Martyna Kaczmarska
Krytyk-
To kolejna z serii historii "Samego życia", portretowanego przez brytyjskiego reżysera. Nie ma tu ani grama przesady, są za to szare i smutne realia rzeczywistości, z jaką mierzyć się musi każda rodzina sytuująca się na pozycji klasy średniej/niższej w społeczeństwach rozwiniętych
-
Pomimo naprawdę irytującej gry Wilczaka, który jedynie wpada na kolejne ledwo wydukujące swoje kwestie postacie, Pana T. ogląda się bardzo przyjemnie.
-
Niełatwa walka z dogmatem ofiary i kulturą przemocy.
-
Cały film należy jednak zobaczyć nie tylko z upodobania do nostalgii, której dawkowanie Borcuch opracował w sposób mistrzowski, lecz także po to by zyskać pole do refleksji - refleksji nad stanem dzisiejszej europy oraz granicami współczesnej sztuki.
-
Zdecydowanie jeden z lepszych "comebacków" w ostatnim czasie, udowadniający iż reżyserka nie bez powoduje zajmuje czołowe miejsce wśród żeńskich przedstawicielek polskiej kinematografii. Niezależnie od upływu czasu i przedstawianej historii potrafi bowiem do głębi poruszać.
-
Choć igra z widzem przekazuje szereg wartości sprzyjających głębszej refleksji, jedna zaś wysnuwa się na pierwszy plan: gdzie przebiega granica między sztuką a tanią prowokacją? Jednak to w przypadku Von Triera wcale nie dziwi i choć do tej pory ta teza zdawała się w twórczości reżysera wybrzmiewać przez dobre kobiety, twórca Dogmy95 pokazał, że to filozoficzne pytanie potrafi ukazać także za pomocą męskiego bohatera.
-
Dwuipółgodzinny obraz nakręcony przez jednego z najciekawszych obecnie twórców kina współczesnego zachwyca przede wszystkim nawiązującymi do poetyki kampu sekwencjami jak chociażby scena spadających z nieba pigułek MDMA, czy powoli rozpadających się majestatycznych budowli z ostrożnie ściąganą rzeźbiarską podobizną Jezusa włącznie. To w nich bowiem czuć autorski sznyt i kunszt niejednokrotnie docenianego przez światową publikę, włoskiego reżysera.