Apokalipsa według Johna Carpentera czyli coś w rodzaju King spotyka Lovecrafta. Klimatyczne i momentami niepokojące (zwłaszcza wątek czarnego kościoła) ale niestety niestraszne (potwory z siekierami są tylko odrażające) a w dodatku pozbawione napięcia. Ten film trzyma właściwie głównie Sam Neill i dla niego oraz tej specyficznej onirycznej atmosfery warto.
-
Austriacka kinematografia to stan umysłu...
-
Świetna komedia. Nietuzinkowy scenariusz, wiarygodne postacie, urocza historia z pazurem. Jest tu wszystko co czego może chcieć widz. Palm Springs to doskonały przykład jak starą dobrą komedię (romantyczną?) ubrać w nowe szaty i przedstawić w świeżej formule. Serdecznie polecam każdemu kto nie oczekuje od komedii tylko żartów ze srania i rzucania mięsem co drugie słowo. Dobrze wiedzieć że Pani Milioti robi karierę, bo potrzebujemy takich aktorek w branży
-
-
Nawet jak na animację historia jest mocno naciągana i przewidywalna, postaci obcych nieciekawe, zero jakiegoś zaskoczenia. Tak naprawdę jedyną ciekawą postacią jest Grigon, bo nie jest tak ugrzeczniony, chociaż i tak wszystkiego można się domyślić, bo jest równie generyczny co większość rzeczy w tym filmie.
-