
-
Nie jest oryginalnym, ani nawet wybitnym filmem, ale emanuje pozytywną energią oraz nieźle elektryzuje widza, wybijając się mocno na tle poprzednich filmów obecnego kinowego uniwersum DC.
-
To dzieło zamknięte - w którym wszystko jest zapięte na ostatni guzik - a zarazem otwarte, przez kolejne 50 lat stanowiące nie tylko wzór do naśladowania i podręcznikowy przykład dla młodych filmowców, ale także temat do licznych dyskusji i interpretacji.
-
Jedyne, co mógłbym naprawdę pochwalić, to gra aktorska, a szczególnie u dwóch osób. Pierwszy z nich to Matthew McConaughey w roli tego złego - niejakiego Człowieka w Czerni - dorównujący Alowi Pacino i jego kreacji Szatana z Adwokata Diabła. Drugi natomiast to Tom Taylor, który wcielił się w młodego Jake'a. I ponownie: Idris Elba nie dał z siebie praktycznie nic.
-
Jest to lepszy film niż Kac Wawa - no niemniej, nie jest to jakoś znacznie wyższy poziom... I jest niestety pierwszym filmem, który tak nisko oceniłem w tej mojej serii.
-
Film może się pochwalić bardzo fajną muzyką oraz, mówiąc najogólniej, poprawnym wykonaniem - w sumie nie ma nic tu takiego, co by mi bardzo przeszkadzało w odbiorze filmu. No, może poza samym początkiem i końcem.
-
W fajności produkcji nie pomaga także ogromny mech Batmana, jak i zbędny motyw z rosyjską rodziną i kilka innych wkurzających fragmentów. A naprawdę szkoda, bo pierwszy film z DC-owskim odpowiednikiem Avengersów miał naprawdę duży potencjał na fajną produkcję o komiksowych superbohaterach.
-
Jeśli doceniasz kino sensacyjne w starym stylu - polecam 16 Przecznic, będące może nie wybitną, ale na pewno solidną i niepozorną produkcją.
-
Mówi się, że dwadzieścia lat temu Szeregowiec Ryan zdefiniował na nowo kino wojenne. Uważam, że Dunkierka zrobi to samo - bo jest to naprawdę genialny i wybitny film.