James Bowen, uzależniony od narkotyków uliczny grajek, spotyka kota, który pomoże mu na wiele sposobów.
- Aktorzy: Luke Treadaway, Ruta Gedmintas, Joanne Froggatt, Anthony Head, Caroline Goodall i 15 więcej
- Reżyser: Roger Spottiswoode
- Scenarzyści: Tim John, Maria Nation
- Premiera kinowa: 13 stycznia 2017
- Premiera DVD: 31 maja 2017
- Premiera światowa: 3 listopada 2016
- Ostatnia aktywność: 24 lutego
- Dodany: 12 września 2016
-
Brakuje prawdziwych wzruszeń, dobrego humoru albo przynajmniej scen zapadających w pamięć.
-
Niebanalny feel-good movie, który przywraca nadzieję, bez zalewania widza cukrem. Nie tylko dla miłośników kotów.
-
Uroczy i ciepły film na piątkowy wieczór do oglądania jednym okiem. Ułożony według odwiecznie działającego schematu - odbijania się od dna próbuje dodawać otuchy i nasycać swoich widzów optymizmem.
-
Dobre wyczucie realizmu i charyzma bohaterów sprawia, że film nie wpada w słodki kanał lirycznego optymizmu. Jasne, wpisuje się w konwencję produkcji, które przede wszystkim podnoszą na duchu. Rozgrzewa serce i budzi wiarę w siebie. Unika jednak cudów, morałów, lukrowania rzeczywistości.
-
Twórcy nie przesadzają z dosładzaniem rzeczywistości - mimo ciepłego tonu całości, "Kot Bob i ja" ukazuje też mroczniejsze strony egzystencji na skraju ubóstwa, nadając filmowi daleko bardziej realistyczny wydźwięk, niż jedynie kolejnej pokrzepiającej opowiastki.
-
Nie odniesie sukcesu jak książka na podstawie której został nakręcony. Jednak warto go zobaczyć, szczególnie jeśli jest się kociarzem.
-
To głównie kino dla lubiących wzruszenie i moralne przemiany, po prostu historia rudego kota i jego człowieka.
-
Ciepły i sympatyczny, ale kryje w sobie tajemnicę fenomenu szczęścia i przyjaznego losu. Prawdziwe feel-good movie.
-
Niezwykle ciepła produkcja, wlewająca nadzieję, ale też pokazująca, że nie można spisywać nikogo na straty. Kino naiwne, acz urokliwe, z całkiem niezłymi piosenkami. Mimo przygnębiającej tematyki optymistyczne.
-
Nieautentyczne, naiwne i przesłodzone.
-
Ta historia z morałem w założeniu miała być czystą rozrywką i jej twórcy nie starają się zrobić z tego czegoś poważniejszego.
-
Jeśli ktoś nie darzy kotów zbytnią sympatią, to jest duża szansa, że po tym filmie zacznie patrzeć na nie w zupełnie inny sposób!
-
Niczym specjalnie nie zaskakuje, ani nie bawi co chwila sytuacyjnym żartem - największa jego siła tkwi w wiarygodnym ujęciu historii, która w lżejszej stylistyce mogłaby się wydawać zbyt cukierkowa.
-
Bardzo łatwo sprowadzić najnowszy film uznanego kanadyjskiego reżysera Rogera Spottiswoode'a do miana solidnie nakręconej opowieści "ku pokrzepieniu serc" o bezdomnym narkomanie, którego życie odmienia się dzięki pewnemu kociemu rudzielcowi. Ale "Kot Bob i ja" ma zdecydowanie więcej do zaoferowania.
-
Pozostaje jedynie typowym wytworem kultury masowej: oferuje rozrywkę i powierzchowne wzruszenia, jednak nie podejmuje głębszej analizy relacji ludzi ze zwierzętami czy z przedstawicielami swojego gatunku.