Podczas gdy Smok Smaug niszczy miasto Esgaroth, armie Śródziemia szykują się do wojny.
- Aktorzy: Martin Freeman, Ian McKellen, Richard Armitage, Luke Evans, Orlando Bloom i 15 więcej
- Reżyser: Peter Jackson
- Scenarzyści: Fran Walsh, Philippa Boyens
- Premiera kinowa: 25 grudnia 2014
- Premiera DVD: 24 kwietnia 2015
- Premiera światowa: 1 grudnia 2014
- Ostatnia aktywność: 26 lutego
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Był bardzo głośno promowany jako "pożegnanie ze Śródziemiem" i powiem Wam, że wielki smutek wywołuje fakt, że z tą magiczną krainą żegnamy się na tak niskiej nucie.
-
W każdej ze scen widać miłość reżysera do tolkienowskiego świata i cieszę się, że byłam świadkiem tego pięknego widowiska.
-
Najlepsza część sagi, godne zakończenie trylogii. Bzdura miesza się tu z opadem szczęki za niezwykłą dbałość o szczegóły, ale dla zaciekłego fana - jest to do zniesienia.
-
Razi wieloma niedociągnięciami, mimo wszystko to jednak starannie zrealizowane zakończenie epickiej sagi.
-
Finał trylogii, która miała ponownie rozżarzyć w nas miłość do Środziemia, wypada kompletnie bezładnie na tle zarówno poprzednich części, jak i "Władcy Pierścieni". Jackson stracił koncepcję na zakończenie trylogii i wykorzystał resztki, które nie trzymają się konwencji ustanowionych przez nie tylko fantastyczny świat Tolkiena, ale również fizyki.
-
Przekombinowany i bez wyczucia przeładowany efektami specjalnymi. Ratują go wyłącznie osadzenie we wspaniałym świecie Śródziemia oraz Martin Freeman jako Bilbo.
-
Trochę szkoda, że to już naprawdę koniec. Zawsze w perspektywie mieliśmy przecież kolejny film z tolkienowskimi bohaterami. Poza tym to kawał historii kina.
-
Zwieńczenie trylogii Petera Jacksona na podstawie "Hobbita" okazuje się jednak mizerne. Choć bardziej dynamiczny i zwarty od "Niezwykłej podróży", film razi absurdami i niepotrzebnym efekciarstwem.
-
Peter Jackson siedzi już w Śródziemiu sporo czasu, ale chyba jeszcze nie zdążył się znudzić. Kostiumy, charakteryzacja, scenografia, efekty komputerowe ciągle stoją u niego na najwyższym poziomie. Znikło też gdzieś wrażenie sztuczności.
-
Słaby i efekciarski film, powielający błędy poprzedników, ale jednocześnie chyba najlepszy z trzech części ekranizacji powieści J.R.R. Tolkiena. Jednocześnie jest to ten rodzaj filmów, które jeśli nawet nie rażą podczas seansu, to po jego zakończeniu, już na chłodno, niewiele pozytywnego da się o nich powiedzieć.
-
W ogólnym rozrachunku nie jest poniżej oczekiwań i wychodzi na plus. Niełatwo bowiem znaleźć w ostatnich latach ciekawsze fantasy.
-
Bardzo udana produkcja, może nazbyt naiwna i niepotrzebnie rozwleczona, ale zrealizowana z takim rozmachem, że... od ośmiu lat jej nikt nie przebił.
-
Choć "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" to najsłabsza część nowej trylogii Jacksona, pożegnanie ze Śródziemiem, wciąż jest przednią zabawą i pozostanie miłym wspomnieniem.
-
Zwieńczenie wielkiego widowiska Petera Jacksona robi wrażenie, niestety głównie wizualne.
-
Nie jest to kino wielkie, nie jest to kino godne trylogii Władcy Pierścieni. Dobra zabawa, ot co. Masa efektów specjalnych, dynamicznych scen, zwrotów akcji.
-
Wrażenia ogólne mam mieszane, bo o ile film nie był zły, o tyle w porównaniu z pozostałymi częściami wypada nieco blado.
-
Moim zdaniem Bitwa Pięciu Armii nie powinna była w ogóle powstawać. Oglądało się to przyzwoicie, pewne rzeczy trzymały wyznaczony przez Jacksona oraz ekipę twórców poziom, ale w tym filmie było tyle mankamentów, że ja jestem bardziej związany z przeciwnikami ostatniej części hobbitowej trylogii.
-
Osoby, które nie polubiły Hobbita, raczej nie skuszą się na wersję rozszerzoną finałowej odsłony i mogą tego kiedyś żałować, ale widzowie, którzy z przyjemnością odbywali dotychczasową podróż Bilba i krasnoludów, będą miały z rozszerzonej wersji Bitwy Pięciu Armii wiele frajdy.
-
Zafascynowany całokształtem myślę, że nikogo nie trzeba zachęcać do zapoznania się z tym tytułem.
-
Stanowi jednocześnie zwieńczenie przygód Bilba, wprowadzenie do wyprawy Drużyny Pierścienia oraz pożegnanie ekipy Petera Jacksona ze Śródziemiem. Produkcja stawia na inny klimat niż dwie poprzednie odsłony, czasem na siłę starając się wepchnąć slapstickowy humor.
-
Jeśli chcecie czerpać z tego filmu jakąkolwiek przyjemność, obejrzyjcie go w możliwie najlepszej jakości. Bez niej Bitwa Pięciu Armii stanie się niczym więcej, jak kolejną ekranową przepychanką.
-
Godne, ale nie imponujące zakończenie przygody Jacksona ze Śródziemiem. Całość niestety za bardzo sprawia wrażenie wymuszonego i rozciągniętego do granic możliwości prequela "Władcy Pierścieni".
-
W trylogii "Hobbita" ewidentnie zabrakło Jacksona wizjonera i fana, którego miejsce zajął Jackson przeciętny wyrobnik na usługach wielkiej korporacyjnej machiny.