Słońce w ciągu 20 lat zamieni się w czerwonego olbrzyma, co doprowadzi do unicestwienia Układu Słonecznego. Ludzkość przygotowuje się do podróży Ziemi do układu Alfa Centauri.
- Aktorzy: Jing Wu, Chuxiao Qu, Guangjie Li, Man Tat Ng, Jin Mai Jaho i 15 więcej
- Reżyser: Frant Gwo
- Scenarzyści: Gong Geer, Junce Ye, Yan Dongxu, Frant Gwo, Yang Zhixue
- Premiera światowa: 5 lutego 2019
- Dodany: 9 maja 2019
-
Jeśli macie ochotę na odmóżdżające science-fiction z miłymi dla oka efektami specjalnymi, to być może nawet będziecie się w miarę nieźle bawić oglądając "Wędrującą Ziemię". Co nie zmienia faktu, że to niezbyt udane kino klasy B.
-
Pokaz możliwości chińskiej kinematografii, w której na szarym końcu znajduje się najważniejszy członek ekipy: scenarzysta.
-
Wizualny cukiereczek i imponujący rozmachem blockbuster, któremu przydałby się scenariusz lepszy niż ta prosta familijna opowiastka o poświęceniu, patriotyzmie i o tym, że Chiny rulez.
-
Choć ostatecznie, "Wędrującą ziemię" trudno mi z czystym sercem komukolwiek polecić, to jednakowoż uważam że osoby szukające lekkiej, dwugodzinnej rozrywki, legitymującej się ciekawym pomysłem i dobrą stroną wizualną, śmiało mogą dopisać ten film, gdzieś na końcu swojej listy "do obejrzenia".
-
Nietuzinkowy pomysł i ogromne pieniądze wpompowane w efekty specjalne na ogół stanowią gwarancję dobrej rozrywki. Niestety, "Wędrująca Ziemia" powstała nie w Hollywood, a w Chinach..
-
Zaledwie poprawna rozrywka, która pod względem opowiadanej historii jest zbyt niedopracowana, kiepsko prowadzona i pozbawiona emocji, żeby każdy widz mógł zaangażować się od początku do końca.
-
Jest ciekawszym zjawiskiem, aniżeli filmem. Pokazuje, na jakim etapie są Chińczycy w tworzeniu kinowego widowiska, jest ślicznym spektaklem, który nie wzbudza żadnych emocji. Wyszedł z tego średniak, w sam raz do niesławnej biblioteki filmów Netflixa.
-
Produkcja Franta Gwo gra i buczy, wygląda bardzo dobrze i dzięki swojemu rozmachowi stanowi świetny krok, jeśli chodzi o rozwój azjatyckiej twórczości, ale super widoczki to za mało, jak chce się konkurować z takim molochem jak Hollywood.
-
Szkoda zmarnowanego potencjału. Film mógł uderzyć w bardziej poważne tony, niż wzorować się na powierzchownych blockbusterach ala "Pojutrze" i wspomniany już "2012", skrojonych na potrzeby niewymagającego odbiorcy. Przy mocniejszym skupieniu się twórców na elementach science i przy dopracowaniu postaci oraz wątków fabularnych, mógł powstać film, który pamiętalibyśmy całe dekady, a nie tylko 15 minut po seansie...
-
Jest krokiem w dobrą stronę. To faktycznie jest Armageddon, ale z perspektywy innej kultury - choć szansa na pokazanie prawdziwej inności została zaprzepaszczona. To wciąż kalka. Bardzo ładna, dosyć przyjemna, ale jednak kalka.
-
Powiew świeżości w świecie filmów sci-fi, a smaczku dodaje mu wiele akcentów odwołujących się do klasyki tego gatunku, na czele z odpowiednikiem HALa 9000 z Odysei Kosmicznej. To chyba także jeden z lepszych filmów, w których Netflix maczał swoje palce i z czystym sumieniem mogę go polecić.
-
Niestrawny patos nie tylko nie jest w stanie przykryć ogromnych wad dzieła Gwo, ale na dodatek je wyolbrzymia, przez co seans "Wędrującej Ziemi" dla wielu widzów może okazać się traumatycznym przeżyciem.